Symulator w nowej odsłonie
Symulator pozwalający lotnikom ćwiczyć ewakuację z zatopionego śmigłowca zostanie zmodernizowany. Jego budowa ma odpowiadać nowym typom maszyn kupowanych przez Wojsko Polskie. Zaplanowane prace to element szeroko zakrojonego remontu i rozbudowy bazy szkoleniowej w Ośrodku Szkolenia Nurków i Płetwonurków WP w Gdyni.
Kabina jest opuszczana do basenu i obracana do góry dnem. Wnętrze błyskawicznie wypełnia się wodą. Siedzący wewnątrz lotnicy muszą wypiąć się z pasów bezpieczeństwa, wypchnąć drzwi i wypłynąć na powierzchnię. Tak przebiegają ćwiczenia z wykorzystaniem METS, czyli Modułowego Symulatora Zanurzania. Urządzenie znajduje się w dużym basenie gdyńskiego Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego i jest używane niemal na okrągło. Nic dziwnego. Kurs samoratowania na morzu raz na pięć lat musi zaliczyć każdy wojskowy pilot, nawigator i technik pokładowy. Mało tego, pomiędzy obowiązkowymi szkoleniami lotnicy zobowiązani są do odbycia krótkiego kursu doszkalającego. A METS zawsze stanowi żelazny punkt programu zajęć.
– Każdego miesiąca organizujemy w ośrodku średnio dwa kursy dla personelu latającego. Do tego doliczyć trzeba dwa–trzy szkolenia dla operatorów wojsk specjalnych bądź policyjnych jednostek BOA. Słowem: mamy co robić – przyznaje kmdr ppor. Michał Drabarczyk, rzecznik OSNiP-u.
Chwilowo jednak zajęcia na symulatorze zostały wstrzymane. Powód? Modernizacja, którą już niebawem przejdzie system. Główna część METS-a imituje kabinę śmigłowca W-3. Tymczasem Wojsko Polskie kupuje już maszyny nowszego typu.
– Zależy nam, aby przyjeżdżający do nas lotnicy mogli szkolić się w kabinie, której kształt odpowiada parametrom śmigłowców AW-101, AW-149 czy Black Hawk – wyjaśnia kmdr ppor. Drabarczyk. Nie oznacza to jednak, że W-3 pójdzie w zapomnienie. – Symulator po przebudowie zostanie oparty na modułach. W razie potrzeby będzie więc można go odpowiednio przemodelować. Stanie się po prostu bardziej uniwersalny – zapowiada oficer. Tymczasem modernizacja METS-a nie skończy się na kabinie. – Komputery odpowiadające za sterowanie systemem zostaną przeniesione do innej sali. Dzięki temu będą lepiej chronione przed wilgocią. Z kolei instruktorzy, którzy prowadzą kurs, będą mogli opuszczać, obracać i podnosić kabinę bezpośrednio z przenośnych pulpitów – tłumaczy kmdr ppor. Drabarczyk.
Prace wokół symulatora właśnie się rozpoczęły. Sama kabina została już zdemontowana, ale jak zastrzega rzecznik OSNiP, modernizacja to skomplikowany proces.
– METS jest sprzężony z urządzeniami, dzięki którym w hali basenowej można wytworzyć falę, wiatr, symulować opady deszczu. Prace nie sprowadzają się więc do przeniesienia serwera i wymiany kabiny. Całość będzie trzeba ze sobą raz jeszcze zestroić – zaznacza kmdr ppor. Drabarczyk.
Modernizacja symulatora jest finansowana przez Szefostwo Techniki Morskiej Inspektoratu Wsparcia, zaś przedsięwzięcie powinno się zakończyć w połowie roku. Ta wspólna inicjatywa STM i OSNiP-u to wyjście naprzeciw zmieniającym się potrzebom szkoleniowym Wojska Polskiego.
Kmdr por. Sebastian Bąbel, pilot śmigłowca pokładowego SH-2G, przez kursy samoratowania na morzu przechodził kilkakrotnie. Doświadczenia z nich wyniesione uważa za bezcenne.
– Kiedy śmigłowiec wpada do wody, o życiu załogi zaczynają decydować sekundy. Tutaj nie ma już czasu na analizę. Musi zadziałać pamięć mięśniowa. To, co wyćwiczone – podkreśla.
Najdobitniej przekonał się o tym w styczniu 2006 roku podczas międzynarodowych ćwiczeń na Morzu Północnym.
– Współdziałaliśmy tam między innymi z Kanadyjczykami. W czasie jednego z lądowań ich śmigłowiec wpadł do wody. Członkowie załogi zdołali jednak samodzielnie opuścić pokład. Potem kanadyjski dowódca powiedział mi, że gdyby nie wcześniejsze treningi, zapewne by tego nie przeżyli – wspomina kmdr por. Bąbel. Oficer uważa, że modernizacja METS-a to dobra wiadomość, choć nawet w obecnym kształcie symulator spełnia swoje zadanie. – Zresztą sam OSNiP to unikat. W swoim życiu widziałem kilka tego typu ośrodków, choćby w Hiszpanii czy Grecji. Żaden nie był jednak tak doskonale wyposażony jak placówka w Gdyni – zaznacza kmdr por. Bąbel.
Ale modernizacja symulatora to zaledwie jedna z odsłon zakrojonego na szeroką skalę przedsięwzięcia. Przez ostatnie miesiące gruntowny remont przeszedł najważniejszy z obiektów szkoleniowych OSNiP-u.
– Wymieniliśmy system filtracyjny i odświeżyliśmy nieckę głównego basenu, szatnie, sanitariaty. Tutaj prace dobiegły już końca – informuje kmdr ppor. Drabarczyk.
Dzięki współpracy z Szefostwem Techniki Morskiej wyremontowane zostały także tzw. spluwaczki. To należący do OSNiP-u unikatowy kompleks, w którym załogi okrętów podwodnych trenują awaryjne opuszczanie pokładu. Na jednym z basenów marynarze mogą przećwiczyć wypływanie z okrętu przez wyrzutnie torped, na innym wychodzenie na powierzchnię w kombinezonie ucieczkowym. Spluwaczki zostały zbudowane jeszcze w czasach niemieckiej okupacji. Ostatni remont przeszły 10 lat temu.
– Teraz odmalowaliśmy niecki basenowe, uzupełniliśmy ubytki, wymieniliśmy armaturę czy bulaje służące do obserwacji ćwiczących. Za sprawą tych prac baseny wyglądają jak nowe – zaznacza rzecznik OSNiP-u.
Ostatnim akordem stanie się wymiana systemów filtrujących wodę. Nastąpi to w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
OSNiP szkoli więc pilotów i podwodniaków. Przede wszystkim jednak, jako jedyna placówka w Polsce, przygotowuje do służby wojskowej nurków różnych specjalności oraz kierowników nurkowań. Rocznie przez ośrodek przewija się około tysiąca kursantów.
– Część zajęć kontynuowaliśmy nawet podczas remontów. Korzystaliśmy z zaplecza 3 Flotylli Okrętów. Już niebawem jednak wrócimy na swoje baseny – podsumowuje kmdr ppor. Drabarczyk.
Łukasz Zalesiński
autor zdjęć: Ośrodek Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego
Komentarze