Przejdź do treści
Mój nowy Nucleon. Czy pokocham go równie mocno jak Force’a?

Mój nowy Nucleon. Czy pokocham go równie mocno jak Force’a?

Jesień 2011 była bardzo lotna. Wspaniała pogoda, świetne warunki do latania. Przyroda w ten sposób wynagrodziła nam chłodny i deszczowy lipiec. To właśnie jesienią wykonałem wiele wspaniałych lotów. Potem nadeszła zima. Na szczęście dla mnie – z małą ilością śniegu. Nie lubię białego puchu a jedyną osobą, która rozpaczała z powodu jego niedostatku, był mój synek. Liczyłem, że zima będzie trochę mroźna, ale sucha. Zamiast tego często padał deszcz. Nie dało się polatać. Siedziałem więc w i oglądałem filmy o tematyce paralotniowej myśląc – co by tu zmienić na nowy sezon? Należę do ludzi, którzy szybko nudzą się swoimi zabawkami. Właśnie dlatego szybko nudzą mi się skrzydła i napędy, które posiadam. Najchętniej zmieniałbym sprzęt dwa razy w roku. Niestety nie stać mnie na to. Gdybym był zamożny, i tak straciłbym wszystkie pieniądze na sprzęt. Ale miałbym wówczas Apco Force we wszystkich kolorystykach, w jakich występuje, Paramanię GTR, Hadrona, Plasmę, Nucleona, Speedstera i wszystkie skrzydła, które mi się tylko zamarzą. Niestety nie stać mnie na to. Zamiast tego, wymieniam sprzęt co roku, dając sobie w ten sposób namiastkę luksusu posiadania różnego sprzętu. Ma to jeszcze jedną zaletę. Można sprzedać mało zużyty i prawie nowy sprzęt za dobre pieniądze i kupić nowy – nie dokładając wiele do zakupu nowego. Najlepiej jeszcze, gdy ten sprzęt będzie inny od poprzedniego. I właśnie tym punktem różnię się od innych, którzy przyzwyczajają się do konkretnego modelu czy marki. Mnie to przyzwyczajanie po prostu nudzi. Przyznaję, że ta moja wada, którą jednocześnie uważam za zaletę, gdyż przydaje mi się do prowadzenia mojej strony www.

Najpierw myślałem, czy zmienić mojego Mostera na inny napęd. Przecież mam go już „aż” dwa lata! Ileż można latać jednym napędem? Moi koledzy z powodzeniem używają tego samego sprzętu od lat. Zdążyli go poznać i jestem pewny, że gdyby byli niezadowoleni, z pewnością by się go pozbyli. Jednak pomyślałem, że mój Moster jest prawie nowy, z niewielkim nalotem, więc mogę sprzedać go w dobrej cenie. Miałem nawet wstępne propozycje. Ale co kupię w zamian? To już nie jest takie proste. Silnik bezawaryjny, lekki, mocny. Ale odczuwałem silną potrzebę zmiany, bo nie będę sobą gdy zostanę przy jednym. Wpadłem na pomysł, by sprawić sobie nowy kosz! To przecież prawie tak, jakby zmienić napęd. Rozpocząłem poszukiwania nowego kosza. Pod uwagę brałem kosz z napędu Kaliber Wojtka Pierzyńskiego http://dynamicsport.pl/ . Lekkie, mocne, przy tym piękne i wiem, że robi także wersje dla silników Ventor oraz Moster. Przypadkiem trafiłem na kosze firmy Motoparafly http://www.motoparafly.com/ (to ci od Solo-V i trajek X-Max). Kosz tej firmy okazał się solidny, dobrze przemyślany i ładny. Posiada bardzo wygodne ruchome wypory. Jakość wykonania na najwyższym poziomie. Producent nieźle musiał się namęczyć, aby dopasować kosz do mojej uprzęży i podwieszenia. Ale zrobił to w rozsądnych pieniądzach. Tym sposobem zmieniłem napęd, nie zmieniając go! A gdy znów mi się znudzi, kupię kolejny kosz. Przez ten czas uzbieram pieniądze na jedynie dla mnie słuszny napęd – Samuraj! Na razie wybrałem tańszą alternatywę, bo nie mam środków finansowych. Oczywiście oryginalny kosz EC25 sobie zostawiłem, by zawsze móc powrócić do oryginału. Na pewno docelowo muszę mieć Samuraja! To już postanowione i czekam na oficjalną premierę.

Jak Wam się podoba mój nowy Moster w koszu Motoparafly?

Inaczej sprawa wygląda w przypadku skrzydła. Choć co rok starałem się je wymieniać, tym razem miałem mieszane uczucia. Zmiana skrzydeł zawsze mnie kręciła… dopóki nie trafiłem na Apco Force. Gdy otrzymałem go na testy, wykonałem kilka dłuższych lotów. Po zwrocie Force’a Walterowi, nie mogłem spać! Już nie chciałem mojego Reactiona. Wciąż myślałem tylko o nowo oblatanym skrzydle. Sprzedałem „Reksia” i natychmiast zamówiłem niebieskie Apco Force. Nie będę się powtarzał i wychwalał zalety tego skrzydła. Dodam tylko, że jest to najlepsza konstrukcja, na jakiej dotychczas latałem. Jest to paralotnia, która według mnie najłatwiej startuje w bezwietrzu. W sezonie 2011 wykonałem około 60 startów. Żadnego nie spaliłem, nawet startując z wiatrem bocznym czy wręcz – z delikatnym wiatrem. Ale nawet mając tak wspaniałe skrzydło, co jakiś czas odzywał się we mnie mój zew posiadania czegoś nowego. Dzieliłem się moimi „genialnymi” pomysłami z chłopakami z lotniska. „Co znów kombinujesz?„, „Zobaczysz, że będziesz żałował!„, „Przecież masz dobre.” – tak reagowali na mój nowy pomysł. Decyzja o zmianie skrzydła wciąż we mnie dojrzewała. W końcu zdecydowałem – zmieniam i koniec! Po kilku telefonach do znajomych, miałem już kupca na moje Apco. Zdziwiłem się, jak duży popyt jest na te skrzydła. Wysłałem skrzydło do klienta w Norwegii. Tutaj wielkie podziękowania dla Krzyśka z Techno-Fly www.techno-fly.com , który skrzydło zawiózł do Norwegii i Janka Młodyszewskiego http://www.norwayparamotor.com/ , który znalazł mi dobrego klienta. Po wysłaniu skrzydła zaczęły się wątpliwości. Do chwili obecnej nie wiem, czy postąpiłem słusznie pozbywając się skrzydła. To dziwne uczucie. Dotychczas, gdy sprzedawałem kolejne skrzydła, byłem szczęśliwy i podniecony faktem spróbowania czegoś nowego. Tym razem, nie jestem pewny swej decyzji. Szkoda mi tego skrzydła!

Zacząłem szukać dla siebie nowej paralotni. Plasma? GTR? A może… Hadron? Latałem na zwrotnym skrzydle i nie zamierzam przesiadać się na materac. Ale też byłem przyzwyczajony do bezpieczeństwa, które oferował mi Force, więc po nowym skrzydle oczekiwałem bezpieczeństwa pasywnego. Gdy oglądałem śmigających na Hadronie Grześka czy Kamila, byłem pod ogromnym wrażeniem. Wiem – lata pilot, nie skrzydło. Trzeba mieć umiejętności. Ja takich nie mam. Mimo to na początku pomyślałem, że to właśnie Hadron jest skrzydłem wprost dla mnie. Zwrotny i zwinny. Gdy już byłem nieźle nakręcony, zasięgnąłem porady u kilku pilotów – co mam wybrać? Wszyscy byli zgodni – Nucleon, über alles!

