Polaniecki (Enter Air): Latamy efektywnie mimo chaosu
– Mimo fundowanego nam chaosu, myślę, że po raz kolejny lataliśmy najefektywniej w Europie. W czasie pandemii doszło nam kilka rynków. Weszliśmy do Szwajcarii, Niemiec i Skandynawii. Kilkakrotnie w naszej historii próbowaliśmy zakupić usługę hedgingu i ropa w takim kontrakcie okazywała się za droga – mówi w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Grzegorz Polaniecki, dyrektor generalny Enter Air.
Mateusz Kieruzal, Rynek Lotniczy: Czy rosnące koszty paliwa to dla Enter Air problem krótko- czy długoterminowy?
Grzegorz Polaniecki, dyrektor generalny Enter Air: W 2012 roku mieliśmy dokładnie taki sam koszt paliwa jak dziś, a Enter Air urósł wtedy o 35 proc. Dziś nie spodziewamy się aż takiego wzrostu, bo mamy już kilka razy większą flotę. W czasie kryzysu jest szansa na wzrost dla biznesów niskokosztowych, ale obecna sytuacja jest zbyt dynamiczna, abyśmy podejmowali ryzyko dużego wzrostu pojemności przewozowej. Cena ropy nie powinna być na tak wysokim poziomie zbyt długo, bo jest zwykle stabilizowana przez wydobycie ropy z łupków oraz zwiększanie sprzedaży przez OPEC.
Czy stosujecie Państwo hedging?
Nie. Kilkakrotnie w naszej historii próbowaliśmy zakupić usługę hedgingu i ropa w takim kontrakcie okazywała się za droga. Instytucje oferujące hedging nie robią tego po to, by zaryzykować stratę. Oczywiście czasem zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, jak COVID czy wojna. W czasie pandemii firmy mające hedging paliwa poniosły ogromne straty. Teraz możliwe, że na chwilę jest odwrotnie i ci, co oferowali hedging, mają duże straty. My mamy konserwatywne podejście do planowania przyszłości i to zwykle nas broni najlepiej.
Czy wzrost cen lotniczej kerozyny wpłynie na renegocjacje umów z touroperatorami?
Nie wpłynie, ponieważ koszt paliwa to bardzo duża część kosztów przelotu, ale nie jest to aż tak znacząca pozycja w kosztach całego pakietu turystycznego.
Jak wygląda sytuacja finansowa spółki?
Pierwsze dwa kwartały 2021 roku były jeszcze pod wpływem restrykcji COVID-owych, ale trzeci kwartał był już relatywnie bardzo dobry. Wykorzystanie zasobów nie było jeszcze superefektywne, gdyż nadal panowała niepewność na rynku i większość programu handlowego była skumulowana w weekendy, a nie rozłożona równo na cały tydzień. Jednak nie możemy narzekać. Szybkim krokiem zmierzamy w kierunku wolumenu obrotów z 2019 roku. Sytuacja płynnościowa spółki jest dobra. W najtrudniejszym momencie podjęliśmy szybkie działania, które pozwoliły ograniczyć koszty, a pożyczka otrzymana od PFR w trakcie pandemii zabezpieczyła płynność wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowaliśmy.
Jak Enter Air radzi sobie i radził w czasie pandemii z kosztami stałymi (leasing, ubezpieczenie)?
Szybko zaczęliśmy restrukturyzację kosztów. Wystąpiliśmy do wszystkich leasingodawców o zmianę zasad płatności, zwróciliśmy się o wsparcie do banków. Po raz kolejny sprawdził się też nasz niskokosztowy model biznesowy i zdolność do szybkiego reagowania na zmieniającą się sytuację. Wszystko, także ubezpieczenie, mamy zawarte zgodnie z zasadami naszego modelu biznesowego, którego głównym elementem jest dopasowanie do sezonowości rynku. Tak więc, jeśli rynek spada w zimie z powodu zwykłej sezonowości, czy jeśli spada w wyniku pandemii, te same mechanizmy nas bronią.
Jak na wyniki finansowe wpłynął 737 MAX?
W 2021 roku wykorzystywaliśmy całą dostępną flotę, czyli 26 maszyn, w tym dwa boeingi 737 MAX 8, które wróciły do latania wiosną. MAX-a uważamy za świetny samolot, swoimi zdolnościami operacyjnymi, niskim zużyciem paliwa, niską emisją CO2 i komfortem dla pasażerów udowodnił słuszność decyzji o jego zakupie. Nie patrzymy na poszczególne maszyny z perspektywy, ile zarabia dany samolot, działamy tak, aby optymalnie wykorzystać całą flotę.
Czy myślicie o zamówieniu nowych samolotów?
Wymiana samolotów na nowe jest nieunikniona. MAX-y są dużo bardziej oszczędne, co przy obecnych cenach paliwa daje sporą przewagę nad starszymi samolotami. Na razie mamy sześć nowych samolotów zamówionych na lata 2025-2026, które mają zastąpić nasze 800. To czy będziemy dobierali kolejne samoloty prosto od producenta, będzie zależało od tego, jaka będzie koniunktura na rynku, jaki będzie popyt na nasze usługi. Nie robimy tak jak inne linie, które z dumą ogłaszają pokaźne zakupy sprzętu, a potem martwią, się jak to sfinansować i gdzie tym latać. My najpierw dbamy o zamówienia na latanie, a potem dobieramy samoloty. Nie wykluczamy, że będziemy brali używane MAX-y, które już za kilka lat będą krążyły po rynku.
Cały wywiad czytaj na stronie www.rynek-lotniczy.pl
Komentarze