Przejdź do treści
Samolot Vought SB2U Vindicator wykonuje patrol przeciwpodwodny nad konwojem WS12 (fot. USN/Domena publiczna/Wikimedia Commons)
Źródło artykułu

Z serii "Spotkania przy samolocie": Lotnictwo w walce z okrętami podwodnymi

W dniu 17 listopada 2019 r. (niedziela), o godzinie 12.00 Muzeum Lotnictwa Polskiego zaprasza na kolejne spotkanie prowadzone przez Jana Hoffmanna.

Zaproszenie na opowieść o historii lotnictwa kierowane jest zarówno do młodzieży, jak i dorosłych.

Prowadzone będą rozmowy o historii i współczesności działań lotnictwa morskiego przeciwko okrętom podwodnym.

Podczas I wojny światowej okręty podwodne stały się nowym zagrożeniem. Do patrolowania morza używane były wodnosamoloty i sterowce, a pierwszym pilotem, który zatopił okręt podwodny wroga był Fregatten-Leutnant Walter Zelezny, który 15 września 1916 używając należącej do lotnictwa marynarki Austro-Węgier łodzi latającej T1 Lohner o numerze bocznym L135 zatopił francuski okręt Foucault Q-70 dowodzony przez kapitana LV Léona Henri Dévina. Pod koniec wojny pojawił się sonar, ale prace nad nim zarzucono. Najskuteczniejszym sposobem przeciwdziałania okrętom podwodnym okazało się grupowanie statków w konwoje.

W odróżnieniu od okrętów podwodnych od początku tworzonych z myślą o walce na morzu, samoloty przez pierwsze dziesięć lat swojego istnienia były w ogromnej większości nieuzbrojone. Wojskowi nie podejrzewali jeszcze, jak wielką rolę aparaty latające odegrają w przyszłych zmaganiach. Na razie, kruche i powolne, przeznaczano do zadań rozpoznawczych i łącznikowych.

Zagrożenie ze strony okrętów podwodnych pojawiło się ponownie w czasie II wony światowej, uderzając szczególnie mocno w narody wyspiarskie, takie jak Japonia lub Wielka Brytania, uzależnione od morskich dostaw żywności, ropy i innych surowców.

Podczas II wojny światowej alianci opracowali wiele technik, taktyk i broni służących do zniszczenia wrogich okrętów. Wśród nich, przy użyciu lotnictwa i radaru były m.in.:
• bombardowanie lotnicze schronów U-Bootów w Breście i La Rochelle (było to zupełnie nieskuteczne)
• patrole samolotów dalekiego zasięgu w celu zmniejszenia "dziury atlantyckiej"
• lotniskowce eskortowe zapewniające osłonę lotniczą konwojom, także łatające dziurę
• Radionamiernik HF/DF fal wysokiej częstotliwości, służący do lokalizacji wrogiego okrętu podwodnego, gdy ten używa radia
• wprowadzenie radaru morskiego
• wprowadzenie radaru samolotowego
• reflektory poszukiwawcze Leigh, które wraz z radarem na samolotach pozwalały na zaskoczenie okrętu podwodnego w nocy na powierzchni.

Reflektor Leigha zamontowany pod skrzydłem samolotu Liberator należącego do Royal Air Force Coastal Command (fot. Royal Air Force official photographer: Miller (F/O)/Domena publiczna/Wikimedia Commons)

Do celów zwalczania okrętów podwodnych używano wielu środków powietrznych – od sterowców do czterosilnikowych bombowców. Najbardziej efektywne okazały się Lockheed Ventura, Consolidated PBY Catalina, Consolidated B-24 Liberator, Short Sunderland i Vickers Wellington. U-Booty nie były przy tym bezbronne: ich działa pokładowe były bardzo dobrą bronią przeciwlotniczą. Zgłosiły zestrzelenie 212 samolotów alianckich przy stracie 168 U-Bootów zatopionych przez samoloty. W pewnym momencie wojny został nawet wydany rozkaz "odpowiadania ogniem", który nakazywał pozostawanie na powierzchni i walkę.

Zapewnienie osłony lotniczej było sprawą kluczową. Niemcy w tym czasie wykorzystywali do atakowania statków i prowadzenia rozpoznania dla okrętów podwodnych samoloty dalekiego zasięgu Focke-Wulf Fw 200 "Condor". Większość z ich lotów odbywała się poza zasięgiem alianckich samolotów bazujących na lądzie, co spowodowało powstanie tzw. dziury atlantyckiej (Obszaru niedostępnego dla lotnictwa alianckiego ze względu na odległość od lądu). Na początku Brytyjczycy zastosowali tymczasowe rozwiązania dla tej sytuacji, takie jak statki CAM, zastąpione potem przez masowo produkowane i względnie tanie lotniskowce eskortowe budowane w Stanach Zjednoczonych i wykorzystywane zarówno przez US Navy jak i Royal Navy. Wprowadzili także samoloty patrolowe dalekiego zasięgu. Wiele U-Bootów obawiało się samolotów, ponieważ sama ich obecność wymuszała zwykle konieczność zanurzenia się i przerwania patrolu bądź ataku.

W późniejszym okresie wojny wynaleziono aktywne i pasywne boje sonarowe zrzucane z samolotów.

Od wprowadzenia okrętów podwodnych zdolnych do przenoszenia balistycznych pocisków rakietowych marynarki różnych krajów wkładają wiele wysiłku w zwalczanie zagrożenia z ich strony.


SH-60B SeaHawk wykonuje ćwiczebny atak torpedą przeciwpodwodną Mark 46
(fot. WEIDERMAN/Domena publiczna/Wikimedia Commons)

Siły przeciwpodwodne są wyposażone w coraz bardziej zaawansowane torpedy, bomby i inne ładunki głębinowe oraz sonary holowane (co miało zredukować problem szumów własnych) o dużym zasięgu. Helikoptery mogą latać w określonej odległości od okrętu i transmitować dane z boi do Centrum Informacji Bojowej. Mogą także oprócz boi sonarowych zrzucać torpedy samonaprowadzające się z pozycji oddalonej o wiele mil morskich od okrętu, który prowadził monitorowanie i analizę danych o okręcie podwodnym. Zanurzone okręty podwodne są zasadniczo ślepe na akcje podejmowane przez samoloty patrolowe, do momentu gdy te użyją aktywnego sonaru bądź odpalą jakąś broń, natomiast szybkość samolotu umożliwia szybkie przeszukanie podejrzanego obszaru.

Muzeum Lotnictwa Polskiego bardzo prosi o zgłoszenie w kasie chęci uczestnictwa w spotkaniu, gdyż wszyscy słuchacze będą mogli wykupić specjalne bilety wstępu.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony