Mało znane dzieje bydgoskiego lotnictwa
Ciągle zbyt mało i fragmentarycznie znane są dzieje bydgoskiego lotnictwa, które w różnych okresach i w różnym stopniu, niemalże nazajutrz po uzyskaniu przez Polskę niepodległości po zakończeniu I Wojny Światowej stało się kuźnią kadr dla polskich skrzydeł.
20 stycznia 1920 roku na lotnisku bydgoskim wylądowało dwanaście samolotów 10 Eskadry, która na rozkaz gen. Dowbór-Muśnickiego otrzymała przydział do współpracy z 15 Dywizją Piechoty pod dowództwem gen. Junga i 8 Pułkiem Strzelców Wielkopolskich. Tym „desantem” eskadry dowodził ppłk. pil. Jan Kieżuń i jemu to przypadł zaszczyt podniesienia flagi polskiej na wieży budynku warsztatowego. Wkrótce przyleciała do Bydgoszczy także 4 Eskadra Wielkopolska i odtąd możemy mówić o początkach polskiego lotnictwa w Bydgoszczy.
Niemcy, opuszczając pomorskie lotniska, pozostawili zrujnowane zabudowania i hangary, zabrali także większość sprzętu i narzędzi. Piloci przybyłych eskadr jak i ich obsługa techniczna, wiele musieli się, więc napracować, aby lotnisko mogło służyć polskim skrzydłom. Stało się to tym bardziej pilne i konieczne, że już w sierpniu 1920 roku decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych wobec pogorszenia się sytuacji na ówczesnym froncie wschodnim do Bydgoszczy przeniesiono dwie szkoły pilotów: 1 Szkołę Pilotażu z Krakowa i 2 Szkołę Pilotażu z Warszawy.
Szkoła pilotażu
Pierwszym komendantem bydgoskiej Szkoły Pilotażu mianowany został w listopadzie 1920 roku ppłk. pil. Jan Kieżuń. Dodano mu do pomocy z ramienia działającej w kraju Wojskowej Misji Francuskiej pilota francuskiego mjr. pil. Roberta de Chevre, a program szkolenia oparty został na trzech eskadrach: 1 eskadry szkolnej na samolotach „Caudron”, 2 eskadry szkolnej na samolotach „Nieuport” i 3 eskadry szkolnej na samolotach „Albatros” i „Brandenburg”.
Zaplecze tej szkoły stanowiły park lotniczy z warsztatami i magazynami sprzętu, paliwa i umundurowania, a także kompania, w skład której wchodził personel techniczny i obsługi samolotów oraz oddział wartowniczy wraz z personelem pomocniczym.
Kandydaci do Szkoły Pilotażu rekrutowali się z oficerów i podoficerów różnych rodzajów broni. Nauka pilotażu obejmowała szkolenie teoretyczne i praktyczne. Teorii uczono przyszłych pilotów przez trzy miesiące i w tej części kursu uczyli się oni także rozbierania i składania płatowców oraz silników lotniczych, sam zaś kurs pilotażu trwał w zależności od indywidualnych zdolności kursanta około ośmiu miesięcy. Rocznie do szkoły przyjmowano 150 uczniów, od założenia szkoły do 1926 roku wyszkolono 700 oficerów i podoficerów lotnictwa.
Tu narodziły się asy
Wielu wyszkolonych w Bydgoszczy pilotów rozsławiło polskie skrzydła na całym świecie m. in. por. pilot Bolesław Orliński w 1926 roku dokonał słynnego przelotu na trasie Warszawa – Tokio- Warszawa, por. pilot Stanisław7 Skarżyński w 1931 roku dokonał rajdu dookoła Afryki, a w 1933 roku przeleciał nad Oceanem Atlantyckim z Senegalu do Brazylii, por. pilot Franciszek Żwirko ze znanym konstruktorem inż. Stanisławem Wigurą w 1932 roku na samolocie RWD-6 zwyciężyli w największej podówczas samolotowej imprezie świata: Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych Challenge w Berlinie, kpt. pilot Jerzy Bajan w 1934 roku wraz z mechanikiem sierż. Gustawem Pokrzywką zwyciężyli w Challenge w Warszawie.
Rozwój młodego polskiego lotnictwa sprawiał, te gwałtownie rosło zapotrzebowanie na mechaników i innych specjalistów personelu technicznego. Dlatego już w 1922 roku powołano w Bydgoszczy Centralną Szkołę Mechaników Lotniczych, początkowo przy Szkole Pilotażu. Pierwszym jej Komendantem został kpt. inż. Henryk Szpiganowicz i od tej chwili uczniowie Szkoły Pilotażu przeszkolenie teoretyczne przechodzili w CSML.
Kurs teoretyczny znacznie rozszerzono m. in. o takie przedmioty jak broń lotnicza, nawigacja, geografia, historia lotnictwa, taktyka, łączność, obrona przeciwlotnicza, „orientacja, aero- fotografia, meteorologia, kartografia, aerodynamika, terenoznawstwo, bombardowanie, strzelanie, technologia. W 1924 roku do części teoretycznej kursu dodano jeszcze przedmioty – rusznikarstwo, radiomechanika i mechanika samochodowa.
Ballile, Ansaldy, Breguety
Od 1924 roku Centralna Szkoła Mechaników Lotnictwa stała się jednostką samodzielną, a na jej komendanta powołano mjr. pil. inż. Franciszka Rudnickiego. W CSML w Bydgoszczy uczono początkowo jedynie mechaników lotniczych – podoficerów dla potrzeb całego lotnictwa w ramach szkolenia Ligi Obrony Powietrznej Kraju. Z końcem 1928 roku, lub na początku 1929, CSML przemianowano na Centrum Wyszkolenia Technicznego Lotnictwa w Bydgoszczy. Funkcję komendanta przemianowanej placówki pełnił nadal ppłk. pil. inż. Franciszek Rudnicki i to do 1936 roku, kiedy to w grudniu przeszedł na komendanta Centrum Badań Technicznych Lotnictwa w Warszawie.
W związku z tą zmianą nastąpiła też reorganizacja programu nauczania i wyszkolenia w bydgoskim centrum. Doszły dalsze, nowe przedmioty. Zajęcia praktyczne odbywały się początkowo w jednym, a później w dwóch hangarach, dla nauki zaś teoretycznej placówka dysponowała różnymi pomocami naukowymi, modelami, przekrojami, rysunkami i tablicami poglądowymi.
W zajęciach technicznych doskonałą pomocą były wykonane własnoręcznie przez instruktorów szkoły hamownie do badania silników, podstawy obrotowe pod silniki ułatwiające demontaż, montaż i regulację oraz specjalne narzędzia, uchwyty i ściągacze. Dla celów szkoleniowych posługiwano się płatowcami typu Balilia, Ansaldo, Spad C-61, Potez XV, XXV i Breugeut XIX.
W latach trzydziestych doszły jeszcze płatowce polskiej konstrukcji - „PZL-7″, „PZL-ll”, „R-XII”, a liczba rodzajów silników była jeszcze większa, co - zwłaszcza w pierwszym okresie istnienia bydgoskiej szkoły - wymagało od obsługi, a szczególnie mechaników, dużej pomysłowości i zaradności.
Kursy kończyły się punktowanymi egzaminami z każdego przedmiotu i w zależności od ilości zdobytych punktów absolwent uzyskiwał odpowiednią lokatę.
Kolebka polskiego lotnictwa sportowego
Szkoła Pilotażu w Bydgoszczy, o której wspomnieliśmy nieco wcześniej, była nie tylko wspaniałą kuźnią polskiego lotnictwa wojskowego. Stała się ona również kolebką polskiego lotnictwa sportowego. Już w 1921 roku. kiedy za granicą poczęły sobie zdobywać rozgłos loty szybowcowe, wzrosło nimi zainteresowanie także w Bydgoszczy. Dzięki poparciu komendanta Szkoły Pilotażu ppłk. pil. Jana Kieżunia postanowiono w mieście nad Brdą wybudować pierwszy w kraju szybowiec.
Do jego budowy przystąpił z ogromnym zapałem ówczesny kierownik parku szkoły inż. Stefan Malinowski, który przy pomocy zaradnych i zręcznych warsztatowców zbudował najpierw pierwszy w Polsce tunel do badań statecznych, w którym przeróżnym próbom poddano wiele modeli zaprojektowanych przez inżyniera Stefana Malinowskiego. Model, który najlepiej wypadł w tych próbach, postanowiono wypróbować w warunkach naturalnych. Szybowiec, który nie miał jeszcze nazwy, przetransportowano na górę Oksywie pod Gdynią, tła, której zainstalowano także katapultę, a jej siłę napędową stanowiły gumowe amortyzatory. Na oblatywaczy wyznaczono ppłk. pil. Jerzego Kossowskiego, ppłk. pil. Jana Kieżunia i kpt. pil. A. Jacka z Wielkopolskiej Eskadry Myśliwskiej. Wyniki pierwszych lotów były pocieszające — każdy z pilotów utrzymywał się na próbowanym modelu w powietrzu około trzech minut. Można bezsprzecznie stwierdzić, że loty te dały początek szybownictwu w Polsce. Rozwinęło się ono także bardzo poważnie w Bydgoszczy o czym będzie jeszcze mowa w tej publikacji.
Zdrada braci Gabryel
Warsztaty Szkoły Pilotażu podjęły się również budowy pierwszego w Polsce samolotu sportowego. Bracia Gabryel, właściciele znanej wówczas w Bydgoszczy fabryki mebli, którzy w czasie I wojny światowej jako poddani Prus byli pilotami w armii niemieckiej, nie zatracili żywego zainteresowania dla awiacji i przedstawili projekt budowy samolotu sportowego z silnikiem motocyklowym. Był to projekt górnopłata podobnego do francuskiego „Morane 30 — Parasol”, ale odpowiednio mniejszy uwzględniający moc proponowanego silnika. Według oceny znawców, model ten miał dwie szczególne zalety — krótki rozbieg przy starcie oraz równie krótki dobieg przy lądowaniu.
Departament Lotnictwa, opierając się na opinii fachowców, zezwolił braciom na zrealizowanie swego projektu w warsztatach bydgoskiej Szkoły Pilotażu. Rzecz zakończyła się jednak zdradą. Otóż Gabryelowie obiecali polskim władzom lotniczym, że zbudowany przez nich samolot, po udanych próbach przekazany zostanie Polskiemu Aeroklubowi. Miał to być gest za okazaną pomoc materialną, fachową i materiałową przy realizacji projektu w bydgoskich warsztatach. Obietnica ta – jak wykazały fakty – była jednak tylko sprytnym manewrem dla osiągnięcia celu. Oto bowiem pewnego dnia, już po próbach, jeden z braci wsiadł do rzeczywiście udanej maszyny, wzleciał nad Bydgoszcz, ale już nigdy nie powrócił na bydgoskie lotnisko, wziął bowiem kurs na… Berlin gdzie samolot przekazał władzom niemieckim.
Incydent ten nie miał oczywiście żadnego wpływu na rozwój polskiego lotnictwa, ani też bydgoskich skrzydeł…
cdn...
Jerzy Jaśkowak
Komentarze