Przejdź do treści
Pribina Cup 2010
Źródło artykułu

Pribina Cup 2010 - dzień siódmy

Przedostatni dzień zawodów przywitał nas znowu słońcem od rana, gdzieniegdzie tylko zasłoniętym przez pojedyncze altocumulusy. Rozpocząłem dzień standardową procedurą - śniadanie, tankowanie, ciągnięcie na grid, odprawa, a na koniec kawa w barze. Na dzisiaj task setter wyłożył trasę 341 km z punktami 146 Lysec, 055 Banovce, 093 Turowo, krótszą niż wczoraj ze względu na podchodzący w dość szybkim tempie front chłodny. Mieliśmy polecieć także po raz pierwszy na południe, pod Dunaj i granicę z Węgrami. W zeszłym roku na ME bardzo często tam lataliśmy.

Starty rozpoczęły się o 11.30, a ja znowu stałem w pierwszym rzędzie. Po wyczepieniu ciężko było znaleźć jakieś noszenie, termika dopiero się budziła. Po raz kolejny zbocza Zoboru okazały się niezastąpione i z 380m zabrałem się najpierw w meterku, a później 2 m/s. Następnie poleciałem w stronę pierwszego punktu, gdzie na 10 km znalazłem 4 m/s i wykręciłem podstawę 2000m. Po kilkunastu minutach spotkaliśmy się z Tomkiem, podkręciliśmy się znów i odeszliśmy na trasę ok. 12.50. Całe szczęście to odejście nam nie wyszło i na 15 km postanowiliśmy się zawrócić. Trochę nam zajęło ponowne wykręcenie się do podstawy i dopiero o 13.20 wystartowaliśmy po raz drugi. Wszyscy byli już dawno na trasie, trochę baliśmy się także podchodzenia zachmurzenia frontowego. Pierwszy bok poszedł jednak sprawnie z prędkością ok. 100 km/h. Do drugiego punktu pięknie układały się mocno rozbudowane i dobrze noszące cumulusy i prędkość wzrosła do 115 km/h. Po drugim punkcie wykonaliśmy długi przeskok, wybierając tylko pod mniejszymi chmurkami. Zeszliśmy do 1100 m i złapaliśmy komin dnia 4-4,5 m/s, który wyniósł nas na 2400 m. Na 35 kilometrze do 3 punktu znajdował się spory obszar bezchmurny. Dopiero na 15 km nad górkami trafiliśmy pod cumulusy. Odzyskaliśmy tam wysokość i polecieliśmy na punkt. Po jego zaliczeniu odbiliśmy nieco na zachód, gdzie w noszeniu 2,2 m/s wykręciliśmy dolot. Po drodze do Nitry wybraliśmy jeszcze w kilku miejscach, zwiększając zapas wysokości, mimo to nasilający się wiatr napędził nam nieco strachu. Ostatnie kilometry musieliśmy trochę zwolnić, by spokojnie znaleźć się na murawie w Janikovcach.

Osiągnęliśmy jak się okazało bardzo dobre rezultaty - średnią prędkość 120 km/h oraz 1 i 2 miejsce w konkurencji. Dało mi to kolejny awans w tabeli, na drugie miejsce :)

Wszystkie relacje Łukasza Wójcika znajdziecie na stronie Gliding-Team.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony