Niemcy: operator portu lotniczego z Frankfurtu ma udziały w rosyjskim lotnisku Pułkowo
Fraport, operator zarządzający największym niemieckim portem lotniczym we Frankfurcie, wciąż posiada 25 proc. udziałów w lotnisku Pułkowo koło Petersburga pomimo trwającej wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Z ustaleń WDR, NDR i „Sueddeutsche Zeitung” wynika, że lotnisko to było w ostatnich miesiącach wykorzystywane przez Rosję do celów wojskowych – podał portal Tagesschau.
„Tuż po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 roku niemieckie i międzynarodowe korporacje po kolei wycofywały się z Rosji. Niemiecka grupa portów lotniczych Fraport jest jednak nadal zaangażowana w rosyjskie lotnisko” – podkreśla portal.
Fraport zapewnił, że działalność w Pułkowie została zawieszona po inwazji Rosji na Ukrainę, a ten port lotniczy jest obecnie jedynie „cywilnym lotniskiem pasażerskim”. Jednak WDR, NDR i "SZ" ustaliły, że lotnisko to może być nadal wykorzystywane przez Rosję do celów militarnych.
Większość udziałów w spółce Fraport posiadają kraj związkowy Hesja (31 proc.) oraz miasto Frankfurt (ok. 20 proc.). „Rząd Hesji oraz Fraport wielokrotnie musiały się tłumaczyć, a przewodniczący rady nadzorczej Fraportu Michael Boddenberg, będący jednocześnie ministrem finansów Hesji, wielokrotnie zapewniał, że pozbycie się udziałów nie jest możliwe, chyba że istnieją dowody na to, iż lotnisko wykorzystywane jest bezpośrednio do celów wojskowych” – opisuje Tagesschau.
Jednak śledztwo przeprowadzone przez WDR, NDR i "SZ" wykazało, że wiele samolotów wojskowych korzystało z lotniska Pułkowo w ciągu 16 miesięcy trwania wojny, a z niektórych maszyn korzystała nawet najemnicza Grupa Wagnera, oskarżana o „poważne zbrodnie wojenne wobec Ukrainy, morderstwa, tortury i gwałty”.
Niemieckie MSZ, zapytane o sprawę, powoływało się na „klauzulę tajności” i nie udzieliło wyjaśnień mediom - podkreśla Tagesschau.
Rząd Hesji „musi zadać sobie pytanie, ile dowodów jeszcze potrzebuje, aby zakończyć zaangażowanie w lotnisko Pułkowo. Utrzymywanie tam swoich udziałów przez Hesję trudno usprawiedliwić” – stwierdziła heska polityk Marion Schardt-Sauer. Wyraziła też oburzenie faktem, że rząd kraju związkowego upiera się, iż „nie ma wiedzy na temat zastosowań wojskowych” lotniska, najprawdopodobniej „tak naprawdę nie chcąc wiedzieć, co tam się dzieje”.
Sam Fraport przekonuje, że „grupa nie była świadoma, iż operator lotniska obsługuje loty wojskowe w związku z trwającymi operacjami wojennymi”, a w takim przypadku „nie ma natychmiastowej możliwości wycofania się z projektu”.
„Pułkowo jest lotniskiem dla lotnictwa cywilnego. Lotniska wojskowe, dostępne dla armii rosyjskiej, znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie” – oświadczył Fraport, stwierdzając także, że „każde cywilne lotnisko na świecie mogłoby być wykorzystywane również do celów wojskowych w szczególnych przypadkach”. (PAP)
mszu/ ap/
Komentarze