Pierwszy "Puchar Dedala"
Kto choć raz musiał siedzieć przy radiostacji na starcie, gdy inni piloci z euforią zrywali się w powietrze, a wznoszenia ssały w przestworza, albo przy dezaprobacie rodziny musiał wędrować na zieloną łąkę gdy świętowali inni, ten wie jak wiele wyrzeczeń i poświęcenia, ile traumatycznych emocji, rezygnacji z własnych marzeń, wiąże się z funkcja instruktora lotniczego. Trudną i niebezpieczną bywa rola tych którzy prowadzą i chronią podopiecznych na zdradliwych podniebnych ścieżkach Dlatego należy się współczesnym Dedalom szacunek szczególny.
Wypadek Leszka Żabickiego na Żarze dokumentuje jak mała w lotnictwie jest przestrzeń między życiem a śmiercią, powodzeniem a katastrofą, radością a smutkiem. Wystarczył trudny do wyobrażenia przypadek a kawałek sznurka zamienił łatwy lot w koszmar , który postawił dwu młodych entuzjastów latania w przedsionku śmierci i spowodował wiele lat cierpień. Leszek nie poddał się. Wygrał walkę o życie, nie dał skazać się na łóżko i wózek inwalidzki. Dzięki swej niezłomnej woli, z pomocą wybitnych lekarzy, stanął na nogi i znów lata. Bogatszy o swe ciężkie doświadczenia z jeszcze większą sumiennością wypełnia swą trudną rolę.
W uznaniu dla jego heroicznej walki o powrót do latania, oraz osiągnięć i zaangażowania w jego instruktorskim trudzie został on uhonorowany pierwszym „Pucharem Dedala”. Mamy nadzieję, że Dzień Dedala wejdzie w aeroklubową tradycję a kolejne puchary przekazywane będą już tylko za szczególne osiągnięcia w pracy z naszymi orłami i orlętami.
Chwilą skupienia uczciliśmy też pamięć tych którzy podzielili los Ikara.
Nasza lotnicza muza, Ania Mróz, wzmocniła doniosłość spotkania rymowanym i uduchowionym słowem.
Były śpiewy , były popisy aktorskie młodziutkiego Leonardo.
Chopy z Rybnika umilali czas grą na cyji, zaś kucharz zadbał o to aby długie rozmowy lotników pod światłem gwiazd nie odbywały się przy burczeniu pustego brzucha.
Tomasz Kawa
Komentarze