Bezzałogowce: Segmentacja rynku – Air Fair 2016
Dziesiąta odsłona wystawy Air Fair w Bydgoszczy upłynęła pod znakiem trzech dość znamiennych kierunków jakie otworzyły się w ostatnim czasie. A są to:
– procedury wyboru bezzałogowców w systemie Orlik i Wizjer,
– mający rozpocząć się program INNOSBZ,
– postępująca segmentacja rynku w Polsce.
Przedłużająca się procedura wyboru bezzałogowców w programach Orlik i Wizjer, powoduje wyraźne zniecierpliwienie w konsorcjach startujących w postępowaniu. Dało się to zauważyć podczas wystawy. Z trzech głównych graczy obecny był tylko jeden, a i to prawdopodobnie z uwagi na miejsce organizacji wystawy. Na wystawienie zarówno E-310 jak i sprzętu klasy mini zdecydowała się tylko PGZ. Orbitera można było zobaczyć w dwóch miejscach: na stoisku WZL-2 i w miejscu gdzie rozwinęła się 12 Baza Bezzałogowych Statków Powietrznych. Sprzęt WBE był prezentowany tylko przy okazji wystawy warsztatów remontowych BSP z Torunia (1RBLog).
Od 10 czerwca rozpocznie się program INNOSBZ. Jest oczywistym, że suma jaka została przeznaczona na projekty latających dronów, nie wystarczy na zbudowanie sprzętu klasy MALE. Jakkolwiek budowa taka jest w polskich warunkach jak najbardziej możliwa, to trzeba mieć świadomość, że podejmujący działanie będzie musiał rozpoczynać prace od samego początku. Jednocześnie zmiany w prawie dokonane prawie 6 lat temu, wywołały na scenę dużą ilość podmiotów poszukujących swojej szansy na rynku dronów. Tym samy istnieją poważne przesłanki, że do konkursu zostanie zgłoszonych wiele „drobnych” projektów, a więc cel nadrzędny jaki mu przyświeca nie zostanie osiągnięty.
Trzecia sprawa to postępująca segmentacja rynku zarówno samych dronów, jak i ich otoczenia tj. usług, szkoleń, budowy. Już w zeszłym roku stało się jasne, że drony nie stanowią w warunkach Polski jakiejś znaczącej innowacji. Dzięki dostępności technologii, rynek został nasycony i po gwałtownym wzroście ostatnich dwóch lat, zaczyna być widoczna lekka stagnacja. Przyrost osób uprawnionych do lotów spowodował, że ceny usług zatrzymały się na znacząco niskim poziomie. Ta sytuacja powoduje, że firmy zaczynają szukać własnych specjalizacji, a tym samym skierowują swoją ofertę do konkretnego klienta. I to właśnie dało się zauważyć na wystawie. W odróżnieniu od wcześniejszych edycji, tym razem dominował sprzęt wyspecjalizowany.
ITWL zaprezentował zmniejszonego ATRAXa w wersji Atrax-M. System wyposażony jest w nową głowicę obserwacyjną oraz w system zrzutu granatów dymnych dostosowany do masy startowej 7 kg. Zmiany powyższe wymusiły zmianę naziemnej stacji sterowania. Nadal prezentowane jest rozwiązanie do przenoszenia przez pilota-operatora. Deklarowany czas lotu wersji rozpoznawczej to 60 minut, a w wersji uzbrojonej 30 minut. Te parametry odbiegają na tyle od reszty peletonu, że aż proszą się o sprawdzenie praktyczne. Jeśli ITWL zgodzi się poddać niezależnej próbie to chętnie sprawdzimy parametry.
Przykładem wspomnianej wcześniej specjalizacji jest kierunek firmy Soft Blue z Bydgoszczy. Oferta skierowana jest na tworzenie rozwiązań do monitoringu zanieczyszczeń znajdujących się w powietrzu. Głównie chodzi o monitoring tego co wylatuje z kominów gospodarstw domowych. Jak deklaruje spółka jest to kierunek perspektywiczny wobec zmieniających się wymogów związanych z ochrona środowiska, a konkretnie powietrza w miastach i poza nimi. Na tegorocznej wystawie spółka otrzymała wyróżnienie za szczególne osiągnięcia w dziedzinie lotnictwa wojskowego i cywilnego oraz za profesjonalne przygotowanie stoisk wystawowych i kompleksową prezentacje firmy.
Firm Matic pokazała rozwiązanie bezzałogowca na uwięzi. Plasuje się on w segmencie rynku gdzie istnieje potrzeba długotrwałego przebywania w powietrzu, a jednocześnie nie jest wymagane poruszanie się nad terenem misji. Sprzęt cechuje niski parametr uchylenia platformy powietrznej od punktu zakotwiczenia. Jednocześnie możliwe jest poruszanie się pojazdem do którego dron jest zakotwiczony. Maksymalna prędkość wiatru do lotu to 40 km/h, co odpowiada piątce-szóstce w skali Beauforta. Jakkolwiek sama platforma posiada silniki elektryczne, to jednak istnieje możliwość zasilania z generatora, co powoduje zużycie paliwa.
WZL-2 jako gospodarz zaprezentował gamę swoich środków bezzałogowych od Orbitera, poprzez E-310, Drozda, aż do swojego wirnikowca. Ten ostatni stracił swój dotychczasowy kształt na rzecz nieco bardziej lotniczego wyglądu. Są jednak tacy którzy żałują, bo poprzedni był bardzo znamienny.
E-310 pokazano z nowym tłumikiem, tak więc prace nad tą platforma trwają pomimo przedłużających się procedur przetargowych. Wygląda na to, że niezależnie od wyniku przetargu dla MON, E-310 stanie się propozycja PGZ, może nawet na rynki zagraniczne.
Z większych konstrukcji można było z bliska zapoznać się z ShadowM2 z Textron. Możnaby powiedzieć „wielki spóźniony” w wyścigu po zamówienie MON. A przecież poprzednik tj. Shadow 200 był nominowany do roli podstawowego samolotu bezzałogowego dla WP już 9 lat temu. Na skutek różnych perturbacji z budżetem, a co za tym idzie zmian koncepcji, na jego miejsce wskoczył Orbiter 1. Potem była sprawa Aerostara, a Shadow 200 stał się w międzyczasie konstrukcją przestarzałą. Shadow M2 to pokaźna maszyna o rozpiętości 7,6 m. Deklarowana długotrwałość lotu to 16 godz. co plasuje go mniej więcej w środku stawki w podobnej klasie (np. Hermes 450 – 20 godz., Aerostar – 12 godz.).
Jak zwykle wystawiły się uczelnie.
W tym roku najbardziej imponujące stoisko miała Politechnika Warszawska. Życzymy sukcesów na najbliższych zawodach.
Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych w Dęblinie
Politechnika Gdańska
Politechnika Poznańska – w tym roku bez dronów, ale za to z imponującym symulatorem samolotu pasażerskiego.
…i Zespół Szkół Mechanicznych z Bydgoszczy
Na koniec ukłon w stronę historii rozpoznania powietrznego.
Samolot zwiadu i korygowania ognia artylerii – Taylorcraft Auster (Kubuś). Praprzodek sprzętu znajdującego się na wyposażeniu 12 Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych. Samoloty Auster wspierały działania naziemne na froncie włoskim w 1944. Egzemplarz pokazywany na Air Fair wspierał działania 1 Armii Kanadyjskiej w Normandii, a więc i 1 Dywizji Pancernej (polskiej). To właśnie na takim samolocie, 14 sierpnia 1944, kanadyjski pilot usiłował zwrócić uwagę lotników RAF, że okładają bombami własne wojska (w tym 1 DPanc). Częściowo się to udało i pewna ilość bomb spadła jednak na pozycje niemieckie.
Komentarze