Przejdź do treści
Bartolini Air na lotnisku w Łodzi, fot. Krzysztof Niewiadomski
Źródło artykułu

Bartolini Air: "Uważamy, że cały rynek szkoleniowy szybko otrząśnie się z kryzysu..."

Pomimo panującej pandemii koronowirusa i niepewności co do przyszłości branży lotniczej, ośrodki lotnicze (chociaż nie wszystkie) nadal intensywnie szkolą i w niektórych przypadkach nawet rozbudowywują swoje floty. Tak właśnie wygląda sytuacja w szkole lotniczej Bartolini Air. O jej bieżącej działalności, rynku szkoleń podczas pandemii, a także pomysłach sprzedaży udziałów Portu Lotniczego w Łodzi i przekształcenia go w hub cargo, rozmawiamy z Bartłomiejem Walasem, prezesem grupy Bartolini Air.

Dlapilota.pl: W ostatnich dniach pojawiły się informacje, że władze Łodzi zamierzają sprzedać swoje udziały w miejscowym Porcie Lotniczym i przekształcić go np. w hub cargo. Czy fakt ten może spowodować w przyszłości jakiekolwiek perturbacje dla ciągłości prowadzenia szkoleń lotniczych przez Bartolini Air?

Bartłomiej Walas:
Warto zauważyć, że miasto nie chce sprzedać obiektu, a jedynie udziały w spółce. I to nie wszystkie, tylko mniejszą część z nich, a w przypadku gdyby inwestor oczekiwał większościowego pakietu, miasto zastrzega sobie prawo do zachowania tzw. złotych akcji, by móc mieć wpływ na kluczowe decyzje. Pomysł nie polega więc na tym, żeby zaorać lotnisko i w tym miejscu postawić centrum handlowe, a jedynie, by sprowadzić inwestora, który wykorzysta świetne położenie Łodzi w celu uruchomienia tu dużego hubu przeładunkowego dla cargo. Nie zakładam, że taka zamiana akcjonariatu miałaby istotny wpływ na naszą działalność.


Dlapilota.pl: W środowisku lotniczym pojawiły się jednak głosy, że w związku z powyższym mogą Państwo rozważyć zmianę lokalizacji ośrodka i przeniesienie się na inny obiekt. I nie chodzi tutaj o Szymany, gdzie powstała w ostatnich dniach kolejna baza Bartolini Air. Być może to tylko plotki, ale...

BW:
Tak jak wspomniałem, nie widzę zagrożenia dla naszej działalności. Ktokolwiek będzie zarządzał lotniskiem, jest zainteresowany, żeby był na nim ruch i generował przychody. Jesteśmy dużym operatorem i płacimy za nasze operacje, więc dlaczego nowy udziałowiec miałby się pozbyć takiego klienta? Obecnie kontynuujemy nasze inwestycje na terenie lotniska. W roku 2021 flota Bartolini Air powiększy się o kolejne 3 samoloty. Na ukończeniu jest też remont dawnego terminala, do którego w marcu przeniesiemy naszą główną siedzibę, uruchamiając jednocześnie terminal GA z prawdziwego zdarzenia. Niezależnie od tego otwieramy w tym sezonie nową bazę na lotnisku Szymany, ale jest to związane z umową z firmą Ryanair, dla której w ramach Ryanair Mentored Programme wyszkolić mamy ponad 300 pilotów, a to wygeneruje ruch lotniczy, którego lotnisko w Łodzi już nie pomieści. Oczywiście z tego powodu, że loty szkolne wiążą się dużą liczbą lądowań oraz podejść instrumentalnych i łatwo generuje tłok w CTR. Uzyskaliśmy już stosowne rozszerzenie naszego certyfikatu ATO o bazę w Szymanach, ale jest to rozwój a nie przeniesienie działalności.

Dlapilota.pl: Ile operacji szkoleniowych rocznie wykonuje ośrodek Bartolini Air na EPLL?

BW:
Przeciętnie wykonujemy blisko 20 tys. operacji rocznie i mimo pandemii wciąż rośniemy, dlatego w drugiej połowie 2020 roku zakupiliśmy kolejnego, fabrycznie nowego, dwusilnikowego Tecnama P2006T i mamy już cztery takie samoloty we flocie (a w sumie ośrodek ma już 13 samolotów). I latamy przez cały rok – dzięki dużemu udziałowi szkoleń IFR, pogodowa sezonowość dotyka nas mniej niż inne ośrodki, choć oczywiście także ją odczuwamy.

Dlapilota.pl: Z tego wynika, że zdecydowanie jesteście największym użytkownikiem łódzkiego lotniska?

BW:
Zdecydowanie tak. Warto zwrócić uwagę, że dzięki nam lotnisko w Łodzi w roku 2020 znalazło się na 2 miejscu w Polsce, jeżeli chodzi o najniższy procentowy spadek liczby operacji w związku z pandemią. Mniejszy spadek ruchu zanotował tylko Babimost.


Dlapilota.pl: Jakie są plusy i minusy lotniska w Łodzi, jak w komentarzach oceniają je kursanci Państwa ośrodka?

BW:
Nie ulega wątpliwości, że dla przyszłych pilotów liniowych, szkolenie na lotnisku komunikacyjnym ma same plusy - kontrola ruchu lotniczego, twardo egzekwowane procedury, wyposażenie lotniska w pomoce nawigacyjne do podejść instrumentalnych. Pomyślmy jak olbrzymią zaletą jest to, że pilot szkolony do uprawnień IR nie musi nigdzie lecieć by zacząć ćwiczyć podejścia. Tu z chwilą uruchomienia silnika, jak trochę zmruży oczy, może się poczuć jak pilot liniowy wykonujący swoje zadanie. To oczywiście wymaga zarówno od niego jak i od naszych instruktorów więcej wysiłku i wyższego profesjonalizmu od pierwszego dnia szkolenia do PPL. Ale to po prostu podnosi jakość szkolenia w Bartolini Air i w przyszłości procentuje. Prawie wszyscy nasi uczniowie (pochodzący w dużej części z zagranicy) są bardzo zadowoleni z łódzkiego lotniska i generalnie z Polski jako miejsca do szkolenia.

Przy tym warto powiedzieć, że władze portu lotniczego w Łodzi traktują nas jako równorzędnego partnera biznesowego. Wiele rzeczy jest z nami konsultowanych i wspólnie organizowanych, tak abyśmy mogli operować bez zbędnych przeszkód. A to duży komfort i myślę, że niejedno lotnisko mogłoby się na takiej współpracy z ośrodkami szkolenia pilotów wzorować - dla obopólnych korzyści. To samo mogę powiedzieć o ekipie kontrolerów. Minusem jest na pewno to, że w dobie pandemii godziny pracy lotniska są trochę skrócone i nie jesteśmy w stanie wykonać takiej liczby operacji, jaką byśmy sobie życzyli. Ale pandemia ma ogromny wpływ na prawie wszystkie dziedziny życia, więc trudno mieć do kogoś o to pretensje. Ważne, że udaje nam się latać nieprzerwanie i nie mniej niż w ubiegłych latach.

Dlapilota.pl: I na koniec naszej rozmowy proszę powiedzieć, czy pandemia koronowirusa spowodowała mniejsze zainteresowanie szkoleniami lotniczymi? Obecnie linie lotnicze raczej zwalniają, niż zatrudniają, a piloci bez pracy często muszą podejmować trudną decyzję o przebranżowieniu się...

BW:
Tu jest pewien paradoks. Zainteresowanie w ogóle nie spadło. Nasz dział handlowy ma pełne ręce roboty. Jedyna znacząca zmiana polega na tym, że kandydaci na pilotów często odkładają nieco w czasie decyzję o szkoleniu lub potrzebują nieco więcej informacji do podjęcia, bądź co bądź, kluczowej w ich życiu decyzji. Natomiast mamy to szczęście, że jakość naszych szkoleń ma w Europie Zachodniej świetną opinię, którą wzmocnił jeszcze wybór Bartolini Air jako autoryzowanego partnera szkoleniowego dla Ryanair. My pracujemy więc ciągle na pełnych obrotach. Ale uważamy, że cały rynek szkoleniowy szybko otrząśnie się z kryzysu. Ludzie z pasją zawsze byli gotowi na poświęcenie i ci, którzy naprawdę marzą o zawodzie pilota, nie rezygnują z tego z powodu pandemii. Tym bardziej, że ona nie będzie trwała wiecznie i ci, którzy zaczynają szkolić się teraz, będą gotowi do pracy w liniach akurat wtedy, gdy linie lotnicze wrócą do normalnego działania. Trochę jak z akcjami – nie sztuka kupić akcje na górce.


Nie zapominajmy też, że czas płynie, piloci odchodzą na emeryturę, a niektórzy wręcz rezygnują z pracy z powodu słabych zarobków podczas kryzysu. Więc może się okazać, że za 2-3 lata deficyt pilotów na świecie będzie jeszcze dotkliwszy niż w 2019 roku. A mówiąc o konkretach - nasz partner Ryanair ponownie rozpoczął rekrutacje pilotów i kilkoro absolwentów Bartolini Air na dniach udaje się na rozmowy kwalifikacyjne do Dublina. Ryanair myśli długoterminowo, tudzież bierze pod uwagę powrót do latania B737 w wersji Max. Jak wszyscy wiemy, operator zwiększył nawet swoje zamówienie u Boeinga.

Dlapilota.pl: Dziękujemy za rozmowę.

BW:
Dziękuję.


Autor zdjęć: Krzysztof Niewiadomski

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony