Przejdź do treści
Źródło artykułu

Lotnicze "żarty" – warto pamiętać o konsekwencjach

„Żart” o bombie nikogo nie rozbawi. O tym trzeba pamiętać, lecąc na wakacje.

Wakacje to szczyt sezonu na lotniskach, a dla wielu – upragniony wylot na zasłużony odpoczynek. Nie wszyscy pamiętają, że port lotniczy to nie miejsce do żartów, zwłaszcza o bombie lub broni w bagażu. Konsekwencje mogą być poważne, a urlop może się zakończyć jeszcze przed startem.

W pierwszy weekend tegorocznych wakacji 52-letnia pasażerka przed wylotem z Lotniska Chopina do Antalyi „zażartowała” podczas kontroli bezpieczeństwa, że ma przy sobie dynamit.  Jednak operatorzy kontroli bezpieczeństwa nie śmiali się z tego żartu, a wezwali funkcjonariuszy Grupy Interwencji Specjalnych ze Straży Granicznej.

„Natychmiast podjęli działania – pasażerka została odizolowana, wylegitymowana, a jej bagaż dokładnie skontrolowany. Chociaż tłumaczyła się „niefortunnym żartem”, nie uniknęła odpowiedzialności. Została wycofana z rejsu i ukarana mandatem karnym w wysokości 500 złotych” – relacjonuje Nadwiślański Oddział SG na swojej stronie internetowej.

Tego samego dnia 42-letni mężczyzna lecący do Heraklionu oświadczył, że ma… dwie bomby. On również spotkał się z funkcjonariuszami SG, został ukarany mandatem w kwocie 500 zł i z lotniska wrócił do domu.

Poważne konsekwencje "żartu" na lotnisku

Straż Graniczna podkreśla, że nie są to odosobnione przypadki. Od początku roku takich przypadków na lotniskach na Mazowszu, w Łódzkiem i Kujawsko-Pomorskiem było już ponad 20, niemal tyle, co w całym 2024 r., kiedy takich interwencji odnotowano 25.

Zarówno podczas odprawy biletowo-bagażowej (check-in), jak i na stanowiskach kontroli bezpieczeństwa, pasażerowie mogą usłyszeć pytanie o to, czy mają w bagażu przedmioty niebezpieczne lub niedozwolone. I nie jest to zaproszenie do żartów. Choć pracownicy, których spotkamy na różnych etapach podróży przez lotnisko, najczęściej będą bardzo sympatyczne i życzliwe, pamiętajmy: płacą im za brak poczucia humoru w kwestiach bezpieczeństwa.

„Stanowczo podkreślamy: żarty o bombach, dynamicie czy materiałach wybuchowych nie są zabawne. Są natomiast groźbami, które każdorazowo uruchamiają procedury bezpieczeństwa. Każdy sygnał jest natychmiast sprawdzany, a skutki takich 'żartów’ mogą być poważne: opóźnienia w odlotach, zakłócenia w pracy lotniska, stres innych podróżnych, a także konsekwencje finansowe i prawne dla autora incydentu” – apeluje Straż Graniczna.

Grzywna, czarna lista, areszt albo więzienie

500 zł mandatu to nie są jedyne konsekwencje, jakie grożą za „żart” o bombie na lotnisku lub w samolocie.

Jeśli pasażer podejmuje się głupich i nieprzemyślanych żartów w stylu „mam w bagażu bombę”, albo „samolot zaraz wybuchnie”, to jego podróż może zakończyć wszczęciem postępowania wraz z nałożeniem sankcji w postaci kary aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł. A ze strony przewoźnika jeszcze przed wylotem wycofaniem z rejsu, albo trafieniem na tzw. czarną listę pasażerów danej linii lotniczej – tłumaczy kpt. Darmara Bielec, rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału SG, cytowana przez money.pl.

Fałszywe zawiadomienie o podłożonym ładunku wybuchowym zagrożone jest karą do 8 lat pozbawienia wolności.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony