Latanie szybowcem to pasja. Wypadków tu niewiele, aż przyjdzie seria
Zapowiedź dobrej pogody powoduje, że myśli zaczynają latać. Nie możesz doczekać się startu. Czy tego samego doświadczają motocykliści, nurkowie i narciarze?
W minioną sobotę Mateusz Zakrzewski (300 godzin nalotu na szybowcu, informatyk, zarządza zespołem programistów) latał szybowcem nad Bydgoszczą. Przez radio usłyszał wezwanie śmigłowca ratowniczego, który z Bydgoszczy wyruszył do pierwszego wypadku w Pile. Tam podczas zawodów zderzyły się w powietrzu dwa szybowce. Spadochrony uratowały pilotów. Dzień później znowu w Pile zderzyły się kolejne dwa szybowce. Jeden z szybowników zginął, a fragmenty rozbitego szybowca raniły przechodnia.
- Naszemu środowisku jest przykro i wstyd z powodu zranienia przypadkowego przechodnia - mówi Artur Lech, wiceprezes Aeroklubu Bydgoskiego. - Aeroklub Polski otworzył konto dla poszkodowanego. Czujemy się odpowiedzialni za to, co się stało.
- Czy nie ma zagrożeń podczas nurkowania, jazdy samochodem lub motocyklem? - irytuje się Wojciech Fajga (szybownik, właściciel firmy) z Aeroklubu Bydgoskiego. - Co roku 250 osób ginie na motocyklach, a na szybowcach jedna - może dwie. Trzeba nauczyć się zarządzać ryzykiem i niebezpieczeństwem. Im mniej się wylata przed zdobyciem uprawnień, tym gorzej.
Cały artykuł można przeczytać na stronie: www.pomorska.pl
Komentarze