Przejdź do treści
Źródło artykułu

Naukowcy: pył wulkaniczny jednak uszkadza silniki lotnicze

Zakaz lotów wprowadzony przez agencje lotnicze USA i Unii Europejskiej w kwietniu 2010 po wybuchu wulkanu Eyjafjoell na Islandii był słuszny. Pył wulkaniczny jest bowiem w stanie poważnie uszkodzić silnik turboodrzutowy – przekonują naukowcy.

O wynikach ich badań poinformował serwis BBC.

Ubiegłoroczny zakaz lotów na dwa tygodnie sparaliżował przestrzeń powietrzną nad Europą i częścią Oceanu Atlantyckiego. Spowodował straty przewoźników lotniczych szacowane na 1,5 do 2,5 mld euro, a jego skutki odczuło 10 mln pasażerów.

Zespół naukowców z University of Copenhagen w Danii i University of Iceland w Reykjaviku na Islandii postanowił zbadać rzeczywisty wpływ pyłu wulkanicznego na silniki lotnicze.

Badacze dokonali analizy wielkości i struktury cząsteczek popiołów wulkanicznych - głównego składnika pyłu – używając m.in. mikroskopii elektronowej, mikroskopii skaningowej oraz dyfrakcji promieni rentgenowskich. Wyniki badań ogłoszono w amerykańskim magazynie naukowym „Proceedings of the National Academy of science” (PNAS).

Jak wynika z badań, pył pochodzący z początkowych erupcji zawierał głównie cząstki o wielkości poniżej mikrometra o ostrych krawędziach. Był on lekki, o konsystencji pudru. Pył z późniejszej fazy erupcji zawierał cząstki większe, również ostre, działające jak proszek ścierny. Były one cięższe i przypominały konsystencją suchy piasek z morskiej plaży.

Jak powiedziała BBC dr Susan Stipp z University of Copenhagen, główna autorka publikacji, pył pochodzący bezpośrednio z eksplozji zawierał ostre ziarna o małej średnicy, uniesione w powietrze przez parę wodną pochodzącą z lodowca, znajdującego się wokół wulkanu. Ze względu na niewielką wagę utrzymywały się one w powietrzu długi czas, zamiast opaść, jak stało się to z pyłem cięższym i o grubszym ziarnie.

Pył wulkaniczny pochodzący z wczesnych stadiów eksplozji i częściowo z późniejszych, zaczyna mięknąć i topić się w temperaturze 1000 st. Celsjusza. Komory spalania nowoczesnych silników odrzutowych osiągają temperatury do 2000 st. Celsjusza. Według naukowców, jeśli samolot wleciałby w chmurę takiego pyłu, ostre cząsteczki uszkodziłyby okna, pogarszając widoczność oraz mogłyby uszkodzić pokrycie maszyny i jej system sterowania, dostając się w łożyska powierzchni sterowych. Z kolei pył, który dostałby się do komory spalania silników, mógł spowodować zdławienie ciągu, uszkodzenie łopat turbin i zablokowanie silników.

Jak przypomina BBC, w 1982 roku Boeing 747 linii British Airways dostał się w chmurę pyłu wulkanicznego pozostałego po eksplozji wulkanu Mount Galunggung w Indonezji. Pył spowodował zdławienie, a potem zgaśnięcie czterech silników i uszkodził okna, wywołując znaczne pogorszenie widzialności. Trzy silniki udało się jednak uruchomić i samolot przymusowo lądował.

Według dr Susan Stipp, wyniki badań jednoznacznie wskazują na to, że agencje zarządzające ruchem lotniczym miały absolutna rację zamykając przestrzeń powietrzną, zaś same badania umożliwią wypracowanie modelu, określającego, jak szybko, szeroko i wysoko może rozprzestrzenić się pył wulkaniczny po wybuchu. (PAP)

mmej/ agt/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony