Eksperci: lądowanie na Marsie to pełen sukces misji InSight
Lądowanie na Marsie to pełen sukces misji InSight; sondzie raczej nic już nie grozi – ocenili planetolodzy z Centrum Badań Kosmicznych (CBK PAN). Naukowcy czekają teraz na obudzenie się przyrządów i sygnał, że są sprawne.
Amerykańska sonda InSight, wystrzelona z Bazy Sił Powietrznych Vandenberg (USA) w maju 2018 r., po trwającej sześć miesięcy podróży, wylądowała w poniedziałek na Czerwonej Planecie. Lądownik InSight osiadł na powierzchni Marsa ok. godz. 20:40 czasu środkowoeuropejskiego. Na pierwszy sygnał trzeba było czekać około ośmiu minut – tyle czasu trwa przesłanie informacji z Marsa na Ziemię. Dochodzące po kolei dane potwierdziły sukces misji na jej kluczowym etapie – w fazie wejścia w atmosferę i lądowania.
Na tym etapie wiele manewrów mogło się nie udać – zwrócił uwagę w rozmowie z PAP dr Piotr Witek z Zakładu Dynamiki Układu Słonecznego i Planetologii Centrum Badań Kosmicznych PAN.
"Wejście w atmosferę z prędkością ponaddźwiękową pod złym kątem może doprowadzić do uszkodzenia osłony cieplnej i spłonięcia. Sonda, zamiast wejść w atmosferę i wylądować, może też odbić się od niej jak ciśnięta do wody +kaczka+ z kamienia. Przejście przez atmosferę odbywa się bez kontroli z Ziemi. Również to, co dzieje się potem, musi być zaprogramowane. Trzeba ustawić lądownik tak, aby nie zderzył się z elementami odrzucanymi – najpierw osłoną termiczną, potem tylną tarczą, którą ciągnął spadochron” – wylicza dr Witek.
Naukowiec wspomina incydent, który zdarzył się na Ziemi w europejskim demonstratorze lądowania, kiedy nie zadziałały odrzutowe silniki hamujące lądownika. Akcelerometr kontrolujący przyspieszenie przesłał do sondy informację, że już wylądował – choć ten wciąż znajdował się wysoko nad powierzchnią ziemi. W efekcie silniki zostały wyłączone i sonda testowa upadła. Nic podobnego nie stało się z InSightem. W ostatniej fazie lądowania wykorzystano 12 silników, które sprawiły, że lądownik miękko osiadł na powierzchni.
"Sonda wylądowała i zadziałała. Na pierwszym zdjęciu z pokrytej pyłem kamery zobaczyliśmy horyzont Marsa. Czekamy na dalsze szczegóły. Nasz +Kret+ wbije się dopiero w styczniu, jednak instrumenty zaraportują gotowość w ciągu najbliższych kilku dni" – przypomniała dr Natalia Zalewska z tego samego zakładu.
Sondzie prawdopodobnie już nic nie grozi. Zdaniem badaczy z Zakładu Dynamiki Układu Słonecznego i Planetologii CBK PAN trudności mogłyby sprawić burze pyłowe. Czasem zmniejszają one dopływ światła do paneli słonecznych, a więc i prądu do urządzeń.
Członkowie zespołu Mars InSight, Kris Bruvold, po lewej, i Sandy Krasner zareagowali po otrzymaniu potwierdzenia, że lądownikowi Mars InSight udało się skutecznie wylądować na powierzchni Marsa, poniedziałek, 26 listopada 2018 r. w obszarze wsparcia misji w Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, NASA Kalifornia. (fot. NASA / Bill Ingalls)
"Doświadczenie pokazuje, że Mars jedną ręką zabiera, a drugą daje. Łaziki też są zasilane z baterii słonecznych i mają problemy podczas burz, ale przechodzące nad nimi wiry pyłowe zabierały czasem pył, który osiadł na kamerach urządzeń. Mieliśmy dzięki temu lepszy obraz. Tylko globalne burze pyłowe są dużym zagrożeniem, ale taka właśnie zakończyła się na Marsie i na następną raczej poczekamy kilka lat" – uspokaja dr Witek.
"Na miejsce lądowania została wybrana równina Elysium, to jest duży obszar wulkaniczny, co mnie - jako geologa - bardzo cieszy" – dodała dr Zalewska.
Aby wszystkie urządzenia rozpoczęły pracę, niezbędne jest rozłożenie paneli słonecznych sondy. Lądownik przetransportował tam m.in. polski mechanizm wykonany przez Astronikę we współpracy z CBK. Instrument umożliwi wykonanie pomiarów temperatury we wnętrzu planety na głębokości 5 m. W ten sposób dowiemy się, czy z jądra Marsa wydobywa się ciepło. Na penetrację powierzchni trzeba jednak poczekać do stycznia. Należy wybrać najlepsze miejsce wokół lądownika, tak aby urządzeniom nie przeszkodził żaden kamień leżący na powierzchni albo płytko pod nią.
Naukowcy czekają na dane sejsmologiczne. "Oprócz zarejestrowania upadku małych planetoid na powierzchnię Marsa, sonda InSight może też zarejestrować ruchy masowe, czyli osunięcie się materii na jakimś zboczu, ale również i sygnały z wnętrza planety. Być może w głębi Marsa tli się aktywność związana z przepływani magmy, która w całości nie zastygła" – tłumaczy dr Piotr Witek. Dodaje, że niezależnie od źródła zarejestrowanych fal sejsmicznych, to sam sposób ich rozchodzenia się zdradzi naukowcom, jaka jest wewnętrzna struktura planety, jak gruba jest jej skorupa – i czy jądro Marsa jest zestalone.
Dzięki zdjęciom z kamer InSighta zostanie wykonany bardzo szczegółowy model okolic jego lądowania z dokładnością do poszczególnych kamieni. Dopiero potem wysuną się instrumenty, które muszą być umieszczone w pewnej odległości od lądownika – czyli właśnie sejsmometr oraz Kret.
Komentarze