Nowy symulator w Leźnicy Wielkiej
Od marca przyszli skoczkowie spadochronowi będą trenować loty oraz sytuacje awaryjne w symulatorze lotu przy otwartej czaszy. Trzy nowoczesne urządzenia umożliwiające tego rodzaju szkolenie otrzymał Ośrodek Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego w Leźnicy Wielkiej. Dzięki nim skoczkowie będą uczyć się krócej, zwiększy się także bezpieczeństwo skoków.
Trzy urządzenia niemieckiej firmy Sokol otrzymał w tym miesiącu Ośrodek Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego w Leźnicy Wielkiej. – Na tych symulatorach skoczkowie spadochronowi mogą trenować skok od momentu otwarcia spadochronu aż do lądowania. Łącznie z sytuacjami awaryjnymi, które mogą się zdarzyć – mówi ppłk Rafał Meresiński, komendant Ośrodka Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego.
Każdy symulator składa się z ramy oraz oprzyrządowania, czyli uprzęży spadochronowej (do wszystkich typów spadochronów, których używa się w Wojsku Polskim, czyli AD 95, AD 2000, Feniks i SOV, tzn. Special Operation Vector). Uprząż zakłada na siebie ćwiczący żołnierz. Dzięki silnikom zamocowanym w symulatorze trenujący żołnierz jest unoszony tak, aby miał odpowiednią podczas skoku sylwetkę. Ma też na sobie specjalne okulary przypominające gogle VR używane przez graczy. – W okularach jest wyświetlany obraz identyczny jak ten, który widziałby w rzeczywistości: przestrzeń wokół niego, miejsce, gdzie ma lądować, czyli budynki, przeszkody terenowe, rzeki, a także na przykład lotniska. Oprócz tego widzi skoczka, który wykonuje skok obok niego w kolejnym symulatorze – opowiada ppłk Meresiński. – Dzięki temu żołnierze już od początku mogą trenować skoki w parze lub takie, w których biorą udział trzy osoby.
Najważniejszą zaletą szkolenia z wykorzystaniem symulatora jest według ppłk. Rafała Meresińskiego możliwość przećwiczenia sytuacji awaryjnych. – Do tej pory było tak, że sytuacje te skoczkowie trenowali w ośrodku szkolenia naziemnego. Instruktor mówił, jaką sytuację ćwiczą, a oni po kolei wykonywali wszystkie czynności. Jednak nie odczuwali sytuacji kryzysowej, brakowało też adrenaliny. Teraz jest zupełnie inaczej – mówi ppłk Meresiński. Kursant patrzy do góry na spadochron i widzi, że coś jest nie w porządku. Czasza jest na przykład zdeformowana w jakiś szczególny sposób. – Musi ocenić, z jaką sytuacją kryzysową ma do czynienia i szybko na nią zareagować – dodaje komendant Ośrodka. Podkreśla, że trening w symulatorze nada nowy wymiar szkoleniu. – Dotychczas tak naprawdę więcej opowiadano o tym, co należy zrobić, niż wykonywano konkretnych czynności – mówi Meresiński. Teraz instruktorzy będą mogli obserwować zachowanie kursanta, sprawdzać podejmowane przez niego decyzje oraz czas, w jakim zapadają, a także ocenić, czy kolejność wykonywanych czynności jest właściwa.
– Jestem przekonany, że po szkoleniu z zastosowaniem symulatora żołnierze będą bezpieczniejsi w powietrzu, bo będą wiedzieć, jak zachować się w sytuacji kryzysowej i sami będą potrafili ją dostrzec tak szybko, jak to możliwe – mówi podpułkownik. Przyznaje jednak, że o konkretnych efektach szkolenia będzie można powiedzieć dopiero za kilka miesięcy, kiedy trening zakończy dana grupa skoczków. – Pierwszy ruszy w marcu – zapowiada Meresiński. – Choć dziś nie potrafię ocenić, o ile skróci się czas nauki, pewne jest jednak to, że będziemy mogli szybciej włączać do programu szkolenia kolejne zadania, na przykład skoki grupowe.
W lutym kadra instruktorska opracuje scenariusze szkoleń oraz programy zajęć i ćwiczeń. – Możemy wykreować wiele rodzajów misji, właściwie ogranicza nas tylko wyobraźnia – mówi jeden z instruktorów. Podpułkownik Meresiński dodaje, że bardzo przydatną funkcją symulatora jest możliwość odwzorowania konkretnego terenu. – Przykładowo części miasta. Możemy nanieść na wirtualną mapę, którą skoczek widzi w goglach, budynki, mosty, stadiony. Dzięki temu można przećwiczyć skoki w konkretnych miejscach – wyjaśnia pułkownik. W Leźnicy wielkiej szkolą się skoczkowie spadochronowi ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
To nie jest pierwszy w Wojsku Polskim symulator lotu z otwartą czaszą. Podobnym dysponuje Szkoła Orląt w Dęblinie. Jednak jest on przeznaczony wyłącznie do lotu ze spadochronem ratowniczym. – Nasz symulator jest zdecydowanie bardziej zaawansowany technologicznie i przy tym uniwersalny – mówi komendant Ośrodka Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego w Leźnicy Wielkiej.
Komentarze