SP-BDW na III Międzynarodowym Festiwalu Balonowym w Krzyżowej
Amatorzy lotów balonowych z całej Europy po raz trzeci zjechali 30 kwietnia do Krzyżowej koło Świdnicy na Międzynarodowy Festiwal Balonowy. Festiwal został zorganizowany przez Świdnicki Klub Balonowy. Poniżej zamieszczamy relację Leszka Mańskowskiego, Prezesa Krakowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa, z tej imprezy.
"Kiedy w niedzielny poranek 30 kwietnia 2017 roku jechaliśmy autostradą na zachód nie liczyliśmy, że uda nam się wykonać wieczorny lot w Krzyżowej. Tam bowiem odbyć się miał III Międzynarodowy Festiwal Balonowy zorganizowany przez Świdnicki Klub Balonowy z jego prezesem, Krzysztofem Zapartem na czele. Opady deszczu i silne wiatry opanowały całą południową Polskę. Jednak wiedzeni doświadczeniem ufaliśmy, że uda nam się w czasie trzech dni imprezy wykonać choćby jeden lot…
Krzyżowa koło Świdnicy powitała nas stabilną pogodą i wydawało się , że uda się wykonać pierwszy z zaplanowanych, wieczorny lot. W czasie ceremonii otwarcia Festiwalu zostaliśmy zaprezentowani uczestnikom towarzyszącego naszym zmaganiom festynu, a zaproszeni oficjele dokonali uroczystego otwarcia. Po odprawie, około godziny 18,30 Krzysztof Korepta z Krakowa podjął próbę startu. Niestety, jego „Solero” niepokojone podmuchami silniejszego wiatru miotało się jak wściekłe. Mimo to załoga ta, jako jedyna wystartowała, by po krótkim przelocie wylądować za osłoną drzew. Więcej odważnych do startu już nie było, więc pozostało nam uczestnictwo w atrakcjach pikniku z koncertem gwiazdy wieczoru, Izabeli Trojanowskiej.
Poniedziałkowy poranek budził się pogodny z wiatrem nie przekraczającym 3 m/s przy ziemi, ale już na 30 – 50 metrach osiągał 8-10 m/s z tendencją do wzrostu. Trzeba się było spieszyć. Tak więc po krótkiej odprawie na której zarządzono pogoń za lisem załogi przystąpiły do przygotowań startowych. Start odbywał się z dziedzińca pięknego pałacu w Krzyżowej. Lisem był Krzysztof Zapart, który sprawnie wystartował, co pobudziło do energicznego działania pozostałych zawodników. Nie minęło pół godziny a niemal wszyscy polecieli… Ja się nieco ociągałem i w efekcie tego wystartowałem w końcu stawki, za co „oberwało” mi się później od mojego mentora, Jacka Barskiego. Lecąc wraz z Krysią i Adamem Sobierajem przelecieliśmy nad centrum Świdnicy, a następnie wykonaliśmy całkiem fajne lądowanie tuż przed obwodnicą, po zachodniej stronie miasta. Wkrótce po lądowaniu dotarł do nas Tomek Kęsek z Alą, i już wspólnymi siłami sprawnie spakowaliśmy balon i pojechali na zasłużone śniadanie.
Kolejny lot miał się odbyć w godzinach wieczornych, ze stadionu Lechii w Dzierżoniowie. Niestety wiatr nie odpuszczał… I znów niezawodny Krzysiek podjął się próby postawienia balonu. Wszak tysiące ludzi oczekiwało na nasz start! Pierwsza próba nie wyszła. Za mocno wiało. Pół godziny później na około 40 minut przez zachodem słońca poddaliśmy się. Dzisiaj już nic z tego nie wyjdzie. Publiczność była wyraźnie rozczarowana. My też!
Poranny start zaplanowano ponownie w Dzierżoniowie i była to konkurencja „Fly in” czyli lot do celu, którym był środek rynku. Tym razem nikt się nie guzdrał, bo było zagrożenie i deszczem i wzmagającym się wiatrem. Pojechałem z załogą na boisko szkolne, jakby specjalnie dla nas wystrzyżone. Puściłem balonik pilotażowy i… poszedł z lewej strony Rynku. Szybka decyzja, zmieniamy miejsce startu, które teraz wydaje się idealne. Po starcie z niemałym rozczarowaniem stwierdzamy, że wiatr zmienił kierunek i cel mijamy daleko z prawej strony! Trudno. Focimy, aby mieć pamiątkę znad Dzierżoniowa. Tym razem leci Tomek i Ala. Wiatr się usila, ale jeszcze nie pada. Przyziemiamy za miastem na wielkim polu oziminy. Całe szczęście, bo lądowanie jest z dość długim dobiegiem. Podrośnięta ozimina pozwala nam na komfortowe zwinięcie balonu. Miedzą wywozimy sprzęt, nie brojąc za wiele. Wracamy do Krzyżowej, tankując gaz po drodze. Po śniadaniu pakujemy graty i przemieszczamy się nad Jezioro Bystrzyckie, gdzie mamy ostatni nocleg. Wieczorny lot ma się odbyć w Dusznikach Zdroju.
W Dusznikach jesteśmy po czwartej, i stwierdzamy, że przewidywany kierunek wiatru – przynajmniej przy ziemi – się nie zgada! Wieje prosto na Czechy. Jeden z naszych, który latał sporo w tym miejscu twierdzi, że to nie problem. Sprawę rozstrzyga wypuszczony balonik pilotażowy, który do 300 – 400 metrów leci w kierunku granicy, a następnie robi zwrot o 180 stopni w kierunku na Kłodzko. To jest to!
Jako lis ponownie startuje Krzysztof Zapart. Ma wykonać krótki lot, dając nam szansę na dogonienie go. Sprawnie, balon po balonie maluje niebo nad Dusznikami. Widać, że ludzie są zachwyceni widokiem. My startujemy jako jedni z ostatnich. Ostro nabieramy wysokość idąc dopuszczalne 3 m/s by na wysokości ponad 400 metrów trafić na ścierające się warstwy powietrza. Przez chwilę wiatr szaleje po palniku i zdaje się zdmuchnąć świeczki. Jednak ponieważ wygrzany balon dalej nabiera wysokości, po chwili wszystko się uspokaja. Widok z blisko kilometra jest cudny. Krysia i Adaś podziwiają widoki i focą, a ja kombinuję, jak tu polecieć za lisem, który znika pod słońce. Co gorsze, odlatuje w kierunku masywu leśnego i Gór stołowych. My kontynuujemy lot do ostatniej bezpiecznej łąki przed lasem i się poddajemy. Mam w nosie lot w nieznane, tym bardziej, że słońce szybko chyli się ku zachodowi. Na łące czeka już właściciel, który pokazuje nam, gdzie jest sucho, a później usłużnie wskazuje drogę Tomkowi. Dzięki temu uczynnemu człowiekowi Tomek podjeżdża pod sam balon. Szybkie klarowanie i wracamy do Zagórza Śląskiego, gdzie o 21 miało się odbyć zakończenie. Okazuje się, że przyjeżdżając o 21,30 jesteśmy jednymi z pierwszych. Ostanie załogi, które poleciały za lisem, meldują się po północy. Lis chyba zapomniał, że to nie „Gordon-Bennet” i nie o to tu chodziło…
Nie doczekaliśmy się z Krysią zakończenia, które odbyło się grubo po północy. O tej godzinie spaliśmy już mocno utrudzeni… A nazajutrz rano, po spożyciu wspaniałego śniadania, gdzieś o dziewiątej ruszyliśmy do Podolan.
Pragniemy podziękować organizatorom i naszym przyjaciołom, balonistom, za piękna imprezę i znakomite towarzystwo. Wykonaliśmy trzy piękne loty, w trzech ciekawych miejscach, mimo, że prognozy nie dawały wielkich nadziei. Co najważniejsze, wszystkie były bezpieczne, tak, że bez strat własnych i z uśmiechem na ustach wróciliśmy do bazy. Specjalne podziękowania należą się mojej załodze: Krysi, Adamowi, Tomkowi oraz występującej gościnnie Ali. Byliście niezastąpieni i niezawodni."
Więcej zdjęć na stronie www.kksl.p40.pl
Komentarze