Przejdź do treści
Pilot Competition 2013
Źródło artykułu

Relacja z Pilot Competition 2013

Hej! Hej! Amerykańscy naukowcy udowodnili, że zwlekanie z premierą wzmaga "apetyty" wśród odbiorców. Ciekawe, czy my to potwierdzimy! Drobny problem techniczny na serwerze do tego się też przyczynił i dlatego w tym roku był poślizg! Ale oto i ona, wyczekiwana przez wszystkich relacja! Zapraszamy do czytania!

W niedzielę pilot competition team zjechał się do Szczyrku. Nie byliśmy pierwsi jak się potem okazało. Po rozpakowaniu i przywitaniu udaliśmy się do baru z częścią przybyłych już zawodników. Jak było? Super!!! Kupę śmiechu, bardziej i mniej poważnych dyskusji oraz pierwsze wspólne piwko! Położyliśmy się spać około północy, bo przecież z rana śmigamy na narty! Przed pójściem spać rzuciliśmy okiem na gwieździste niebo - to był dobry znak.

W poniedziałek rano pierwszą czynnością było sprawdzenie pogody. Za oknem zero chmur, słonko świeci. Przez myśl przemknęła obawa, że nie będzie śniegu. Widok zawodników idących na stok napawał optymizmem. Im wyżej wjeżdżaliśmy na górę, tym więcej było śniegu. Super, to kolejny dobry znak. Na samej górze doznaliśmy największego szoku - idealny śnieg, cudowna pogoda, warunki dosłownie alpejskie! Od pewnej części góry widoczny był już specjalnie przygotowany slalom - trasa długa, i wymagająca. Kamerzysta na pozycji no i do boju! Zawodnicy atakowali tyczki a oddźwięk plastiku uderzanego o plastik jak gdyby starał się ułożyć w melodię. Jeden z organizatorów powiedział: „(…) Przyznać muszę jako kamerzysta, niegdyś zawodnik, że byłem pod wrażeniem poziomu jazdy koleżanek i kolegów (…)". Pierwszych kilka przejazdów i spotkanie u Józka - przesympatycznej knajpce góralskiej z pysznymi kiełbaskami, szaszłykami i wspaniałą atmosferą! Szybko opanowaliśmy to miejsce. Wszyscy byli weseli i zadowoleni, no bo jakby inaczej gdy ma się stok prawie na wyłączność. Po przerwie wszyscy zebrali się i pojechali na drugi przejazd, tym razem już bez kamerowania. Około godziny 16:00 opuściliśmy okupowany stok. Dzisiaj bez wywrotek - przynajmniej nakręconych, bo kamerzysta zaliczył aż 3, których nie nakręcił cwaniak! :D W czasie zjazdu zaliczyliśmy jeszcze jedno „międzylądowanie” przed zjazdem w dół, gdzie oczywiście trzeba było się odpocząć. Po tej czynności „pushbackapproved” i ustawiliśmy się w kolejce do „odlotu”. Po zjeździe na dół szybki prysznic i na przepyszny obiadek do baru - kolejny spodziewany „przylot do lotniska” o 19:00 - trzeba obejrzeć poczynania zawodników. Organizatorzy mieli masę roboty, na szczęście wszystko było na czas i zawodnicy zaczęli się „zlatywać”. Po zajęciu swoich „gate’ów” przystąpiono do oglądania filmików. Atmosfera była cudowna, a wesołe komentarze niektórych kolegów powodowały, że nieustannie ktoś się śmiał. Przyszła późna godzina, więc trzeba było uciekać z lotniska. Odloty odbyły się przed godziną 24:00 - wszyscy udali się na odpoczynek przed kolejnym dniem pełnym „rejsów”.



We wtorek nasz flight plan wyglądał podobnie jak dnia poprzedniego, również narty, również slalom do ćwiczenia. Widać było, że zawodnicy byli w treningu i mieli zamiar wygrać te Mistrzostwa, co cieszyło organizatorów. Jak co dzień odbyło się  „międzylądowanie” podczas którego catering dobrze wykonał swoją robotę. Zmieniono trasę przejazdu. Warto wspomnieć, że tego dnia miał miejsce pierwszy zamach na życie kamerzysty! Ustawiony w dość niebezpiecznym miejscu kamerzysta robił właśnie zdjęcia, kiedy jedna z zawodniczek przeleciała pół metra od niego! Po tym wydarzeniu stwierdził, że nie tylko jeżdżąc na nartach można się spocić. Wieczorem to, co zawsze tylko podniesione do potęgi-  - jeszcze więcej śmiechu, jeszcze więcej zabawy i dobroci„paliwa”.



Środa była dniem szczególnym, ponieważ dotarli do nas pozostali zawodnicy. Trenowaliśmy od samego rana gigant. Przejazdów było mniej, bo trasa i dłuższa, i bardziej wymagająca. Porównałbym gigant do rejsów międzykontynentalnych, a slalom- - do europejskich; wniosek: więcej paliwa potrzeba! Na trasie panowała nie tylko wysoka prędkość przejazdów, ale i wysoki poziom. Wszystko zostało uwiecznione na filmie i zdjęciach. Nawet i kamerzysta pokusił się o jeden przejazd, ale brak ochraniaczy szybko wybił mu ten pomysł z głowy. Nie mniej, było super. Napięcie rosło, jutro zawody więc każdy pracował nad swoją własną taktyką. Jedynym miejscem odprężenia psychicznego był bar u Józka - zupełnie jak w locie, podczas jego trwania pilot jest skoncentrowany, a na lotnisku się odpręża. Wieczorem odbyło się losowanie numerów startowych i oficjalne przywitanie. Podczas „pre - flight safety instructions”, czyli w skrócie przemowy organizatorów, maluchy wylosowały numery dla zawodników. Obejrzeliśmy filmiki we wspaniałej atmosferze. Widać było, że frekwencja w pewnym momencie nieco spadła, bo zawodnicy udali się do serwisów narciarskich po odbiór przygotowanego sprzętu.

W czwartek rano szybciutko na stok. Tam już wszyscy czekali. Oglądanie trasy i pierwsze przejazdy. Trasa dość wymagająca, pierwszy był gigant. Wyróżniał się jeden moment, w którym łatwo można było wylecieć z trasy - żartobliwie nazwaliśmy to miejsce „radar clutterarea”, bo albo za chwilę ktoś się pojawiał przy kolejnej tyczce, albo trzeba było zatrzymać „odloty”. Kto był najlepszy? Wśród młodzików bezapelacyjnie wygrała Julia Szewczyk, natomiast w juniorach Cichoń Konrad. Najlepszą zawodniczką wśród kobiet okazała się Agnieszka Skwara, natomiast wśród mężczyzn, z najwyższego "pudła" pozdrawiał nas Jakub Cichocki. GRATULACJE DLA WSZYSTKICH ZAWODNIKÓW!!!Wieczorem odbyła się pierwsza impreza, na której byli wszyscy zawodnicy. W pewnym momencie stoły i krzesła zostały poustawiane na boki, a powstałym w ten sposób parkietem zawładnął taniec - lotniczo określiliśmy to jako grupową akrobację samolotową. Nawet i organizatorzy pokusili się o zrobienie paru figur! Wszyscy tańczyliśmy do późnej godziny, a w tle leciał film z przejazdami.



Piątek był dniem finalnym. Nie tylko dlatego, że rozdanie nagród i zakończenie zawodów, ale przede wszystkim dlatego, że zawodnicy znali już połowę swoich wyników i musieli dać z siebie wszystko. I wiecie co? Dali! Naprawdę dali! Co przejazd to szybszy, każdy inny, bo każdy miał swoją taktykę. Jedni omijali tyczki, inni z kolei uderzali w nie, każdy przejazd dobry, każdy inny! Trasa naprawdę była trudna i wymagająca, ale zawodnicy dali sobie świetnie radę! Organizatorzy bardzo szybko uciekli ze stoku, zaraz po zakończeniu zawodów żeby przygotować wszystko na wieczór. Trzeba podkreślić, iż był to dzień szczególnie wyjątkowy, bo był Dniem Kobiet. Na to święto organizatorzy przygotowali specjalną niespodziankę dla Pięknych Pań - paczkę rajstop, mydło, goździka i nieograniczoną ilość wina, a odbiór trzeba było pisemnie pokwitować, zupełnie jak podczas ubiegłego ustroju. Śmiech, śmiech i wszystko śmiechu warte! Paniom się podobało, to i Panom też! Przemiłym akcentem było rozdanie nagród, podczas którego śmiech nie znikał z niczyich ust. Wszystko ładnie, sprawnie i powabnie. Impreza powoli wpychała się w nasze serca, to też do niej przystąpiliśmy. Jak to pisał Mickiewicz „(…) jedzą, piją, lulki palą, tańce, hulanki, swawola! (…)”. Było pięknie, wszyscy bawili się wyśmienicie zapominając o troskach.



Dziękujemy Sponsorom: Siltec, Dlapilota.ploraz Patronom Medialnym: samoloty.pl, lotniczapolska.pl, airfighters.pl.

Zapraszamy za rok na kolejne, X Mistrzostwa Polski Pilotów i Personelu Pokładowego oraz wcześniej na III Mistrzostwa Polski Pilotów i Personelu Pokładowego w Windsurfingu.


Z lotniczymi pozdrowieniami,
Tomasz Rusecki,
Michał Ołowski,
Mirosław Ołowski
pilotcompetition team

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony