Przejdź do treści
Źródło artykułu

Kawa ponowi próbę przelotu nad Mount Everestem

Szybowcowy mistrz świata Sebastian Kawa wyruszy 15 lutego do Nepalu, aby na przełomie lutego i marca jako pierwszy w świecie przelecieć szybowcem nad najwyższym szczytem świata Mount Everestem. Już raz z podobnej próby musiał zrezygnować.

Na piątkowej konferencji prasowej Kawa powiedział, że zaproponuje złotemu medaliście olimpijskiemu na normalnym obiekcie Kamilowi Stochowi, także wielkiemu pasjonatowi szybownictwa i posiadającemu licencję, wspólny lot w Beskidach.

W grudniu Kawa planował podjąć pierwszą w historii próbę przelotu nad najwyższym szczytem świata Mount Everestem, nie zdążył na czas załatwić wszystkich formalności. Wprawdzie miał wtedy oficjalną zgodę na loty w Himalajach, jednak procedury okazały się nie do przezwyciężenia. Czas i zawarte wtedy znajomości zrobiły swoje i szybownik może skoncentrować się tylko nad zrealizowaniem lotu.

"21 grudnia mnie i Krzysztofowi Stramie udało się przelecieć tylko nad dziesiątym co do wysokości szczytem świata Annapurną, wznoszącą się 8091 metrów nad poziomem morza. Mount Everest (8848 m n.p.m. - PAP) był w zasięgu 20-minutowego lotu. Niestety, pomimo zebrania niewyobrażalnie dużej liczby dokumentów, nie udało się zdobyć na czas wszystkich zezwoleń, jesteśmy bowiem pionierami tego przedsięwzięcia. Problemem okazał się nie sam przelot, a wykonanie go legalnie" - powiedział PAP piętnastokrotny szybowcowy mistrz świata i Europy, doktor nauk medycznych Kawa.

Poleci - jeszcze nie wiadomo, kto będzie drugim członkiem załogi - na szybowcu klasy otwartej ASH Mi o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 26 metrów i ważącym 550 kg. Czekający na nich na lotnisku w Pokharze szybowiec posiada mały silnik Wankla-Różyckiego, umożliwiający wzniesienie się na wysokość 2500 m. Po osiągnięciu tego pułapu silnik chowa się automatycznie za kabiną pilotów do kadłuba. Dalej szybowiec musi wznosić się wykorzystując korzystne warunki atmosferyczne.

Grudniowa próba dostarczyła Polakom dodatkowych informacji, które pomogły w jeszcze lepszym skompletowaniu niezbędnego sprzętu. Problemem były wówczas baterie żelowo-ołowiowe, niefunkcjonujące w temperaturze poniżej 20 stopni Celsjusza. Są one ważnych elementem wyposażenia szybowca, zasilają przyrządy pokładowe, służą także do wysunięcie i schowania silnika. Polscy szybownicy zabrali także butle tlenowe. Na potrzeby wyprawy powstały elektroniczne wersje map do GPS i do druku, a także numeryczna prognoza pogody, bardzo dokładna, na rejon całych Himalajów.

Kawa jest dobrej myśli i ma nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie dobrze i Mount Everest polscy szybownicy będą oglądać pod sobą jako pierwsi w historii. Kciuki za powodzenie przedsięwzięcia trzymać będą jego żona Anna oraz córki, pięcioletnia Marta oraz starsza od niej o sześć lat Ola.

"Wprawdzie termika w Himalajach jest nieprzewidywalna, to jednak mam nadzieję, że będzie dla nas łaskawa. Nikt przed nami tego nie zrobił. Byłoby wielką szkodą, gdyby himalajskie szczyty pozostały poza zasięgiem szybowników" - powiedział Kawa.

Piloci zabiorą ze sobą nad Mount Everest kilka zaadresowanych kopert z widokami najwyższych gór świata. Później wyślą je z Nepalu do Polski. (PAP)

jej/ krys/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony