Przejdź do treści
Źródło artykułu

MiG-iem do NATO

Poderwaliśmy samoloty na alarm „Alfa Scramble”. Mieliśmy przechwycić lecący z Niemiec do Polski samolot pasażerski, a później zmusić go do lądowania w Mińsku Mazowieckim – wspomina pierwsze natowskie ćwiczenie Polaków płk rez. pil. Andrzej Rogucki. Lotniczy egzamin przypieczętował polski akces do Sojuszu Północnoatlantyckiego.

polska-zbrojna.pl: Mało kto wie, że Polska, wchodząc do Sojuszu Północnoatlantyckiego, musiała wziąć udział w tzw. ćwiczeniu akcesyjnym. Ten natowski egzamin z wyszkolenia zdawali piloci MiG-ów. W jaki sposób mieliście dowieść swoich umiejętności?

Pułkownik rezerwy pilot Andrzej Rogucki: Proces przyjęcia Polski do NATO, poza podpisaniem dokumentów, obejmował również egzamin praktyczny. To był wymóg stawiany wszystkim państwom ubiegającym się wówczas o członkostwo w Sojuszu, a więc Polsce, Czechom i Węgrom. Wiedzieliśmy tylko, że do sprawdzianu, który zweryfikuje w praktyce nasze umiejętności, dojdzie podczas misji „Air Policing”. Jej ogólne założenia były nam znane. Po pierwsze dlatego, że tego rodzaju zadania wykonywaliśmy jeszcze w Układzie Warszawskim na samolotach MiG-21. Po drugie, do ćwiczenia akcesyjnego przygotowywaliśmy się od dłuższego czasu. Zdawaliśmy egzaminy teoretyczne z taktyki i sposobu działania NATO.
Nasz pierwszy w historii dyżur bojowy w ramach „Air Policing” rozpoczął się 17 marca 1999 roku. Można więc powiedzieć, że choć formalnie Polska wstąpiła do NATO 12 marca 1999 roku, jednak dla nas, pilotów myśliwców, stało się to dokładnie pięć dni później.

Na czym miał polegać sprawdzian?

Mieliśmy przechwycić samolot w powietrzu i zmusić go do lądowania na wyznaczonym wcześniej lotnisku interwencyjnym.

Kto razem z Panem został wytypowany do tego zadania?

Z jednostki wyznaczono sześciu pilotów, którzy zostali przeszkoleni do działania według procedur NATO. To byli najbardziej doświadczeni lotnicy, którzy mogli się pochwalić także znajomością języka angielskiego. A to wbrew pozorom nie była taka oczywista sprawa. Proszę pamiętać, że w czasach Układu Warszawskiego ta umiejętność nie była pożądana przez ówczesną władzę.
Z naszej „natowskiej szóstki” do pełnienia pierwszego sojuszniczego dyżuru bojowego w ramach NATINADS (NATO Integrated Air Defense System – red.) wyznaczono dwóch oficerów: mjr. Ryszarda Grzelińskiego i mnie.


(fot. Arch. płk. rez. pil. Andrzeja Roguckiego)

Jak długo pełniliście dyżur?

Para dyżurna zawsze jest utrzymywana w gotowości przez całą dobę. Tak było i tym razem. Na lotnisku dyżurowało dwóch pilotów, były służby zabezpieczające oraz technicy, którzy szybko przygotowują do startu myśliwce MiG-29.
Wiedzieliśmy, że podczas naszej zmiany na rozkaz z CAOC 2 Kalkar, czyli Centrum Dowodzenia Operacji Powietrznymi Regionu Północnego NATO, będziemy musieli poderwać samoloty w ramach ćwiczenia akcesyjnego. Oczywiście nie mieliśmy informacji, o której godzinie to nastąpi. Kiedy dostaliśmy sygnał „Alfa Scramble”, poderwaliśmy maszyny. Przechwyciliśmy lecący z Ramstein samolot C-9 Nigthingale z oficerami NATO na pokładzie. Miało to miejsce 150 km od Warszawy, na wysokości około 8 tys. m. Zgodnie z instrukcjami natowskimi prowadzący pilot z pary dyżurnej podszedł do C-9 z lewej strony. Ja zająłem pozycję z tyłu maszyny w odległości umożliwiającej natychmiastowy strzał w przypadku niepowodzenia negocjacji z pilotem przechwytywanego samolotu.

Czy tej pierwszej natowskiej misji towarzyszyły wielkie emocje?

Podczas takich zadań emocje zostawia się na ziemi. W powietrzu byliśmy maksymalnie skupieni. Dopiero po wylądowaniu pojawiły się myśli, czy na pewno wszystko odbyło się zgodnie z wytycznymi. Ćwiczenie akcesyjne zakończyło się sukcesem, zaliczyliśmy je bardzo dobrze. Dla mnie to powód do dumy i ogromna nobilitacja. Cieszę, się że mogłem MiG-iem wlecieć do NATO.

Pułkownik rezerwy pilot Andrzej Rogucki do cywila odszedł w 2012 roku po 26 latach służby. Był związany z 1 Pułkiem Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa”, a następnie z 23 Bazą Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Służył w CAOC w Uedem w Niemczech, do kraju wrócił na etat szefa Pionu Działań Bieżących Centrum Operacji Powietrznych, z którego odszedł do rezerwy.
Pilotował różne typy myśliwców: MiG-15, MiG-17, MiG-21, MiG-29. Jego życiowy nalot to 2200 godzin.

Magdalena Kowalska-Sendek

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony