Przejdź do treści
Zagłada baz lotniczych - częśc 1
Źródło artykułu

Zagłada baz lotniczych – część 1

Opuszczone i płonące  lotniska, nad nimi bezkarne niemieckie bombowce - to jeden z wielu tragicznych obrazów  września 1939 r. utrwalonych w zbiorowej pamięci Polaków. Ewakuacja eskadr na lotniska zapasowe wynikała z planów mobilizacyjnych. Lotnictwo armijne miało działać z lotnisk polowych na zasadach wojny 1920 r., a więc w warunkach ciągłej improwizacji, często bez związku ze specjalizacją eskadr i przy słabym przeciwdziałaniu przeciwnika.

Mechaniczne rozdzielenie eskadr pomiędzy armie polowe i SGO było błędem. Nie brano pod uwagę, że w tej wojnie warunki będzie dyktował agresor dysponujący potężnym lotnictwem. Zniszczenie baz lotniczych spowodowało rozpad systemu logistycznego. Lotnictwo pozbawione stałych baz warsztatowych i ciągłego zaopatrzenia nie mogło wykonywać swoich podstawowych zadań.

Mobilizacja lotnictwa w sierpniu 1939 r. przebiegła bardzo sprawnie. Zlikwidowano pułki lotnicze, a eskadry przydzielono do dyspozycji dowódców armii polowych. Samoloty przeleciały na lotniska operacyjne, po czym Luftwaffe  zbombardowało bazy lotnicze. Najpiękniejsze polskie lotniska zostały  wystawione na pierwszy ogień. Zdaniem wielu autorów ewakuacja na lotniska operacyjne była sukcesem ponieważ pierwsze uderzenia trafiły w próżnię. Czy próżnią nazwać można budowane ogromnym wysiłkiem, znakomicie wyposażone lotniska garnizonowe? O tym milczymy. Bilans zysków i strat jaki przyniosła wojenna organizacja lotnictwa nigdy nie został przeprowadzony.

Rozproszenie skromnych sił zaprzepaściło możliwość uderzenia lotniczego na rejony koncentracji oraz główne kierunki natarcia wojsk niemieckich. Naczelne Dowództwo nigdy nie doceniało skoncentrowanej siły uderzeniowej lotnictwa, dlatego w tym artykule zamierzamy rozprawić się z mitem o celowości rozformowaniu pułków i zbawiennej ewakuacji eskadr na lotniska polowe.


Samodzielość lotnictwa jako pochodna samodzielności obronnej II RP

Lotnictwo Wojskowe dysponowało potencjałem ludzkim, który przy lepszej organizacji i wyposażeniu w sprzęt, dawałby cień szansy na prowadzenie skutecznej obrony przeciwko lotnictwu niemieckiemu. Osiągnięcie magicznej liczby stu eskadr leżało w możliwościach RP. Polska doktryna obronna powinna brać pod uwagę obronę części terytorium. Realistyczny plan obrony oparty o system twierdz i umocnień ciągnący się wzdłuż wielkich rzek od Przemyśla do Grodna umożliwiał stworzenie takiego kordonu. Pozwoliłoby to na organizację stałych lotnisk, warsztatów oraz składnic z zaopatrzeniem dla całego lotnictwa. Parasol ochronny lotnictwa zapewniłby osłonę miejsc o znaczeniu strategicznym, przede wszystkim terenów koncentracji odwodów uderzeniowych, węzłów komunikacyjnych oraz ogniowe wsparcie wojsk lądowych. Siły skoncentrowane na obronie wąskiego pasa frontu, ugrupowane w trzech rzutach, wspierane przez lotnictwo  taktyczne, dysponujące artylerią p-panc z powodzeniem powstrzymywały by lekkie czołgi niemieckie.

Słowem kluczem w tym wypadku jest SAMODZIELNOŚĆ rozumiana w trzech wymiarach jako: samodzielność  w myśleniu i działaniu osób i instytucji wojskowych. Samodzielność lotnictwa jako warunek jego rozwoju. Samodzielność obronna kraju jako rzecz sama w sobie, ale przecież ściśle związana z pozostałymi. Polskie elity wojskowe nie potrafiły zerwać z obskuranckim i w istocie pogardliwym stosunkiem do broni technicznych.

Wzorem dla Polaków powinna być obrona Finlandii i dzieło generała Manerheima. Niekonwencjonalne metody walki, mobilizacja całego społeczeństwa, maksymalne wykorzystanie warunków terenowych, operacyjne wykorzystanie lotnictwa jako wszechstronnej i samodzielnej broni oraz na koniec korzyści wynikające z sojuszów - oto warunki zwycięstwa. Poglądy Clausewitza wyrażone w dziele „O wojnie” są nauczane w każdej wyższej uczelni wojskowej. Marszałek Mannerheim potrafił je skutecznie zaadaptować do obrony kraju, a Rydz-Śmigły - nie.


                               PZL P.11c na lotnisku polowym, wrzesień 1939. Fot: Legendy Lotnictwa

Polski plan obrony zakładał opóźnianie i odchodzenie na kolejne linie obrony, dopiero w razie konieczności zakładano wycofanie się na linię wielkich rzek, czekano na rozstrzygnięcie na zachodzie. Rydz-Śmigły na tajnej naradzie w lutym 1939 r. powiedział, że Polska przegra pierwszą fazę wojny. Z kolei szef sztabu Głównego stwierdził, że samodzielnie nie jesteśmy w stanie powstrzymać ofensywy niemieckiej w związku z tym trzeba czekać do chwili zwycięstwa na Zachodzie. Apatia i melancholia płynące z tych relacji najlepiej oddają w jakim strasznym kompleksie niemożności znaleźli się  decydenci wojskowi.

Opierając swoją strategię obronną na obcych gwarancjach Naczelne Dowództwo WP zignorowało budowę samodzielności obronnej. Choć znana była rozbudowa niemieckich sił pancernych i lotnictwa, II RP wydawała pieniądze na „gadżety ofensywne” jak oceaniczne okręty podwodne, duże niszczyciele czy artylerię najcięższą do niszczenia bunkrów zamiast rozbudować artylerię p-lot i p-panc oraz lotnictwo myśliwskie. Nie sięgano do nauki Clausewitza, który wskazywał siły i środki nowoczesnej obrony. W 1939 r. Polska miała 4 mln przeszkolonych rezerwistów, społeczeństwo rwało się do walki gdyby na tej bazie stworzono siły o charakterze obrony terytorialnej żołnierze tych formacji broniliby swych małych  ojczyzn z najwyższym oddaniem, odciążając wojska operacyjne, w razie potrzeby mogliby przejść do zadań nieregularnych. Wojskom lądowym potrzebne było wsparcie lotnicze i osłona przed sztukasami do czego nasi stratedzy nie mieli ani serca, ani głowy.

Samodzielne lotnictwo było poza możliwościami percepcji ówczesnych decydentów. Pierwszym i jedynym krokiem poczynionym w tym kierunku było utworzenie Brygad: Bombowej i Pościgowej podległych Naczelnemu Wodzowi. Ich skuteczność jest przedmiotem dyskusji. Brygada Pościgowa do 6 września z rozmaitym powodzeniem broniła Warszawy, później jej aktywność spadła. Brygada Bombowa została użyta w sposób chaotyczny i niepełny, atakowała pojedynczymi kluczami lub eskadrami korpusy pancerno-motorowe pod Radomskiem i Różanem ponosząc duże straty przy mizernych efektach. Naczelne Dowództwo nie potrafiło zorganizować dużej wyprawy bombowej osłanianej przez myśliwce Brygady Pościgowej. Ataki na niemieckie kolumny wykonywano z inicjatywy dowództwa brygady . Iluzja samodzielności dała iluzoryczne rezultaty.


                           Myśliwce PZL P.11c ze 141 Eskadry Myśliwskiej 4 PL na Okęciu. Fot: NAC

Bazy Lotnicze
                              
Doświadczenia wyniesione z wojen 1918-1920 r. wskazywały na prostą zależność pomiędzy poziomem rozwoju lotnictwa, a ilością lotnisk, okazało się, że prymitywne lotnictwo potrzebuje większej ilości lotnisk. Według nomenklatury z 1938 r. lotniska wojskowe w Polsce dzieliły się na: garnizonowe, operacyjne, polowe i pozorowane. W dniu wybuchu wojny mieliśmy 23 lotniska garnizonowe z tego w zachodniej części kraju – 6, w pasie środkowym- 12, w części wschodniej- 5. Dysponowaliśmy też 38 lotniskami operacyjnymi tajnymi i jawnymi oraz 260 polowymi. W latach 1921- 1939 na budowę lotnisk i rozbudowę infrastruktury wydano ok. 150 mln zł.

Lotniska stałe  garnizonowe i fabryczne wyposażone w infrastrukturę techniczną i administracyjno-koszarową posiadały dobrze utrzymane pola wzlotów przygotowane do przyjęcia wszystkich eksploatowanych w Polsce samolotów. W razie wybuchu wojny miały pełnić funkcję baz mobilizacyjnych oraz ośrodków remontowo-logistycznych lotnictwa. Bazy lotnicze miały pełnić funkcję jednostek zapasowych w stosunku do oddziałów walczących na froncie, które wystawił własny pułk. Po rozwiązaniu pułków lotniczych powinny zorganizować rezerwowe komendy ruchomych parków lotniczych oraz rezerwowe plutony: parkowe, warsztatowe, techniczne, obsługi,  samochodowe, samolotów sanitarnych, wartownicze oraz samodzielne patrole meteorologiczne. W strukturze bazy lotniczej przewidziano również eskadry zapasowe służące szkoleniu kadry i żołnierzy poborowych.

Ruchome parki lotnicze powinny zapewnić uzupełnienie personelu w jednostkach lotniczych swojej armii, zaopatrywanie w sprzęt i potrzebne materiały oraz prowadzić naprawy sprzętu i jego ewakuację. W skład parku wchodziły: komenda wraz z drużyną samochodową, składnica oraz trzy plutony: parkowy, warsztatowy i techniczny. Składnica parku (kierownik, magazynierzy i drużyna rozdzielcza) posiadała zapas materiałów i części zamiennych. Tak więc na lotniskach rozwiązanych pułków  powstało sześć baz zachowujących pułkową numerację , oprócz tego bazy lotnicze powstały w centrach szkolenia lotniczego i dużych składnicach materiałowych.  J. Pawlak w książce „Płonące bazy-wrzesień 1939 r.” wymienia następujące bazy:  Baza Lotnicza Nr-1 Warszawa-Okęcie, BL Nr-2 Kraków – Rakowice, BL Nr-3 Poznań – Ławica, BL Nr-4 Toruń, BL-Nr-5 Wilno-Porubanek, BL Nr-6 Lwów-Skniłów oprócz tego BL Bydgoszcz, BL Dęblin, BL Krosno, BL Małaszewicze.


Pomnik ku czci Józefa Piłsudskiego na lotnisku wojskowym na Okęciu w Warszawie Fot: NAC

Niestety już w pierwszych dniach września straciły one możność działania. Ustawicznie bombardowane przez Luftwaffe, zagrożone atakiem pancernych zagonów w swych macierzystych siedzibach, ruszają na ewakuacyjną poniewierkę. Na jej szlaku atakowane przez V kolumnę i sztukasy docierają na wschód aby wpaść w łapy Armii Czerwonej, na końcu tej gehenny czekał często bolszewicki łagier lub katyński dół...

Najlepsze lotniska znajdywały się na terenie byłego zaboru pruskiego. Naczelne dowództwo owładnięte ideą przyszłej wojny polsko-rosyjskiej rozbudowało dawne lotniska niemieckie, zamiast lokalizować je w centralnej części kraju. Bazy lotnicze takie jak Kraków, Poznań, Toruń, Bydgoszcz, Grudziądz leżące w pobliżu granicy z Niemcami były nie do obrony. Dlatego w marcu 1939 r. przewidywano ewakuację bazy z Krakowa do Lwowa, z Poznania do Lublina, oraz z Torunia Bydgoszczy do Małaszewicz. Baza Małaszewicze – grobowiec Łosi, znosiła w osamotnieniu ciosy Luftwaffe, chociaż jej zadania mobilizacyjne były rozległe, do obrony p-lot przeznaczono tylko cztery gniazda km-ów i pluton artylerii p-lot (2 działa Bofors 40 mm.)

Na lotnisku stacjonowała Eskadra Ćwiczebno-Bombowa oraz Eskadra Szkolna, od 31 sierpnia 220 Dyon Bombowy, a także przybyła z Pomorza baza lotnicza Bydgoszcz. Stan samolotów wynosił 31 PZL.37 B oraz 5 LWS-6 Żubr. Pierwsze bombardowanie całkowicie zaskoczyło kadrę i obsługę lotniska, bomby spadły o 5 rano na uśpione lotnisko, nikt nie ogłosił wojennego alarmu. Straty były duże, w pierwszym ataku stracono 7 Łosi, 8 samochodów Łazik, zginęło 12 żołnierzy, 35 było rannych. Następne naloty coraz bardziej pogrążały bazę w zniszczeniu i chaosie. 12 września podjęto decyzję o ewakuacji. Odjeżdżające kolumny  pozostawiały ruiny lotniska, które jeszcze kilka dni wcześniej były wzorowo zorganizowaną bazą. Na obrzeżach lotniska niczym martwe wieloryby leżały kadłuby Łosi, symbol zmarnowanego wysiłku biednego lecz ofiarnego społeczeństwa.


                              Myśliwce PZL P.7a zdobyte przez Niemców w Dęblinie. Fot: odkrywca.pl

Bazy: Toruń i Bydgoszcz zgodnie z planem MOB przygotowywały się do ewakuacji. Lotniska zostały zbombardowane przed południem pierwszego dnia wojny. Bydgoszcz dzięki porannym mgłom i zachmurzeniu ucierpiała mniej, lotnisko toruńskie poniosło duże straty. Trzeciego września komendant bazy nr 4 mjr Adam Scheybal otrzymał z dowództwa lotnictwa Armii Pomorze rozkaz ewakuacji do Małaszewicz. Ewakuacja miała się odbywać transportem kolejowym, samochodowym i pieszym. 7 września pociąg dociera do płonącego Kutna tu napotkano kolumnę pieszą prowadzoną przez por. Baka. Kolumna piesza w części przesiada się do pociągu, bardziej wytrzymali maszerują dalej. W południe pociąg zostaje zatrzymany w pobliżu stacji kolejowej Leonów, a wkrótce zostaje zaatakowany przez Junkersy Ju-87, do tego transport atakują artyleria i czołgi. Komendant transportu kpt. T. Sypniewski nakazuje załodze opuszczenie pociągu i przedzierani w kierunku Warszawy.           

Transport,  na który składał się cały majątek parku ,kwatermistrzostwa wraz z  zapasami MOB- spalono. Rzut kołowy dociera na przedmieścia Warszawy, po czym kieruje  się na Brześć, na wieść o ataku sowietów przekracza granicę rumuńską. 6 września transport z Bydgoszczy osiąga Małaszewicze. Główna baza polskiego lotnictwa bombowego była już kompletnie zrujnowana i płonęła. Po licznych perturbacjach komendant bazy mjr R. Rutkowski otrzymuje rozkaz organizacji lotnisk do obrony tzw. przedmościa rumuńskiego w obszarze Trembowla-Buczacz-Horodenka-Kołomyja. Wobec totalnego fiaska, zaprzestając prób obrony załoga bazy lotniczej Bydgoszcz przekracza granice Rumunii.


                       Uszkodzone bombowce PZL.37 Łoś i sprzęt lotniczy w bazie na Okęciu. Fot: NAC

Lotnisko Okęcie stało się istnym cmentarzyskiem samolotów, świeżo zbudowane maszyny zmieszane z remontowanymi tworzyły wrażenie ogromnego złomowiska. Pomimo licznych bombardowań wiele obiektów przetrwało, baza jednak wyglądała  na bardzo zniszczoną. Dawna siedziba 1 pułku-najpiękniejsza baza lotnicza w kraju, osłaniana do 6 września przez Brygadę Pościgową nie ustrzegła się zniszczeń, jej obronę p-lot stanowiły 5 gniazd km-ów oraz 4 plutony dział Bofors broniące całego zespołu Okęcie. Daje to wyobrażenie o możliwościach obrony przed Luftwaffe. Pomimo stosunkowo nieźle funkcjonującego systemu wczesnego ostrzegania i wystawieniu do obrony Warszawy wszystkich dostępnych myśliwców, zatrzymanie bombardowań nie było możliwe. Wykrwawiona Brygada Pościgowa opuściła lotnisko w Zielonce 6 września, a 8 Wehrmacht zajął Okęcie.

Lotnisko Ławica- matka polskich lotnisk, budowana od początku pod potrzeby lotnictwa, wielka baza lotnicza trafia w polskie ręce z wielką ilością sprzętu. Rozbudowana latach 1927-1932 staje się perłą wśród polskich lotnisk. Baza nr 3 w Ławicy jest osłaniana  przez klucz alarmowy wystawiony przez 132 Eskadrę Myśliwską, który zestrzeliwuje nad Ławicą 2 Bf-109, niestety już pierwszego dnia wojny wobec znacznych uszkodzeń lotniska odlatuje na lotnisko polowe w Dzierżnicy. Wobec ogromu zniszczeń już 2 września podjęto działania ewakuacyjne. Odyseja wrześniowa kończy się dla oficerów bazy tragicznie, w większości trafiają do niewoli sowieckiej i giną w Charkowie i Starobielsku.

Koniec części 1


Literatura:

  • Jerzy B. Cynk, Siły lotnicze Polski i Niemiec, Wrzesień 1939, Wyd. Komunikacji i Łączności 1989.
  • Klaudiusz Klobuch. Geneza Lotniczego Września. Wydawnictwo ,,ZP Grupa Sp. z o.o”. Warszawa 2009.
  • Hubert Mordawski. Polskie Lotnictwo Wojskowe 1920-1939. Od tryumfu do tragedii. Wydawnictwo Dolnośląskie 2011.
  • Zbigniew Moszumański, Dowództwa grup artylerii przeciwlotniczej (1929-1939). Przegląd Wojsk Lądowych sierpień 2000.
  • Marek J. Murawski, Luftwaffe – działanie bojowe T.1. Wydawnictwo Lampart. Warszawa 1998.
  • Jerzy Pawlak, Polskie eskadry w wojnie obronnej 1939. Wyd. Komunikacji i Łączności. Warszawa 1982.
  • Jerzy Pawlak, Płonące bazy – wrzesień 1939 r. Wydawnictwo Retro-Art, Warszawa 2004.
  • Tymoteusz Pawłowski, Lotnictwo lat 30 XX wieku w Polsce i na świecie. Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2011.
  • Piotr Przywojski. Analfabetyzm strategiczny II RP.  portal.strategie.net.pl
  • J. Mark Sołonin. Na uśpionych lotniskach 22 czerwca 1941 roku. Dom Wydawniczy Rebis. Poznań 2011.
  • Stanisław Truszkowski. Działanie artylerii przeciwlotniczej w wojnie 1939 r. Wojskowy Przegląd      Historyczny Nr-2.  Warszawa 1978.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony