Przejdź do treści
Źródło artykułu

Spokojnie analizuję wszystkie aspekty mojej działalności...

O planach na przyszłość i krótkim podsumowaniu przeszłości z byłym przewodniczącym PKBWL, Edmundem Klichem rozmawia Paweł Kralewski.

Edmund Klich, urodzony w 1946 roku. Żonaty. Ma dwóch synów, cztery wnuczki i dwóch wnuków. Z lotnictwem związany od 1961 roku. Służył w jednostkach lotniczych Sił Powietrznych i Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie na stanowiskach od instruktora-pilota do zastępcy dowódcy pułku i starszego inspektora bezpieczeństwa lotów. Brał udział w Polskim Kontyngencie Wojskowym, w byłej Jugosławii. W latach 1997-2000 zastępca komendanta Wydziału Lotnictwa WSOSP. Od 2000 roku zajmował się badaniem wypadków lotniczych. W latach 2006-2012 przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Paweł Kralewski: Czym zajmuje się obecnie były przewodniczący PKBWL Edmund Klich?

Edmund Klich:
Jestem na emeryturze po 47 latach pracy, w tym ponad 38 lat w lotnictwie wojskowym jako pilot samolotów odrzutowych, prawie 20 zajmowania się bezpieczeństwem lotów i badaniem wypadków lotniczych. Kolejne lata, to praca w PKBWL na stanowisku zastępcy przewodniczącego, a od początku roku 2006 na stanowisku jej przewodniczącego. Obecnie, oprócz niewielkiej liczby godzin wykładów z bezpieczeństwa lotów na Akademii Obrony Narodowej, doraźnych prelekcji i wykładów na różnego rodzaju szkoleniach i uczelniach uczestniczyłem w dwóch konferencjach naukowych. Po zakończeniu pisania książki „Moja czarna skrzynka” zajmuję się dalszym porządkowaniem i opracowaniem materiałów zebranych w czasie badania katastrofy smoleńskiej.

PK: Czy spodziewał się Pan takiego przebiegu zdarzeń?

EK:
Absolutnie nie. Chociaż teraz, kiedy spokojnie analizuję wszystkie aspekty mojej działalności w czasie badania katastrofy smoleńskiej rozumiem, że tak musiało się skończyć. Dążąc do prawdy naraziłem się zbyt wielu ludziom. Wcześniej poprawiając organizację i „wydajność” PKBWL naraziłem się również niektórym członkom Komisji. Członkowie Komisji przy silnym wsparciu niektórych polityków wykorzystali przepisy, które pozwalają podwładnym na odwołanie szefa i doprowadzili do mojego odwołania. Aby zrozumieć problem głębiej należy koniecznie przeczytać wspomnianą książkę.

PK: Jak wiele te zdarzenia zmieniły w Pańskim życiu?

EK:
Bardzo dużo. Najważniejsze, że pozbawiono mnie możliwości badania wypadków lotniczych i pozytywnego wpływu na poziom bezpieczeństwa lotów w lotnictwie cywilnym poprzez sprawne, profesjonalne i obiektywne badanie zdarzeń lotniczych.

PK: Czy odczuwa Pan satysfakcję z tego, czego udało się dokonać w trakcie przewodzenia PKBWL i kształtu w jakim pozostawił Pan Komisję swojemu następcy?

EK:
Osiągnięcia Komisji pod moim kierownictwem to oczywiście sukces wszystkich jej członków. Wspólnie doprowadziliśmy do sytuacji, w której z zaległości prawie 200 wypadków doprowadzono do około 100 wypadków. Oczywiście wiązało się to z poprawą organizacji pracy, która nie wszystkim się podobała. Ze zwiększeniem liczby członków Komisji, zdobywaniem doświadczenia w badaniu i bardzo znacznym wzrostem wynagrodzeń jej członków.

PK: Czy istnieje niedosyt z powodu tego, że czegoś nie udało się Panu zrealizować?

EK:
Niestety moją porażką jest to, że nie zdołałem na tyle zracjonalizować prawa i przepisów w zakresie badania wypadków lotniczych w tym szczególnie w zakresie zmniejszenia obciążenia Komisji pracami związanymi z badaniem zdarzeń niektórych wypadków spadochronowych, paraglajtowych i innych o znikomym znaczeniu dla bezpieczeństwa lotów. Taki stan rzeczy powoduje powstawanie dużych zaległości i wydłuża terminy badań zdarzeń w lotnictwie komercyjnym. Przykładem jest chociażby niezakończone do tej pory badanie wypadku samolotu Boeing (można powiedzieć prawie katastrofy) na lotnisku Katowice dnia 28 października 2007 roku.

PK: Czy są jakieś sugestie, rady w kwestii działalności PKBWL, którymi chciałby Pan się podzielić z nowym przewodniczącym Komisji?

EK:
Nowy przewodniczący doskonale zna moje stanowisko w sprawie badania zdarzeń lotniczych - to jest bezkompromisowe dochodzenie do prawdy, niezależnie od okoliczności.
Uważam również, że podatnik nie powinien płacić za badanie niektórych zdarzeń w lotnictwie ogólnym. Za ich badanie powinny odpowiadać organizacje utrzymywane z pieniędzy pozabudżetowych.

PK: Czy odejście z PKBWL zmieniło Pana punkt widzenia na kwestie bezpieczeństwa w lotnictwie?

EK:
Absolutnie nie. Uważam, że szczególnie w lotnictwie wojskowym jest bardzo dużo do zrobienia. Niestety ostatnie zdarzenia w komercyjnym lotnictwie cywilnym pokazują również, że wymagane jest ciągle sprawne i precyzyjne badanie wszystkich zdarzeń lotniczych i wprowadzanie odpowiednich zaleceń profilaktycznych. Jeżeli nie budzi moich obaw precyzja i obiektywizm badań, to już zbyt długi proces ich badania może niepokoić.

PK: Czy zamierza Pan wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę nabytą podczas wielu lat pracy w PKBWL, jeśli tak, to w jaki sposób?

EK:
Najlepszym sposobem wykorzystania mojej wiedzy jest badanie zdarzeń lotniczych i prowadzenie wykładów w zakresie bezpieczeństwa lotów i badania zdarzeń lotniczych. Po zmianach w przepisach lotniczych może zaistnieć sytuacja, w której niektóre podmioty lotnicze lub prywatni użytkownicy statków powietrznych będą samodzielnie prowadziły badania zdarzeń lotniczych. Przy braku odpowiedniego przygotowania do tego rodzaju czynności nie będzie to łatwe. Jest więc miejsce zarówno na szkolenia w zakresie badania zdarzeń lotniczych jak również prowadzenie badań zdarzeń lotniczych.

PK: W takim razie życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

EK:
Dziękuję!
 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony