Przejdź do treści
Odsłonięcie tablicy ku czci Jana Oderfelda
Źródło artykułu

Tablica upamiętniająca lotniczego konstruktora

W IV Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie odbyła się w piątkowe południe uroczystość odsłonięcia i poświęcenia tablicy upamiętniającej wybitnego uczonego i konstruktora silników lotniczych – częstochowianina z urodzenia prof. Jana Oderfelda. – To piękny dar dla mnie. Wiem, że mój tato tam z góry mówi: „Dziękuję wam moi kochani” – powiedziała podczas uroczystości prof. Barbara Oderfeld-Nowak, córka konstruktora.  

– Sylwetka prof. Jana Oderfelda jest niezwykła. Bardzo dobrze go pamiętam. Często mam go przed oczami. Wydaje mi się, jakby był teraz z nami – powiedziała wyraźnie wzruszona prof. Teresa Zielińska, prodziekan Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej prezentując życie i pracę uczonego.

Jan Oderfeld urodził się w 1908 roku w Częstochowie. Tu w 1924 roku zrobił maturę w Gimnazjum im. H. Sienkiewicza. Jego rodzina posiadała drukarnię przy ul. Waszyngtona. Jan Oderfeld skończył Politechnikę Warszawską w 1930 roku i rozpoczął pracę w przemyśle lotniczym.

– W wojsku poznał Władysława Bernadzikiewicza i Józefa Sachsa. I ten trzyosobowy zespół zbudował pierwszy w Polsce duży model turbinowego silnika odrzutowego – mówiła prof. Teresa Zielińska. – W 1932 roku w Warsztacie Doświadczalnym Państwowych Zakładów Inżynierii Ursus, zespół skonstruował silnik odrzutowy pulsacyjny, nazywany strumienicą. Jan Oderfeld uczestniczył w projektowaniu 8-cylindrowego silnika rzędowego Foka, który miał moc 450 kM, o układzie odwróconej litery V. Rozpoczął też pracę nad 12-cylindrową wersją silnika, z mocą 600 kM. W latach 1937-39 wykonał turbinę gazową do przeznaczenia lotniczego. Prace nad tym silnikiem były tajne. Prowadzono je w Polskich Zakładach Lotniczych. Ale jakimś cudem o postępach prac wiedział kolega profesora Józef Sachs, który miał mnóstwo cennych wskazówek – i jak wspominał Jan Oderfeld – bardzo pomogły one zespołowi.


         Życiorys prof. Jana Oderfelda jest fascynujący – mówi Włodzimierz Skalik (pierwszy z lewej)

Podczas II wojny światowej Jan Oderfeld pracował w Zakładzie Mechanicznym w Skierniewicach. Działalność dydaktyczną rozpoczął jeszcze przed wojną kształcąc w Warszawskiej Szkole Podchorążych Lotnictwa (1937-39). Później uczył w Wyższej Szkole Inżynierii Wawelberga i Rotwanda, Szkole Głównej Statystyki (1951-54) i Politechnice Warszawskiej, z którą był związany aż do odejścia na emeryturę w 1978 roku. Na tej uczelni był kierownikiem Katedry Teorii Maszyn i Mechanizmów (1955-78) i dziekanem Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa (1965-67). Wydawał książki naukowe, skrypty dla studentów dotyczące podstaw mechaniki. Prof. Jan Oderfeld był twórcą polskiej szkoły teorii maszyn i mechanizmów oraz współtwórcą polskiej szkoły zastosowania matematyki. Pracował również w Głównym Urzędzie Jakości i  Miar. Był twórcą polskiego systemu norm, a w szczególności statystycznego odbioru jakości towarów klasyfikowanych. Polska armia zawdzięczała mu dobre zaprojektowanie mundurów szytych na miarę. Prof. Jan Oderfeld w 1962 roku zaprojektował wspólnie z Wiktorem Narkiewiczem bębnową pamięć magnetyczną do komputerów, która została opatentowana i wykorzystywana do seryjnej produkcji komputerów. Był członkiem Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracował w Instytucie Matematycznym oraz założycielem Międzynarodowej Federacji Teorii Maszyn i Mechanizmów – prestiżowej organizacji, która do dzisiaj skupia uczonych z 50 krajów. W wieku 100 lat otrzymał i odebrał tytuł honoris causa Politechniki Warszawskiej. Żył 102 lata.


                                                  Uroczystość przed murami „Sienkiewicza”

– Zawsze w jego życiu była praca, praca, praca, a lotnictwo było najważniejsze – wspomina prof. Barbara Oderfeld-Nowak. – Kochał swoją pracę, rodzinę i młodzież. Do końca życia zajmował się młodzieżą, uczestniczył w organizacji olimpiad wiedzy technicznej.

Tablicę upamiętniającą prof. Jana Oderfelda na murach IV LO im. H. Sienkiewicza odsłonili prof. Barbara Oderfeld-Nowak, Zdzisław Wolski, przewodniczący Rady Miasta Częstochowy, Włodzimierz Skalik, prezes aeroklubów: Polskiego i Częstochowskiego, wiceprezydent Międzynarodowej Federacji FAI oraz Jerzy Madler, prezes Warszawskiego Klubu Seniorów Lotnictwa. Uroczystości poświęcenia tablicy dokonał bp Tadeusz Szurman z diecezji katowickiej Kościoła Protestancko-Augsburskiego przy udziale abpa Wacława Depo, arcybiskupa Archidiecezji Częstochowskiej.

– Życiorys prof. Jana Oderfelda jest fascynujący. To wybitny konstruktor, znakomity uczony, doskonały organizator i nauczyciel, wymagający i sprawiedliwy. Niech ten wyjątkowy pod wieloma względami człowiek inspiruje nas do pracy i działania, rozwijania swoich talentów i kształtowania umiejętności – powiedział na uroczystości Włodzimierz Skalik. – Środowisko lotnicze szanuje tradycję, ceni historię. Bardzo ważny jest dla nas udział w tej pięknej uroczystości.

Do IV LO im. H. Sienkiewicza przybyli na uroczystość m.in.: wicestarosta częstochowski Janusz Krakowian, płk Arkadiusz Pruszyński, przedstawiciel dowództwa Sił Powietrznych RP, prof. Jacek Przybylski, prorektor Politechniki Częstochowskiej, Andrzej Tajchman z Częstochowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa.


Prof. Teresa Zielińska (z lewej). Przy pocztach sztandarowych stoją: w pierwszym rzędzie prof. Barbara Oderfeld-Nowak (od lewej), Jerzy Madler, a w drugim rzędzie Włodzimierz Skalik (od lewej) i Zdzisław Wolski

– Prof. Jan Oderfeld miał duże poczucie humoru. Lubił żartem rozładować trudne sytuacje, dowcipnie je spointować – wspomina emerytowany docent Politechniki Warszawskiej Bohdan Jancelewicz. – Gdy został wybrany na dziekana Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa powiedział na kolegium dziekańskim, że będzie postępował według dwóch zasad. Pierwsza to motto jego promotora Hugo Steinhausa: „Tylko zdechłe ryby płyną z prądem”. Druga zasada brzmiała tak: „Jestem dziekanem leniwym. Od pracy jesteście wy, a ja jestem od myślenia”. Był bardzo pogodnym człowiekiem. Pamiętam uroczystość na uczelni, na której spotkał emerytowanego uczonego – generała. Profesor miał już wtedy kłopoty z chodzeniem, ale na jego widok powiedział: „Panie generale profesorze! Muszę powiedzieć, że jest pan w służbie nieczynnej, a ja wciąż w służbie czynnej, bo mi nikt książeczki wojskowej nie odebrał” – opowiada Bohdan Jancelewicz. – Lubił lekkie, dowcipne dykteryjki, ale nigdy nie był złośliwy wobec innych ludzi – dodaje emerytowany naukowiec.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony