Wołanie z Seattle
O ciężarze depresji i zaburzeń osobowości, o ich nieobliczalności wobec słabości człowieka oraz o bólu, który potrafi przekroczyć wiele granic napisano już praktycznie wszystko. W tej dyskusji niepewna i męcząca wędrówka między wartością siły i kruchości istoty ludzkiej trwa bez końca. To dylematy, których nie objęła w całości jeszcze żadna filozofia ani nurt psychoterapeutyczny. Wiadomo jednak, że człowiek postawiony pod ścianą niemocy nie może liczyć na uleczenie magicznym zaklęciem. A na pracę nad samodzielnym odzyskaniem mocy może brakować mu sił.
W 2015 roku w zbocze Alp wleciał samolot linii Germanwings. Pamiętam dokładnie jak z minuty na minutę podnosiła się temperatura ludzkich emocji, skierowanych w stronę drugiego pilota. Przez kolejne godziny członkowie kilkudziesięciotysięcznych grup w mediach społecznościowych licytowali się na domysły i złość. Jedni widzieli w pilocie islamskiego terrorystę, inni homoseksualistę i faszystę, jeszcze inni łączyli te „demony” w najbardziej zniekształcone hybrydy. Reakcje były nagłe, ostre, bezwzględne. Być może uzasadnione nagłym i trudnym do skontrolowania poziomem lęku. Wiele miesięcy później światło dziennie ujrzał raport końcowy po tej katastrofie. Dokument, w którym sami badający nie byli w stanie odpowiedzieć na kilka zadanych sobie pytań. Wcześniej pojawiły się pierwsze zalecenia bezpieczeństwa, które dopiero po roku od ich wprowadzenia spotkały się z oficjalną krytyką środowiska samych pilotów.
Minęły trzy lata i kilka tygodni temu opublikowano dość ogólnikowe decyzje dotyczące przyszłej polityki ochrony i kontroli zdrowia psychicznego załóg latających. Minęły te same trzy lata i 10 sierpnia tego roku, po uprowadzeniu samolotu z lotniska w Seattle oraz niedługim locie z życiem rozstał się pracownik tegoż lotniska. Naturalnie ciekaw byłem, czy pierwsze reakcje będą podobne do tych z przypadku niemieckiego samolotu. Oraz czy we mnie powtórzą się reakcje sprzed trzech lat (byłem wtedy zaskoczony, przestraszony, zalękniony). Poczułem jednak głównie smutek i żal. O to, że hydrze wyrosła kolejna głowa...
Cały artykuł czytaj na stronie www.postanowienie.waw.pl
Komentarze