Hadrona mi delikatnie odradzono – i jak sądzę słusznie, ze względu na jego przeznaczenie. Jest to skrzydło prototypowe, które ma mieć swojego następcę. Hadron służy do wykonywania szybkich slalomów na zawodach. Co do Plasmy, zdania były podzielone. Skrzydło ma bardzo dobre opinie, ale zwracano mi uwagę, że oprócz zalet, w gorszych warunkach skrzydło trzeba pilnować i nie da mi takiego poczucia bezpieczeństwa jak Nucleon.

Skoro ten Nucleon jest taki dobry, to nie byłbym sobą, gdybym go nie spróbował. Dotychczas tylko raz udało się na nim polatać. Jakoś niespecjalnie dobrze wspominam ten lot. W końcu zdecydowałem się zakupić Nucleona 27 – oczywiście niebieskiego.

Przyzwyczaiłem się do rozwiązań zastosowanych w Apco Force. Będę musiał przesiąść się na produkt innej firmy. Na pewno zgodzicie się, że w lataniu nawet subtelne zmiany sprawiają, że wyraźnie czuć różnice podczas lotu na różnych konstrukcjach. Zawsze wychodziłem z założenia, że podczas krótkiego lotu nie można ocenić zachowania i cech skrzydła. W moich krótkich opisach zawarłem mocno subiektywne cechy każdej z oblatanych przeze mnie konstrukcji. Zanim napiszę coś o moim nowym Nucleonie, dam mu szansę i polatam kilka godzin. Przyzwyczaję się, by być obiektywnym. Gdy lata się kilkadziesiąt na jednym skrzydle, trzeba wyrozumiale podchodzić do nowo testowanego, innego produktu. Tymczasem spotykam opinie, że wszystko, co nie wychodzi z fabryki Dudka, jest po prostu złe, nie da się na tym latać i „nawet trymery działają dziwnie”. Ja i wielu innych wyłamałem się z szeregu. Muszę przyznać, że Force chyba jeszcze długo zostanie moim faworytem wśród skrzydeł. Stawiam też tezę, że „Dudkowcy” po prostu są mało obiektywni. Przed zakupem Apco byłem napastowany tekstami, typu „to na pewno nie będzie chciało latać„, „po co się wyłamujesz?„, „linki są jak sznurówki„. Ale byłem uparty. Teraz wiem, że lepiej samemu spróbować i mieć na ten temat własne zdanie.

Gdy przyszła upragniona paczka z Nucleonem, nawet żona zauważyła, że jakoś mam mieszane uczucia. „Poprzednio cieszyłeś się bardziej” – stwierdziła. Może i tak, ale dam szansę tej konstrukcji i spróbuję polubić. Czy mi się to uda? Na pewno, bo tylu użytkowników tego skrzydła nie może się mylić! Tak czy inaczej nie wierzę, że polatam nim za długo, bo taki już jestem. A co będzie następne? Złośliwi już wiedzą. Wiem też, że niektórzy i zakłady porobili. Pomyślę o tym lecąc moim nowym Nucleonem.

Dotychczas wykonałem dwa loty. To za mało, żebym mógł coś napisać treściwego. Zbyt jestem przyzwyczajony do Apco Force, więc lot Nucleonem odczuwam inaczej. Wcale nie gorzej – ale inaczej. Na pewno startuje się gorzej. Ale i tak z tych dwóch startów żadnego nie spaliłem. W locie w turbulencji Nucleon sprawuje się łagodniej, ale choć profil Apco mocno pracował, skrzydło nigdy nie zaklapiło. Na pewno cieszę się, że chłopcy z Krasnegostawu doradzili mi rozmiar 27 przy 90kg mojej wagi. Ten rozmiar wydaje mi się równie zwrotny jak Force. Zobaczymy jak będzie ze startami Nucleonem w bezwietrzu…

Ciąg dalszy opiszę gdy więcej polatam i się przyzwyczaję do nowego skrzydła. Zresztą – o Nucleonie nie ma co pisać. Lata na tym tak wielu pilotów, że moja opinia nie wniesie niewiele nowego…

Pozdrawiam dla wszystkich pilotów – niezależnie od tego, na czym latają.

Leszek Klich

Więcej zdjęć na blogu Leszka Klicha

FacebookTwitterWykop

Nasze strony