"Lataj LOT-em" – to hasło zobowiązywało
90 lat temu – 1 kwietnia 1930 r. – Polskie Linie Lotnicze LOT uruchomiły pierwsze loty międzynarodowe. Pierwszy lot odbył się do Bukaresztu a kolejnymi kierunkami międzynarodowymi były Ateny, Bejrut i Helsinki.
A wczoraj obchodziliśmy 75. rocznicę wznowienia rejsów na liniach krajowych przez Polskie Linie Lotnicze LOT – było to 1 kwietnia 1945 r.
– Przyjechałem na wezwanie zamieszczone w Polskim Radiu, żeby pracownicy Polskich Linii Lotniczych LOT zgłosili się jak najszybciej do Warszawy – wspominał Ludwik Schultz swój powrót do pracy w 1945 roku.
Pilot Ludwik Schultz wspominał w audycji Polskiego Radia nagranej w styczniu 1970 roku, swój powrót do Warszawy po wyzwoleniu miasta. Opowiadał o organizowaniu ludzi, sprzętu, by jak najszybciej przywrócić komunikację lotniczą w kraju.
– Lotnisko Okęcie było całkowicie zbombardowane, hangary zniszczone, poryte pasy, sprzętu nie było, do dyspozycji mieliśmy tylko to, co dostaliśmy od Rosjan – mówił. – Pierwszy mój lot był na Kukuruźniku (przyp. red. radzieckim dwupłtowcu). Samolot prowadził kapitan radziecki, ja siedziałem w drugiej kabinie. Pamiętam, jaka to była wielka radość, że lata się znów w powietrzu. W drodze do Poznania to myśmy ze dwa razy sobie stawali. Pilot chciał się mleka napić, to na pierwszej lepszej polanie się lądowało, wstąpiło do jakiegoś gospodarstwa. A potem maszynę się zakręciło i leciało się dalej – opowiadał.
Ludwik Schultz wspominał, jak szukał kontaktów z przedwojennymi pracownikami PLL LOT. Ściągał kogo się dało: radiowców, mechaników, ślusarzy. – Cały personel, który mi podleciał pod rękę, wszystkich pościągałem – opowiadał. – Spotkałem raz obecnego rektora Politechniki Warszawskiej, Władysława Araszkiewicza, który był przed wojną naszym dyrektorem technicznym. Mówię do niego: "Budował pan lotniska, czy nie mógłby pan do nas dołączyć?". I dołączył.
I tak się zaczęło to organizowanie firmy. – Tworzyło się ja na Mokotowie, tuż koło ogródków działkowych, niedaleko ul. Wołoskiej. Tam było lotnisko i tam dostaliśmy kukuruźniki, głównie służyły do lotów kurierskich – powiedział pilot.
Wiele jest w opowieści Ludwika Schultza anegdot, ciekawych historii z okresu powojennego. Nie brak wspomnień odnoszących się do czasów sprzed II wojny światowej. Posłuchj archiwalnej audycji.
– Pamiętam, jak latałem z Warszawy do Wiednia – mówił gość Polskiego Radia. – Jakie były czasem niepogody, a my bez radia. Dostawało się tylko informację meteorologiczną, więcej szczegółów na temat prądów wiatrów i się leciało. Pogoda była dobra leciało się normalnie, ale jak pogoda była marna, to co zostawało? Szosa i tor kolejowy jako wyznaczniki trasy. Deszcz nie deszcz, mgła nie mgła, wszystko się odbywało normalnym trybem.
Zapraszamy do posłuchania archiwalnej audycji z udziałem pilota Ludwika Schultza na stronie www.polskieradio.pl
Komentarze