Przejdź do treści
Źródło artykułu

Radal i radar w myśliwcach odrzutowych w Mielcu

W czasie, w którym nadal dla bezpieczeństwa ograniczamy kontakty osobiste i mamy więcej czasu – poczytajmy. Teofil Lenartowicz, autor bloga cowiemechanikolotnictwie.blogspot.com, opublikował artykuł, w którym odpowiada na pytanie dlaczego w myśliwcu odrzutowym MiG 17, produkowanym w WSK PZL w Mielcu, który stał się w latach zimnej wojny podstawowym samolotem bojowym w polskich jednostkach wojsk lotniczych, zastosowano urządzenie radal. Zapraszamy do lektury.

Na zdjęciu obok: Lim 5 (MiG 17F). Ciemny pasek na pokrywie przedniego luku przed kopułką pilota jest anteną urządzenia radal SRD-IM

 Dlaczego w myśliwcu odrzutowym MiG 17 zastosowano urządzenie radal?

Postanowiłem odpowiedzieć na powyższe pytanie, gdyż często spotykałem się z nim w przeszłości, a jednocześnie w publikowanych materiałach nie odnalazłem nań odpowiedzi, choć wydaje się całkowicie prosta. Dzieje się tak dlatego, że samolot MiG 17, a zbudowany na jego licencji polski myśliwiec Lim 5 nigdy nie musiał korzystać z owego urządzenia w boju. Polska jak wiadomo po II Wojnie Światowej uczestniczyła tylko w jednej wojnie wywołanej przez gen. Jaruzelskiego przeciwko własnemu narodowi. Na szczęście nie musiały być w tej wojnie wykorzystane samoloty Lim 5, ani inne.

W rozważaniach poniżej zajmę owym samolotem produkowanym w WSK PZL w Mielcu, który stał się w latach zimnej wojny podstawowym samolotem bojowym w polskich jednostkach wojsk lotniczych. Jeszcze przed zakończeniem produkcji Lim 1 oraz Lim 2 rozpoczęliśmy w 1955 roku produkcję s-tu Lim 5, który już w 1956 roku zaczął schodzić i zasilać Wojskowe  Jednostki Lotnicze w kraju.

Z portali lotniczych w Internecie, oraz innych publikacji dowiemy się o zaletach Lima 5 od poprzednich, ale nie znajdziemy wiele o zaletach jakie wnosił radal przez zastosowanie dalmierza SRD-1M. Rozumie się samo przez się, że owe zalety przewyższały straty przyniesione samolotowi wagą około 35 kg, które dalmierz SRD-1M posiadał. Przecież obniżenie każdego samolotu o wagę 1 kg jest na wagę złota, a szczególnie w myśliwcu bojowym takim jakim był Lim 5. A jednak dalmierz zastosowano.

Nie chcę być nieskromnym, ale jestem dzisiaj jedynym człowiekiem w Polsce, który miał do czynienia z owym dalmierzem od samego początku produkcji Lima 5. Dotyczy to również całego okresu gwarancyjnego, podczas którego byłem jedynym załatwiającym reklamacje dalmierza w JW na terenie kraju. Stąd znam wszelkie szczegóły związane tak z próbami owego urządzenia przed lotem, w locie oraz jak eksploatowane było w JW.

Na podstawie własnych doświadczeń stwierdzam, że walory dalmierza SRD-1M nigdy w Polsce nie zostały poznane, albowiem Polska nie uczestniczyła nigdy w konflikcie wojennym, dla którego zastosowany był samolot Lim 5.

Pokrótce postaram się wyjaśnić na czym walory dalmierza polegały. Dla myśliwca w boju oprócz mocy silnika, zwrotności, zasięgu, pułapu, uzbrojenia i innych walorów niemal najważniejsza jest skuteczność ognia. I to właśnie zapewniał radal w dalmierzu SRD-1M ustawiając automatycznie celownik na rzeczywistą odległość do celu, czego nie było na poprzednich Limach. W walce niezwykle liczył się czas reakcji pilota i dokładność wyznaczonej odległości do celu, a w efekcie zniszczenie przeciwnika. To ten element stanowił jak groźnym w boju był samolot Lim 5, a jeszcze groźniejszym jego następca Lim 5P. 

W warunkach pokoju nie było możliwości praktycznego sprawdzenia skuteczności ognia, gdyż nie było takich możliwości. W prawdzie w próbach fabrycznych na strzelnicy i na poligonie z powietrza dokonywano prób celności, ale bez korzystania z radalu, bo uniemożliwiały to zakłócenia odbitych sygnałów od ziemi. To samo dotyczy w strzelaniu do rękawa ciągnionego przez inny samolot, gdyż w tym wypadku rękaw był z płótna od którego sygnał się nie odbijał. Te ostatnie odbywały się tylko na ćwiczeniach w Jednostkach Wojskowych.

W próbach fabrycznych istniał lot sprawdzający radal, do którego startowały dwa samoloty Lim 5 sprawdzające zadziałanie współpracy urządzenia SRD-1M z celownikiem. Przechwycenie celu sygnalizowała na celowniku czerwona lampka, a zielona po zbliżeniu na odległość 800 – 400 metrów. Pilot miał wówczas zadanie namierzyć cel z siatką celownika, uruchamiając jedynie fotokarabin.

Dalmierz SRD-1M składał się z magnetronu znajdującego się w przednim luku samolotu, z którego sygnał w postaci impulsów wysokiej częstotliwości wyprowadzony był falowodem do anteny znajdującej się na pokrywie luku. Dochodziły do tego nadajnik i odbiornik wypełniające przestrzeń za tablicą przyrządów pilota i kilka mniejszych, oraz grubych wiązek łączących urządzenie. Elektronika zbudowana była w systemie analogowym. Nie znano wówczas tranzystorów i układów scalonych opartych na półprzewodnikach. Wykorzystywane lampy elektronowe i inne elementy miały swoją wagę i zajmowały dużo miejsca.

W próbach fabrycznych na odpowiednim stoisku fala radalowa o długości około 10 cm  wypromieniowana w impulsach z anteny odbijała się od odległego o 500 metrów sztucznego celu zwanego z rosyjskiego ogołkiem i wracała do odbiornika. Natomiast czas wypromieniowania impulsu do jego powrotu był proporcjonalny do podwójnej odległości od sztucznego celu. Odległość owa automatycznie ustawiała celownik na rzeczywistą odległość, a zielona lampka na celowniku sygnalizowała skuteczność oddania ognia w granicach 400 – 800 metrów. Wysoka dokładność ustawienia celownika i zwolnienia pilota od ręcznej na oko określonej odległości stanowiła o skuteczności ognia, które następowało po umieszczeniu celu w siatce celownika.

Należy w tym miejscu dopowiedzieć, że pilot w locie musiał widzieć przeciwnika i stąd nazwa radal dla dalmierza jakim było urządzenie SRD-1M. Pomimo tego jestem pewien, że samolot Lim 5 w walce był niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem.

Jeszcze bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem był następca samolotu Lim 5. Był to samolot produkowany w Mielcu także na licencji radzieckiej MiG 17PF, a jego polska nazwa była Lim 5P. Wyprodukowaliśmy w Mielcu w latach 1959-1961 w sześciu seriach 129 sztuk tych samolotów. Samolot ten różnił się tym od poprzednika Lim 5, że bez jego widoczności w chmurach czy w nocy namierzył go, wycelował i zniszczył.


Lim 5P z pełnym urządzeniem radarowym RP-5. Z przodu pod szarą górną pokrywką znajduje się antena szukająca, natomiast poniżej na wlocie powietrza antena śledząca.

Samolot Lim 5P miał pełne urządzenie działające na częstotliwości fali radaru o długości 3 cm, a więc trzykrotnie wyższe od Lim 5, którego fala radalu wynosiła 10 cm. Łatwo przeliczyć jakie były to częstotliwości. Posiadał stację radiolokacyjną RP-5 o kryptonimie Izumród, jako że było to urządzenie tajne. Pilot Lim 5P mógł w chmurach czy w nocy z dalszej odległości zauważyć przeciwnika, przechwycić go, zbliżyć się, wycelować i zniszczyć.

Podobnie jak z samolotem Lim 5 wszystkie próby fabryczne RP-5 przed lotem, usterki po locie wykonywaliśmy w składzie 3 osób, a tylko w nawale prac dodawano nam pomoc do prac pośledniejszych. Natomiast wszelkie gwarancyjne naprawy w Jednostkach Wojskowych wykonywałem przeważnie sam.

Podobnie jak na Lim 5, tak i na Lim 5P nigdy walory skuteczności ognia nie zostały potwierdzone, gdyż nie istniał w Polsce konflikt wojenny. Jednakże informacje uzyskiwane z działań bojowych krajów z konfliktowanych ze Związkiem Radzieckim upewniały mnie, że samoloty owe dobrze dały się we znaki przeciwnikom.

Więcej informacji na stronie www.cowiemechanikolotnictwie.blogspot.com

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony