Przejdź do treści
Źródło artykułu

Sytuacja awaryjna - kiedy pilot powinien ją zgłosić?

Posiadanie na pokładzie trzech wymiotujących jednocześnie pasażerów, pozostawiało mi do wyboru trzy opcje: powstrzymać stres i konsekwentnie podążać do miejsca przeznaczenia, dołączyć do nich i zachowywać się w sposób przyprawiający o mdłości, lub zgłosić sytuację awaryjną i po lądowaniu mieć prawdziwe „piekło na ziemi”.

Pasażerka po mojej prawej stronie pracowała jako pierwszy oficer w regionalnych liniach lotniczych Horizon Air i była w stu procentach przekonana, że do turbulencji jest przyzwyczajona. Feralnego dnia lecieliśmy do miejsca, gdzie miała stawić się w pracy w ciągu czterech godzin od zaplanowanego czasu naszego przylotu.

Na dodatek był to 11-ty miesiąc jej rocznego okresu próbnego, a w takiej sytuacji nieuzasadniona nieobecność mogła być wystarczającym powodem do zwolnienia. Pamiętam, że bardzo chciałem kontynuować lot i zaimponować jej swoimi umiejętnościami pilotażu w trudnych warunkach pogodowych. Pragnąłem być jej bohaterem, ale przede wszystkim zależało mi na tym, aby następnym razem kiedy wynajmie samolot traktowała mnie jak swojego kapitana.

Wszystko mówiło mi „kontynuuj". Nawet sąsiad zza mojego fotela zasugerował, abym się nie poddawał, co szczerze mówiąc spowodowało we mnie jeszcze większe zwątpienie.

To przedziwna sytuacja być na wysokości 8,000 stóp, gdzie dociera do ciebie dźwięk dwóch miarowo pracujących silników Pipera PA-30 Twin Comanche, zlewający się jednocześnie z niepewnym oddechem i odruchami wymiotnymi pasażerów. Gdy mój żołądek także zaczął wariować wiedziałem, że muszę porzucić wszelkie bohaterskie myśli. Z prawdziwą niechęcią i mnóstwem wątpliwości, postanowiłem zgłosić nagły wypadek i skierować samolot na najbliższe lotnisko.

„Twin Comanche Three Hundred Romeo Echo - zgłaszam sytuację awaryjną. Mam na pokładzie kilka wymiotujących osób i proszę o zgodę na natychmiastowe zniżanie do 2,200 stóp i wektorowanie do podejścia ILS na pas 11 na lotnisku KCEC”.

Zanim jeszcze otrzymałem zgodę rozpocząłem zniżanie i zmieniłem kierunek lotu, na panelu Garmina 430 wcisnąłem przycisk wyszukiwania najbliższego lotniska, dlatego już w tamtym momencie wiedziałem, w którym kierunku powinienem się udać. Nie spodobało się to jednak kontroli ruchu lotniczego, bo już po chwili w słuchawkach usłyszałem nawoływanie, abym zaprzestał wykonywania zakrętu i zmniejszania wysokość lotu.

Po upływie kilku minut, które upłynęły niczym sekundy, kołowaliśmy już do terminala, gdzie oczekiwali na nas pracownicy lotniska, którzy dość żwawym krokiem podążali w naszym kierunku. Kontrolerzy zdążyli już oczywiście przekazać służbom naziemnym o naszym „wyjątkowym i nagłym" wypadku. Zebrani wokół ludzie czekali z ogromnym zainteresowaniem na to co zobaczą. Moi pasażerowie opuścili samolot, a każdy z nich wyglądał jak stos ubrań po wirowaniu w pralce.

Pani pierwszy oficer powiadomiła telefonicznie swoje linie lotnicze Horizon Air o chorobie, ale na szczęście nikt z przedstawicieli przewoźnika nie był świadkiem zdarzenia, dzięki czemu nie została wyrzucona z pracy. Wszystkim udzielona została pierwsza pomoc, po czym okazało się, że to ich lunch, a nie turbulentny lot, był przyczyną całego zajścia. Jeśli chodzi o mnie, to chwilę po wyjściu z samolotu potknąłem się na drodze kołowania, dlatego można powiedzieć, że finalnie także w pewnym sensie byłem poszkodowany.

Być może zgłoszenie sytuacji awaryjnej i zakończenie naszej podróży nie było najlepszym rozwiązaniem, ale z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że była to mądra i dość inteligentna decyzja. Gdybym wahał się dłużej, mógłbym się całkowicie ubezwłasnowolnić i uzależnić od moich pasażerów, a to byłaby katastrofa.

Dla wielu pilotów niezgłaszanie sytuacji awaryjnych, to powszechna praktyka, nawet jeśli powinni to zrobić i potrzebują pomocy. Dlaczego tak jest?

Być może w przypadku niektórych pilotów, to złe pojmowanie problemu, który w ich mniemaniu wiąże się z tak zwaną „papierologią”, tłumaczeniem i prawdopodobieństwem doszukania się przez badających zdarzenie jakiegoś naruszenia.

W przypadku złamania jakichkolwiek federalnych regulacji, zgodnie z prawem piloci mogą złożyć pisemny raport z sytuacji awaryjnej, a Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA), nie będzie w takiej sytuacji wyciągać żadnych konsekwencji, jeśli działali oni w interesie bezpieczeństwa. Co więcej, FAA pochwala tego typu zachowania i uznaje je jako atut pilota i zdolność do podejmowania odpowiedzialnych decyzji.

Być może taka jest natura ludzka, aby za wszelką cenę unikać żenujących dla siebie sytuacji. Można by pomyśleć, zadeklarowanie sytuacji awaryjnej jest jednoznaczne ze stwierdzeniem „straciłem kontrolę nad sytuacją”.

Tak naprawdę jest dokładnie odwrotnie, „nie straciłem kontroli”, a „właśnie przejąłem kontrolę nad sytuacją”. Zostałeś delegowany przez przełożonego do odpowiedzialności za pasażerów i współpracy z każdym, kto może bezpiecznie sprowadzić cię na ziemię. W świecie biznesu, nazywa się to przywództwem.

W niedawnym raporcie Aviation Safety Reporting System, nazywanym również raportem NASA pilot stwierdził zatrzymanie pracy silnika. W chwilę po tym udało mu się znaleźć odpowiednie miejsce do lądowania - zamknięte lotnisko z dużym znakiem X na pasie startowym. Poinformował o swoich kłopotach z silnikiem kontrolę ruchu lotniczego, a następnie zmienił częstotliwość na 121.5, aby przed lądowaniem zgłosić komunikat Mayday. Osoba monitorująca częstotliwość 121.5 zasugerowała, by pilot zanim wyląduje zgłosił sytuację awaryjną, co też uczynił.

W raporcie NASA czytamy, iż pilot wspomniał, że bardziej naturalne jest dla niego powtórzenie komunikatu Mayday, niż zgłaszanie sytuacji awaryjnej z powodu defektu silnika.

Informując o sytuacji awaryjnej, ATC udzieli ci pierwszeństwa, maksymalnie przyspieszając twoją próbę podejścia do lądowania. Komunikat Mayday używany jest wyłącznie w celu wskazania krytycznej sytuacji z jaka mamy do czynienia i jest ostatnią deską ratunku. Dlatego wskazane jest, aby przedtem poinformować o tym, co tak naprawdę jest źródłem naszych kłopotów.

Kiedyś bardzo doświadczony instruktor powiedział mi: „Powtarzając komunikat Mayday, mówisz gdzie znaleźć twoje szczątki. Informując o sytuacji awaryjnej możesz uniknąć sytuacji, w której staniesz się szczątkami".

Nawet jeśli większość pilotów o tym wie, to wielu z nich waha się wypowiedzieć te właściwe w odpowiedniej sytuacji słowa.

Tłumaczenie ze strony General Aviation News. Oryginalny tekst dostępny jest tutaj

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony