Przejdź do treści
Źródło artykułu

Oko w oko z F-16 podczas tankowania z tankowca KC-135 w polskiej przestrzeni powietrznej

Poprzedniego dnia nie mogłam zasnąć. Do dziś nie wiem czy bardziej z obawy przed chęcią poprawnego wykonania zdjęć podczas tankowania polskich F-16 w powietrzu (zważywszy, że w pośpiechu zostawiłam w domu jeden z obiektywów), czy może bardziej z podekscytowania, że po raz pierwszy w życiu zasiądę na pokładzie francuskiego tankowca KC-135, który jest olbrzymią, latającą cysterną.

Snów nie pamiętam ale pochmurny poranek powitałam pełna optymizmu. W doborowym towarzystwie spotterów, czekających już od rana na loty naszych eFków - szybka kawa i śniadanie po czym gotowa na briefing i instruktaż, pojawiłam się w jednej z sal domku pilota 10 eskadry 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku. Po briefingu przedstawiono nas (poza mną w polskiej ekipie znalazł się jeszcze „kamerzysta”) załodze francuskich pilotów, pod których opieką spędziliśmy kolejne osiem (jak się okazało niezapomnianych) godzin w powietrzu…

...Na pokład KC-135 wchodzi się po „drabince”. I tu nie mogę pozbyć się skojarzeń z dzieciństwa wspinania się na strych po schodach babcinego domu w poszukiwaniu pokrytych kurzem „skarbów”.

Na pokładzie sporo miejsca. Trwają przygotowania do lotu. Każdy zna swoje miejsce w szeregu. Po chwili niewiele (poza odgłosem silników) słyszę - kołujemy, nabierając prędkości - odrywamy się od ziemi. Przez ułamki sekund pojawia się nieproszona myśl „co by było gdyby” – automatycznie odcinam się od krążących po głowie natrętnych myśli. Od emocji. Pod nami sielskie krajobrazy – chwilę potem pejzaż tworzy świat o kształtach puzzli w odcieniach zieleni, przecinając serpentyny wód, łany zbóż i lasów. Widzę pierwsze zbłąkane niczym owieczki - chmury. Jesteśmy coraz wyżej…

Kabina pilotów mieści około 5 – 6 osób, skąd rozpościera się długi „korytarz”, przypominający kabinę ładunkową. Jego koniec prowadzi do tylnej części kadłuba skąd schodzimy „pod pokład”, przyjmując pozycje – uwaga! – leżące. I tu poczucie przestrzeni się kończy. Operator boomu (tzw. „boomer”) wraz z instruktorem zajmują dwa miejsca. Dla nas pozostaje jedno (do podziału) z wydzielonym kawałkiem szyby, przez którą obserwujemy manewr pobierania przez „Jastrzębie” paliwa z cysterny, w której się znajdujemy. Obserwować możemy. Z wykonywaniem zdjęć idzie nam znacznie gorzej.

Zaopatrzeni w aparaty, ledwo trzymamy je w dłoniach – pozycja niewygodna a i miejsca jak na otarcie łez. Ale uwaga… na horyzoncie pierwsze myśliwce…

..Są na wyciągnięcie ręki (optyka obiektywu fałszuje obraz, dając złudzenie dużej bliskości). W słońcu mienią się stalową poświatą. Z tej perspektywy, pomimo imponującego uzbrojenia, jakim dysponują, wydają się niegroźne. W kabinach doskonale widać pilotów - można pomachać polskim załogom.

Każde podejście trwa zaledwie kilka minut. Pierwsze dziesięć „Jastrzębi” po wykonanej misji znika z pola widzenia szybciej niż przypuszczałam. Podchodzą bardzo precyzyjnie, zbliżając się do wystającego boomu, średnio na wysokości około 8 tysięcy metrów, na której pilot lokalizuje tankowiec, po czym operator tankowca ˝umieszcza˝ przewód paliwowy boomu w specjalnym miejscu za kabiną F-16. W czasie lotu samolot utrzymuje stałą prędkość, bez przechyleń, około 550-600km/h.

8 kwietnia br. – to dzień naszej wyprawy. Tego dnia tankuje się dziesięć F-16 Block 52+ (osiem z 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku i dwa z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu – Krzesinach). Manewry tankowania eFów „na sucho” trwały zarówno poprzedniego jak i następnego dnia. Ósmego kwietnia br. procedury pobierania paliwa podczas lotu odbywają się z jego faktycznym transferem. Nawet nie wiem kiedy mija dobrych kilka godzin.

Polskie eFy wykonały swoją misję - zatankowane wracają do macierzystych baz. My, póki co wracamy na znacznie wygodnie pozycje, tym razem - siedzące – francuski instruktor częstuje kawą, kanapkami. Pokazuje zdjęcia. Chwile rozmawiamy – mój kompan od kamery przysypia łapiąc sen pod powiekami, mnie dopada syndrom niespokojnych nóg - adrenalina, emocje trzymają. Chodzę po pokładzie dla zabicia czasu..

Za chwilę operator daje znać, by ponownie zająć miejsce. Mają podchodzić kolejne F-16, tym razem belgijskie. Ponownie schodzimy, zajmując wygodniejszą pozycję. Fotki wydają się ciekawsze. Wyraźniejsze. Widoku nie zasłania mi jak poprzednio kamera, grająca pierwsze skrzypce podczas szkolenia boomera (na głównym planie i tak niewielkiej szyby).

Włącza się lokalny patriotyzm, że widok fajny ale „szkoda, że niestety nie nasze, nie polskie, bez biało - czerwonej szachownicy”. Na zakończenie kilka emocjonujących minut przechwycenia przez parę dyżurną, tym razem polskich MIG-ów 29… Imponujący widok. Teraz Francuzi szaleją z aparatami fotograficznymi.

Nasza podróż dobiega końca. Ostatnie rozmowy. Śmiech, przeglądanie zdjęć, wymiana e-maili. Na dole czekają już nasi… wśród nich dowódca bazy, piloci. Schodzimy drabinką w dół. Dotykam ziemi. Odczuwam zmęczenie. Na „dole” świeci słońce. Jest dobrze-:)..

ps. Więcej zdjęć z tankowania w powietrzu w zakładce galeria. Film z kwietniowego tankowania na profilu 2Skrzydlo w ramach YouTube.

Autor: kpt. Marlena BIELEWICZ
oficer prasowy 2 SLT

 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony