Unia Europejska chce ograniczyć emisję gazów wytwarzanych przez komercyjne samoloty
Nowy rok przyniesie ze sobą wymóg, aby przewoźnicy operujący z lotnisk w Unii Europejskiej przystąpili do programu mającego uregulować kwestię emisji gazów cieplarnianych, który zdaniem jego krytyków, może spowodować wzrost ceny biletów lotniczych.
Zgodnie z planem UE, w ciągu najbliższej dekady koszty funkcjonowania programu „cap-and-trade” dla linii lotniczych, mają wynieść od 2 do 4 mld dolarów i mogą przełożyć się na koszty w wysokości ok. 16 dolarów za każde miejsce w samolocie w locie transatlantyckim. Jeśli normy emisji będą przekraczane, to przewoźnicy będą musieli płacić kary. Administracja Obamy wraz z co najmniej trzema głównymi liniami lotniczymi USA walczą o wstrzymanie realizacji programu, który może stymulować napięcia w handlu i wywierać presję na i tak już słabą gospodarkę światową.
21 grudnia został oddalony pozew wniesiony przez linie lotnicze United Continental oraz American, co toruje drogę UE do stosowania włąsnych norm emisji dla wszystkich linii lotniczych. Sekretarz Transportu USA, Ray LaHood oraz Sekretarz Stanu Hillary Clinton również włączyli się w debatę, wspierając przewoźników amerykańskich, jednak nowe standardy będą miały zastosowanie dla wszystkich linii podczas lotów do krajów Unii Europejskiej. Szybko rozwijające się lotnictwo komercyjne UE przyczynia się do globalnego ocieplenia, czego szczególną zasługą są zanieczyszczenia pozostawiane na dużych wysokościach. Poza USA, Chinami, Indiami i Rosją, co najmniej 22 inne kraje zgłosiły zastrzeżenia do programu.
Komentarze