Przejdź do treści
Źródło artykułu

Relacja z Jesiennych Zawodów Modeli Szybowców F1A w Gliwicach

Ogólnopolskie Zawody Modeli Swobodnie Latających w klasie F1A to już druga edycja Pucharu Polski w Gliwicach w tym roku. Zostały zaplanowane na 7 października 2017. Rozpoczęcie pierwszej kolejki miało odbyć się o godzinie 13.00. W biuletynie zapowiedziano, nietypowo, 4 kolejki lotów. Zważywszy jednak na to, że rano latały latawce (a ich organizacja jest nieprzewidywalna), wszystko trochę się przesunęło. Po kilku słowach powitalnych Czesława Ziobera i Darka Dradry (sędzia główny i organizator) ogłoszono początek kolejki o godzinie 13.45.

Aeroklub Podkarpacki był reprezentowany przez następujących zawodników: Michał Śliwiński, Michał Słyś, Henryk Krupa, Roksana Gądek (junior).

Od rana dość spore zachmurzenie, przelotne opady deszczu. Wiatr zachodni, początkowo około 4-5 m/s, a wieczorem około 1,5m/s. Ze względu na warunki atmosferyczne czas lotu w pierwszej kolejce to 90 sekund. Wykonanie takiego lotu nie stanowi problemu praktycznie żadnemu zawodnikowi. Jedynie Piotr Wielosz-Hałasa lata poniżej normy. Druga kolejka na 120 sekund. Zadanie także dość proste. Drobne potknięcia trójki juniorów i zero Łukasza Halickiego, cała reszta maksy.

Kolejna kolejka na trzy minuty, modele w większości lądują w miarę bezpiecznie, na granicy lotniska lub niedaleko za nią. Wtopy znów głównie wśród juniorów. Niestety maksa nie zrobili także krośnieńscy zawodnicy – Michał Śliwiński i Roksana Gądek.

Czwarta kolejka decyzją Sędziego Głównego na 240 sekund, co wprawia niektórych w zdziwienie. Przesunięcie linii startu. Kierunek wiatru bez zmian, prosto na ogródki działkowe. Sporo zawodników robi maksy, sporo jest za lotniskiem bliżej lub dalej. Często na krzakach i drzewach w ogródkach działkowych. U nas w komisji Henryk Krupa leci jako pierwszy, model na drzewie. Następnie leci Michał Śliwiński, który dzięki temu, że nie wylatał maksa, nie ma problemów z odzyskaniem modelu. Potem Roksana Gądek, po długim oczekiwaniu i przespaniu kilku noszeń, również ląduje dość blisko. Ostatni leci Michał Słyś, model spada dość długo na determalizatorze, kierunek lądowania znany i odległość mniej więcej też. Liczne ogrodzenia i pozamykane bramki utrudniają odszukanie modelu. Zapada decyzja o powrocie na dogrywkę, która ma się odbyć lada chwila.

Do dogrywki kwalifikuje się aż 10 zawodników. Nie wszyscy są na czas na starcie i nie wszyscy niestety wracają z odzyskanymi modelami. Burzliwa dyskusja, gdy wracam na miejsce startu okazuje się, że praktycznie zapada decyzja lotu na 3 minuty + deter. Dla mnie osobiście niezrozumiała, po puszczeniu zawodników na 4 minuty w ostatniej kolejce, gdzie wiatr był mocniejszy niż podczas mającej się odbyć dogrywki. Finalnie ktoś się sprzeciwił (niestety ja) i lecimy regulaminowo, na 6 minut.

Część zawodników krąży, część lata z gwoździa. Wygrywa krośnianin Henryk Krupa, który po ładnym strzale jako jedyny uzyskuje 6 minut. Drugi Dariusz Dradra z Gliwic z czasem 280 sek. Trzeci kolejny z krośnian Michał Słyś, któremu mimo zepsutego strzału, z powodu kiepsko rozpędzonego modelu, udaje się uzyskać ponad 4 minuty lotu. Wszystkie modele lądowały bezpiecznie i zostały bez większego trudu odzyskane.

Trzeci z krośnieńskich seniorów Michał Śliwiński dopiero na miejscu 19 – dobre strzały, w każdym locie wydawałoby się, że będzie ok, jednak modele swobodnie latające rządzą się swoimi prawami i w ciągu tych 3 czy 4 minut może się sporo wydarzyć.

Błażej Stachowski startuje w ostatnich sekundach i podczas holowania kończy się czas startowy, mimo to nieudolnie rozpędza model i pełną prędkością wbija go w ziemię. Błażej i Jakub Kasperski (obaj w D1 0 sekund) lecą drugą dogrywkę o rozstrzygnięcie zwycięstwa w juniorach, wygrywa ją drugi z nich. Trzecie miejsce w tej kategorii przypada Dominikowi Skwarkowi. Roksana Gądek z Krosna na miejscu 5 wśród juniorów – słabo.

 

Zakończenie zawodów pod portem. Przed nim nie udaje mi się odszukać modelu, pomimo pełnego sygnału z pluskwy, prawdopodobnie jest na drzewie. Po wręczeniu pucharów idziemy na dalsze poszukiwania, szerszym składem. Pomimo, że jest ciemno udaje się zlokalizować model, jest wbity w gęste drzewa na wysokości przynajmniej 5-6 metrów. Po przeskoczeniu kolejnych kilku ogrodzeń i wejściu na drzewo, udaje się go odzyskać. Model cały, my trochę „nadszarpani” tym „torem przeszkód” przebytym w ciemności.
 
Sama organizacja zawodów w zasadzie w porządku, jakaś drobna pomyłka modelu przez chronometrażystę, ale wychwycona „na czas” jeszcze podczas krążenia zawodnika na holu. Jeden chronometrażysta w komisji zapewniony przez organizatora, w większości dość doświadczona ekipa, dziwi fakt możliwości podważenia ich decyzji i zmierzonego czasu lotu.

Kolejki mogłyby być dłuższe, ale tu niestety ograniczała godzina zachodu Słońca. Generalnie potwierdzenie tego, że jeśli się chce – to da się rozegrać zawody swobodnie latające na nie dużym lotnisku/polu. Ja osobiście, pomimo przygód z odzyskaniem modelu, chętnie przyjadę za rok.
 
Budujące jest to ilu zawodników dotarło do dogrywki, nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale chyba wzrasta poziom wśród zawodników F1A w Polsce? Cieszy też, że w końcu coraz więcej juniorów chce krążyć na haku (choć niekoniecznie na zawodach wystarcza im do tego odwagi). Część z nich w pełni samodzielnie reguluje modele, spore postępy robi Hrubieszów i Poznań. Niestety nie jest do końca kolorowo, niektórzy nie mają praktycznie żadnego pojęcia ani o samych podstawach mechaniki lotu, ani o regulacji modelu a na dodatek nie próbują iść do przodu…
 
Po rozegraniu tych zawodów i wcześniejszych Pucharach Świata na Słowacji i w Czechach (jeszcze nie uwzględnione w punktacji) ciekawe zmiany w Pucharze Polski i Rankingu Kadry. Ostatnie tegoroczne zawody w Częstochowie będą w wielu kwestiach decydujące.
 
W tym samym dniu latały też modele F1J i F1S, a w niedzielę Małe Formy.

Michał Słyś

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony