Przejdź do treści
Bezzałogowy statek powietrzny
Źródło artykułu

Komercyjne wykorzystanie dronów…czyli jakie? FAA w kropce

Latanie dronami dla przyjemności jest w Stanach Zjednoczonych legalne, jednak podczas gdy Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA) opracowuje ostateczny kształt regulacji lotów bezzałogowców, nadal nie jest jasno określone co jest, a co nie jest dozwolonym komercyjnym użytkiem.
 
Przekonali się o tym na własnej skórze dwaj hobbyści. Steve Girard z Portland prowadził stronę internetową, na której zamieszczał zdjęcia wykonane z drona. Po zakupie drona DJI Phantom, Girard zaczął sprzedawać te fotografie jako tapety na pulpit. Za każdą pobierał opłatę w wysokości kilku dolarów. W marcu na jego pocztę głosową nagrał się mężczyzna, który przedstawił się jako Bobby Reed z Okręgowego Biura Ds. Standaryzjacji FAA w Portland. Miał powiedzieć Girardowi, że ktoś wkrótce zgłosi się do niego w sprawie usunięcia strony www.

Girard o całej sprawie powiadomił lokalną gazetę Portland Press Herald, usunął ze strony ceny zdjęć i o tym fakcie powiadomił również FAA. Jednak nadal dostawał telefony każące mu usunąć stronę. Uporczywe dzwonienie się skończyło dopiero, gdy mężczyzna opublikował na stronie jedno z nagrań. FAA sprawy nie skomentowało.

Tymczasem entuzjasta dronów z Tampy na Florydzie, Jayson Hanes również w marcu dostał list od FAA, w którym przeczytał, że łamie prawa związane z dozwolonym użytkiem tych maszyn. FAA jako dowód przywołuje kanał Hanesa na portalu YouTube, gdzie jest wiele filmów okolicy Zatoki Tampa nagranych z powietrza.


Zdaniem niektórych, Hanes znalazł się na celowniku FAA, ponieważ postanowił spieniężyć swoje filmy na portalu YouTube. To jednak nie wynikało jasno z treści listu. Sam zainteresowany dziwi się całej sprawie i przywołuje przykłady wielu innych użytkowników portalu, którzy komercyjnie wykorzystywali swoje filmy nagrane za pomocą dronów. Hanes nie usunął nagrań, a strona Girarda wciąż istnieje, jednak bez opcji kupowania zdjęć. Obaj mężczyźni twierdzą, że nie zrobili nic złego. Nie wiadomo, czy ze strony FAA padło w tej sprawie ostatnie słowo.

Nie wiadomo też czy agencja miała zamiar poprzeć słowa czynami. W czasie, gdy powstawał ten tekst, nie było w Stanach Zjednoczonych przypadku, aby ktokolwiek został przez FAA pociągnięty do odpowiedzialności za komercyjne wykorzystanie dronów. Prawnik Peter Sachs zwraca uwagę, że dopóki FAA nie opublikuje reguł użytkowania bezzałogowców, nie ma obecnie prawa, na podstawie którego można ścigać takie przypadki jak Girard czy Hanes.

Jakie jest więc stanowisko FAA wobec krążących w sieci zdjęć z dronów? Trudno powiedzieć. Ekspert od prawa dotyczącego bezzałogowców, Brendan Schulman, który w przeszłości bronił pilotów dronów przed zarzutami lekkomyślnego pilotażu, uważa że z listu do Hanesa nie wynika jasno jaka jest pozycja FAA w tej sprawie.  Warto także wspomnieć, że każde z 9 regionalnych biur FAA ma pewną autonomię, co jeszcze bardziej komplikuje ustalenie jednego stanowiska w ramach agencji. W kontekście wykorzystania dronów sporo zamieszania powoduje też termin „komercyjny”.  - Jeśli na loty dronami będziemy patrzeć przez pryzmat lotnictwa pasażerskiego, wyniki będą co najmniej dziwne – mówi prawnik Brian D. Smith.


"Prosty przykład: Liczy się intencja pilota w czasie wykonywania lotu, a nie to, czy później ktoś zarobił pieniądze na fotografiach czy nagraniu. Nawet jeśli pilot-hobbysta zarobi na zdjęciach z lotu, który był wykonany „dla zabawy” FAA nie może traktować tego jako wykorzystanie komercyjne, i na odwrót"
– mówi znawczyni prawa lotniczego Loretta Alkalay.

To jednak nie oznacza, że hobbyści mogą latać, robić zdjęcia a następnie je sprzedawać, a gdy zapuka do nich FAA twierdzić, że przecież są tylko hobbystami. – To może być wykorzystane jako dowód. Jeśli wykonujesz loty i sprzedajesz zdjęcia czy filmy, FAA może w końcu ci to zarzucić, a nagrania będą wtedy świadczyć przeciwko tobie, bo okaże się, że łamałeś prawo latając zbyt blisko lotnisk czy powyżej poziomu 400 stóp – dodaje Alkalay.

Skoro tylko kilku operatorów dronów zostało “namierzonych”, to jakie są kryteria ich wyboru? Pech, czy odrobina zazdrości? Wielu entuzjastów podejrzewa, że wraz ze wzrostem popularności bezzałogowców rośnie konkurencja na rynku fotografii lotniczej, więc można przypuszczać, że to piloci donoszą na swoich kolegów.


Pojawiły się też głosy, że namierzanie stron internetowych i kanałów na YouTube dowodzi złego wykorzystania czasu i środków przez inspektorów FAA. Na chwilę obecną w USA zatrudnionych jest nieco ponad 4 tys. inspektorów, których zadaniem jest praca na rzecz poprawy bezpieczeństwa m.in. w lotnictwie pasażerskim. Po co więc tracą czas tropiąc nieszkodliwych operatorów dronów i ich filmiki?

- Gdy pracowałam w FAA, wszyscy skupialiśmy się na największych problemach zagrażających bezpieczeństwu. Czy jednym z największych zagadnień dotyczących bezpieczeństwa i dronów, jest fakt, że ktoś zarabia na filmikach w internecie? To absurd – mówi Alkalay. "Informacja jaką Girard i Hanes dostali od FAA nie miała nic wspólnego z bezpieczeństwem, które agencja tak ochoczo wymienia jako priorytet jeśli chodzi o nadzór nad bezzałogowcami" dodała.

Co wobec tego zamieszania mają zrobić piloci-hobbyści? Najlepiej uspokoić się, ale pozostać czujnym i starać się nie dać FAA powodu do zainteresowania własną osobą. Powinni też pamiętać, że regulacje prawne dopiero powstają – 24 kwietnia zakończy się 60-dniowy okres publicznych konsultacji nad projektem zmian. Obecnie FAA na masową skalę nie usuwa z sieci filmów nagranych dronami, co nie znaczy, że nie zrobi tego w przyszłości. Jeśli chcesz mieć pewność, że twoim filmom na YouTube nic nie grozi, najwyższy czas zabrać głos w tej sprawie.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony