Przejdź do treści
Greg Lawrence
Źródło artykułu

Pasja latania silniejsza od braku słuchu

Lotnicza kariera Grega Lawrence’a, podczas której przez prawie pół wieku wylatał 3000 godzin, nie byłaby czymś wyjątkowym (w świetle ogólnych norm), gdyby nie jeden „szczegół”.

"Jestem głuchy," wyjaśnia Lawrence (63 lata), który zaczął tracić słuch już w dzieciństwie.

Mówić nauczyła go babcia, i jak tłumaczy, wciąż nawet częściowo słyszy – wystarczająco, by zrozumieć kontrolerów ruchu lotniczego, przynajmniej w większości przypadków. Jego szkolni nauczyciele, aż do 8 klasy nie byli świadomi jego braku słuchu, gdyż potrafił wyraźnie mówić i czytać z ruchu ust. W 1964 roku, marząc o wzbiciu się w przestworza, starał się o zaświadczenie lekarskie. Jak sam mówi, lekarz nie wiedząc, co powinien podać w rubryce "braki", poradził mu, by "nie narobił sobie kłopotów" i podpisał zaświadczenie. W 1966 roku mężczyzna uzyskał licencję pilota turystycznego. "Trzydzieści pięć lat później, FAA przysłała mi SODA [statement of demonstrated ability] - Wcale o nie nie prosiłem", wyznaje Lawrence.

Dzisiaj, Lawrence nadal jest zapalonym lotnikiem. W 2010 roku przesiadł się z jednosilnikowych samolotów (przez kilka lat był właścicielem samolotu Cessna 172 i posiada nadal ważną licencję PPL(A)) na szybowce i motoszybowce. Jest certyfikowanym instruktorem teoretycznym i stara się o uprawnienia instruktora szybowcowego praktycznego, ale ma również zupełnie inną misję, którą już realizuje. Odwiedza szkoły dla głuchych i częściowo głuchych w całym kraju prezentując program z prostym przesłaniem: "I Ty możesz latać". (ang. You can fly)

Z lotnisk mogą potencjalnie korzystać piloci niesłyszący całkowicie bądź częściowo w ten sam sposób, jak statki powietrzne bez łączności. To wiadomość, która często dopiero po raz pierwszy dociera do uczniów w szkołach dla głuchych, a Lawrence ma nadzieję zdobyć sponsorów i samolot, by ją w jak największym stopniu móc rozprzestrzeniać.

Spędza wiele nocy przed komputerem, korzystając z linków wideo, by uzupełnić instruktaż pilotażu dla osób niesłyszących w całym kraju. Opracował również plany zajęć, dostosowując amerykański język migowy do użycia w kokpicie. Długie konferencje przedlotowe umożliwiają studentom i instruktorom wypracowanie bodźców wzrokowych, które ułatwiają komunikację.

"To co ma zastosowanie u osób głuchych i niedosłyszących, ma zastosowanie u wszystkich korzystających z języka angielskiego jako drugiego języka", tłumaczy Lawrence. Komunikacja wizualna poprawia bezpieczeństwo dla obu typów uczniów, szczególnie w sytuacjach stresowych, gdzie władanie językiem stanowi największe wyzwanie.

Lawrence ma nadzieję, że niedawne rozmowy z przedstawicielem Uniwersytetu Purdue mogą otworzyć drzwi do jego pełnoetatowej podróży. Chce poszerzyć zakres swoich miejsc docelowych o każdą szkołę dla głuchych i częściowo głuchych w kraju, prezentując im żywy przykład tego, co jest możliwe.

Widział już efekty swojego pomysłu, widział jak „zapalały się lampki” w umysłach młodych ludzi uwidocznione na uśmiechniętych twarzach, którzy musieli myśleć: "Jeśli ten stary głuchy facet potrafi latać, ja też mogę latać".

Z punktu widzenia społeczności lotniczej starającej się o przyrost liczby pilotów, ten sam komunikat ma moc docierania do tych, którzy nie mają problemów ze słuchem.

"Na każdą niesłyszącą osobę, do jakiej docieram, są tysiące osób słyszących", wyjaśnia 63-letni lotnik.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony