O bojowych wyzwaniach dla lotników na konferencji w Dęblinie
Misje „Air Policing”, lotnicza działalność patrolowo-rozpoznawcza, ratownictwo morskie w krajowej strefie SAR czy doświadczenia zebrane podczas misji CSAR – to tylko niektóre tematy poruszane podczas corocznej ogólnopolskiej konferencji „Wybrane aspekty zastosowania bojowego lotnictwa”. Nad tymi zagadnieniami debatowali w Lotniczej Akademii Wojskowej naukowcy oraz przedstawiciele sił lotniczych z całej Polski.
To była czwarta edycja konferencji organizowanej corocznie w murach Szkoły Orląt. – To jedno z niewielu takich spotkań i dowód na to, że w Lotniczej Akademii Wojskowej prowadzimy szkolenie teoretyczne i praktyczne na najwyższym poziomie – mówi płk dr inż. Adam Wetoszka, prorektor Akademii ds. kształcenia i studenckich. – Wiedza o użyciu lotnictwa w działaniach bojowych w aspekcie uzbrojenia czy dowodzenia jest dla nas pożądana. Dyskutujemy zatem o nowościach i kluczowych przedsięwzięciach realizowanych nie tylko w siłach powietrznych, lecz także w całych siłach zbrojnych.
Tegoroczną edycję konferencji rozpoczęły panele historyczne. Nieprzypadkowo, ponieważ oprócz setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w 2018 roku przypada stulecie polskiego lotnictwa. O jego początkach i teraźniejszości oraz o rozwoju rodzimej myśli technicznej mówił w Dęblinie prof. dr hab. inż. Andrzej Żyluk z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych. – Już przed drugą wojną światową, w krótkim okresie kształtowania się polskiej państwowości, powstało wiele fabryk i instytucji związanych z przemysłem lotniczym. Po 1945 roku utworzono Polskie Zakłady Lotnicze, działające w różnych miejscowościach i o różnych możliwościach, ale budujące maszyny powietrzne używane na całym świecie. Obecnie wszystkie te zakłady są w rękach dużych zagranicznych koncernów. Szkoda, bo mogliśmy ten rynek utrzymać, na przykład przez modernizację samolotu PZL TS-11 Iskra czy kontynuację programu produkcji PZL I-22 Iryda – zaznaczył prof. Żyluk, podkreślając jednocześnie: – Mamy doświadczenia w dziedzinie lotnictwa, powinny być zatem wykorzystywane. Nie bójmy się wyzwań, bo polska myśl techniczna jest gotowa, by pewne rzeczy wykonywać samodzielnie, a przy tym dobrze.
Do historii polskiego lotnictwa nawiązał w swoim wystąpieniu również przedstawiciel Muzeum Sił Powietrznych. Marcin Arbuz przypomniał wydatny wkład polskich lotników w operację „Overlord” w 1944 roku, ze szczególnym uwzględnieniem udziału w alianckiej inwazji na Francję 315 Dywizjonu Myśliwskiego „Dęblińskiego”.
O obecnych zadaniach lotnictwa taktycznego w czasie pokoju mówił z kolei płk Krzysztof Stobiecki. Dowódca 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego nakreślił rolę polskich pilotów w misji „Air Policing”. – Misja ta to nic innego jak kontynuacja naszych dyżurów narodowych, które zresztą wciąż są pełnione. Ma zapewnić integralność przestrzeni powietrznej NATO dzięki prowadzeniu stałej jej kontroli – wyjaśnił płk Stobiecki i dodał: – Sam kontyngent „Orlik 5”, którym dowodziłem, wykonał około 30 misji bojowych związanych z dużą aktywnością samolotów Federacji Rosyjskiej. Można więc powiedzieć, że podczas misji „Air Policing” wykonuje się zadania bojowe w czasie pokoju.
(fot. Piotr Raszewski)
Prelegenci poświęcili wiele miejsca działaniom lotnictwa podczas misji, jak również zadaniom realizowanych przez Siły Zbrojne RP. O roli marynarki wojennej w krajowej strefie SAR (Search and Rescue) mówił kmdr por. Piotr Gawron z Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskiego. – Za wykonywanie zadań SAR na morzu odpowiada Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Marynarka wojenna swoimi siłami i środkami wspiera jej wysiłek. Robimy to z wielkim zaangażowaniem, bo cel jest słuszny, ale nie jesteśmy organizatorami systemu i nie my za ten system odpowiadamy – podkreślił kmdr por. Piotr Gawron. – Wspieramy te działania, używając statków powietrznych dyżurujących na lotniskach na Oksywiu i w Darłowie, czyli śmigłowców PZL W-3 i Mi-14, oraz An-28B1R Bryza na lotnisku w Siemirowicach. Do systemu SAR wyznaczamy również okręty dyżurne. Oficer zwrócił również uwagę na perspektywy rozwoju ratownictwa morskiego. – Jako marynarka wojenna jesteśmy zobowiązani, by zabezpieczyć działalność sił własnych oraz innych rodzajów sił zbrojnych, które wykonują zadania na morzu lub nad morzem, a także sił w układzie sojuszniczym. Jednym z elementów działań jest ratowanie załóg okrętów podwodnych. To jedno z najtrudniejszych zadań, do którego potrzebny jest wysoce specjalistyczny sprzęt. Dysponujemy takim, ale jest on dość leciwy. Okręty ratownicze ORP „Piast” i ORP „Lech” mają już ponad 40 lat. Obecnie spełniają wymagania, ale należałoby pomyśleć już o jakiejś nowoczesnej platformie. Kilka lat temu w potrzebach operacyjnych określono konieczność pozyskania lub zbudowania jednostki morskiej, która byłaby nosicielem nowoczesnego systemu ratowniczego – zaznaczył przedstawiciel COM-DKM.
Z kolei ppłk pil. Piotr Gronczyński z 56 Bazy Lotniczej w Inowrocławiu opowiadał o doświadczeniach z realizacji misji CSAR (Combat Search and Rescure). – W misji CSAR uczestniczy jedynie wąska grupa żołnierzy, którzy mają wyszkolenie z SERE C. Pozostali wykonują zadania odzyskiwania personelu, czyli combat recovery – wyjaśnił oficer i zaznaczył: – Eskadra CSAR powstała w Inowrocławiu w 2008, a od 2013 roku bierzemy corocznie udział w ćwiczeniach organizowanych przez European Personnel Recovery Centre z siedzibą w Poggio Renatico we Włoszech. Ćwiczenia te skupiają się właśnie na wykonywaniu misji CSAR. Dzięki temu osiągnęliśmy taki poziom wyszkolenia, że wszyscy nasi piloci są w stanie sprostać procedurom i zasadom stosowanym w innych państwach w dziedzinie odzyskiwania zaginionego personelu, w tym w misji CSAR. Dodał przy tym: – W 2015 roku powstała koncepcja rozwoju procesu odzyskiwania personelu w Siłach Zbrojnych RP. Jest ukierunkowana na szkolenie sił odzyskujących, dowództw, sztabów i osób, które mogą być narażone na izolację. Ten system już de facto funkcjonuje, ale finałem będzie jego zgrywanie – mówił przedstawiciel 56 Bazy Lotniczej.
(fot. Piotr Raszewski)
Podczas tegorocznej konferencji nie mogło zabraknąć dyskusji na temat roli samolotów szkolno-treningowych M-346 Bielik w systemie szkolenia lotniczego. – Mamy już doświadczenia związane z wprowadzaniem zintegrowanego systemu szkolenia zaawansowanego. Wiemy, że umożliwia on nie tylko zredukowanie czasu i kosztów, lecz także osiągnięcie wyższego poziomu wyszkolenia pilota, czyli przygotowania do pilotowania samolotu wielozadaniowego. System pozwala nam prowadzić szkolenie m.in. z zastosowaniem różnych wariantów działania w powietrzu, przygotowania do lotu czy reagowania na zaistniałe incydenty. Doświadczenia naszych pilotów już potwierdzają zasadność przyjętego kierunku szkolenia lotniczego – przekonywał płk dr inż. Jarosław Rosiński z 4 Skrzydła Lotnictwa Szkolnego. Samoloty M-346 są w wyposażeniu dęblińskiej jednostki. – Obecnie szkolą się na nich instruktorzy. W 2019 roku za sterami samolotów M-346 Bielik usiądzie pierwsza grupa podchorążych, która będzie przygotowywana już według nowego modelu szkolenia do lotów na samolocie wielozadaniowym – zapewnił oficer 4 SLSz.
Zwieńczeniem dęblińskiego spotkania będzie, jak co roku, publikacja pokonferencyjna. – Wymieniamy się opiniami, dzielimy spostrzeżeniami. Ważne jest jednak to, by uczestnicy konferencji przelali swoją wiedzę na papier. Opublikujemy ich wystąpienia w formie naukowej i dzięki temu z wszelkimi zagadnieniami, które poruszyliśmy, będą mogli zapoznać się żołnierze sił powietrznych – tłumaczył płk dr inż. Adam Wetoszka. Prorektor Lotniczej Akademii Wojskowej zapewnił, że publikacja powinna być dostępna w ciągu najbliższych dwóch, trzech miesięcy.
Piotr Raszewski
Komentarze