Przejdź do treści
Źródło artykułu

Pamiętamy o Piotrze 'PePe' Puchalskim

W sobotę 19 maja 2007 o godz. 13:28 w wypadku motoszybowca "Ogar" tragicznie zginęli inst. pilot Piotr "PePe" Puchalski i uczeń pilot Zdzisław Dawidziak.

Piotrek Puchalski środowisku lotniczemu znany był jako PePe, właściciel Lotniczego Zakładu Serwisowego P&P, znawca historii lotnictwa, miłośnik drewnianych szybowców, gawędziarz, odrobinę poeta, ale przede wszystkim "mechanik szybowcowy o cudownych rękach" przywracających "do życia" stare, nierzadko zabytkowe już szybowce. Dla mnie PePe był jeszcze Przyjacielem, żartobliwie nazywanym "kochanym Instruktorem". Tym "kochanym Instruktorem" był dla mnie, jak nazywał mnie "Jego kochanego Ucznia". Gdy poznałem Piotrka w końcówce lat 80 - tych, na myśl mi nie przyszło, iż przyjdzie taki czas gdy On i ja zasiądziemy w jednym szybowcu w rolach nauczyciela i ucznia. A to właśnie dzięki Piotrkowi ziściło się moje marzenie samodzielnych lotów na szybowcu. Piotrek w Aeroklubie Warmińsko - Mazurskim był od zawsze. Darzył ten Klub wielkim uczuciem i sentymentem. Mając właściwie wszystkie uprawnienia (był także pilotem i mechanikiem samolotowym, holownikiem i skoczkiem spadochronowym) mógł pracować wszędzie. Wybrał jednak ten Klub i poświęcał Mu cały Swój czas. To także On skupił wokół siebie ludzi, których zaraził swoją miłością do starych szybowców. Przekonał ich ze "stare, drewniane szybowce, jak ludzie, maja duszę".

Dzięki Jego zaangażowaniu powstał w Olsztynie Odział VGC Polska, a w maju 2007 roku wspólnie, w gronie Przyjaciół i Kolegów pod Jego kierownictwem zorganizowaliśmy "I Olsztyński Zlot Staruchów". W planach, naszych wspólnych planach, miał być to pierwszy na Warmii i Mazurach zlot Przyjaciół latających na starych szybowcach. Zlot udał się w opinii wszystkich uczestników wspaniale. To była cudowna impreza w czasie, której dzięki Jego zaangażowaniu i pracy, wielu z nas mogło polatać na szybowcach, o których wcześniej moglibyśmy tylko pomarzyć. Był wszędzie, kierował lotami, wcześniej pomagał nam w przeglądach, udzielał instruktażu przed lotem, egzaminował z nowych typów szybowców, dokonywał stosownych wpisów do dokumentów, a wreszcie "laszował" nas na nowe, a jednocześnie "stare" szybowce. A wieczorem, wieczorem snuł swoje "lotnicze opowieści", śpiewał wraz z nami nasze ulubione piosenki akompaniując przy tym na gitarze. Stworzył atmosferę, którą wszyscy uczestnicy i nasi Goście zapamiętają zapewne na zawsze.

PePe miał rzadki dar polegający na tym, iż umiał jak nikt zjednywać do Siebie i Swoich idei ludzi. I nie tylko zjednywać, bo On pomagał także tym ludziom spełniać marzenia, wielu z nich "przypiął skrzydła", wielu pokazywał piękno sportu szybowcowego. Wielu także, właśnie dzięki niemu uwierzyło, że jeśli uparcie dąży się do celu, to cel ten wcześniej czy później jest osiągalny. Potrafił skupić wokół Siebie innych "zapaleńców", a także natchnąć wiarą wątpiących w swoje umiejętności. Siedziba biura Lotniczego Zakładu Serwisowego PP. stała się siedzibą wielu z nas. Spędzaliśmy tam wraz z Piotrem długie godziny na dyskusjach o lataniu, gawędziliśmy o historii szybownictwa w Polsce, lub po prostu słuchaliśmy "lotniczych opowieści", które Piotr nie tylko znał, ale które w Jego wydaniu potrafiły wciągnąć słuchacza na wiele godzin. Czas w "domku, PePe", bo tak nazywaliśmy Jego biuro, zyskiwał zupełnie inny wymiar, płynął zdecydowanie wolniej, a wychodząc często uświadamialiśmy sobie, że mieliśmy tylko "wpaść na chwilkę do PePe". Piotr odszedł robiąc to co kochał robić. Odszedł wraz ze Swoim Uczniem. Zawsze gdy odchodzi Przyjaciel pozostaje po Nim pustka i smutek. Ale odejście Piotra spowodowało uczucie pustki i smutku nie tylko w gronie Jego Przyjaciół. Wszyscy członkowie Klubu zauważyli, że Klub bez Niego jest już inny. To trudne do nazwania i opisania "Coś", odeszło wraz z Nim i zapewne już nie powróci.

Jacek "atlas" Stawowczyk 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony