Kłopoty Aeroklubu w Tarnowie z człowiekiem niszczącym sprzęt lotniczy – wywiad
23 czerwca, na lądowisku Aeroklubu Ziemi Tarnowskiej, doszło do incydentu z jednym z okolicznych mieszkańców, który dał upust swoim negatywnym emocjom i wtargnął motocyklem na teren obiektu, uszkadzając stojący tam sprzęt lotniczy.
Mężczyzna ten dwukrotnie wjeżdżał na teren lądowiska różnymi motocyklami z zasłoniętymi tablicami rejestracyjnymi, usiłował zniszczyć składaną po locie paralotnię, a gdy mu się to nie udało, z wózka motoparalotni wyrwał instalację paliwową i uszkodził jej elementy. Nagranie ze zdarzenia zostało przekazane policji, która rozpoczęła postępowanie w tej sprawie (odnośnik pod artykułem).
O przybliżenie szczegółów tego zajścia i stanowisko Aeroklubu poprosiliśmy prezesa Aeroklubu Ziemi Tarnowskiej, Jana Dolasińskiego.
Dlapilota.pl: W ostatnim czasie pojawiły się informacje o problemach Aeroklubu Ziemi Tarnowskiej z jednym z okolicznych mieszkańców, który niszczy sprzęt lotniczy. Proszę przybliżyć szczegóły tych zajść…
Jan Dolasiński: Problemy z tym panem, nie są chwilowe, a ciągną się od kilkunastu lat, a w fazie ostrej od około czterech. Warto zaznaczyć, że nie jesteśmy jedynymi w okolicy, którym ten człowiek dał się we znaki. To co zrobił ostatnio przekracza już wszelkie granice. To już nie groźby czy "niewinne" akty wandalizmu jakie zdarzały się dotychczas, typu napis luftwaffe na hangarze czy rozsypywanie półmetrowych gwoździ na pasie startowym, wkrętów na parkingu, ale faktyczne uszkodzenie mienia i bądź co bądź uszkodzenie statku powietrznego Na tyle poważne, że uniemożliwiło dalsze wykonywanie lotów. Na wstępie wspomnę, że lądowisko w tym miejscu istnieje jak to się mówi od zawsze, stąd nazwy okolicznych ulic, Lotnicza, Modelarska. Od 17 lat terenem zarządza Aeroklub Ziemi Tarnowskiej, lądowisko jest wpisane do ewidencji lądowisk ULC.
Wykonywaliśmy loty tandemem motoparalotniowym, w stu procentach zgodnie z INOP lądowiska. Po lądowaniu na pole wzlotów wtargnął motocyklem z zakrytymi tablicami wspomniany – jak sam siebie określa „Szeryf" - dalszy sąsiad lądowiska. Zagrodził mi drogę i rozpoczął swój monolog. Następnie odjechał, by po chwili, gdy składaliśmy sprzęt, wrócić na drugim motorze. I tu, uwaga, próbował przejechać przez paralotnię. Gdy mu to uniemożliwiłem, pojechał w stronę wózka motoparalotni i prosto przed kamerą monitoringu wyrwał z napędu co złapał - w tym przypadku sporą część instalacji paliwowej. O sprawie natychmiast poinformowałem policję, jako że sprawca jest mi znany tak z imienia i nazwiska jak i pobliskiego lądowisku adresu liczyłem na jego ujęcie niemal na miejscu, tak się jednak nie stało pomimo szybkiego przyjazdu policji. Jako, że sprawa nie dotyczy jedynie uszkodzenia mienia, ale także uszkodzenia statku powietrznego zajmie się nią również Urząd Lotnictwa Cywilnego. Wybryki stają się coraz poważniejsze i na tym etapie uważam najwyższy czas na zdecydowane działania policji wobec tego mężczyzny.
Pan, który dokonał zniszczeń zawarł w listopadzie ugodę sądową, gdzie zobowiązał się zaprzestać pomawiania, agresywnych zachować i wyzwisk pod adresem członków Aeroklubu. Niestety jak widać za nic ma postanowienie sądu. Po liście z przeprosinami jaki wystosował liczyliśmy na to, że coś zrozumiał i pomiarkuje swoje agresywne zachowania tak się niestety nie stało. Materiały wideo i przedstawiona sprawa to jedynie wierzchołek góry lodowej tej wieloletniej sprawy.
Dlapilota.pl: Czy wcześniej były już jakieś zatargi z mieszkańcami okolic lądowiska w Tarnowie, np. z powodu hałasu generowanego przez statki powietrzne?
JD: W zasadzie niewielkie. Współistniejemy z nimi w tym miejscu od lat, okoliczni mieszkańcy raczej wiedzą co dzieje się na terenie lądowiska i gdzie można bezpiecznie przebywać. Oprócz tego pana ciężko wskazać osoby, które skarżyły się na hałas, wynika to bezpośrednio z małego natężenia ruchu na lądowisku to też i uciążliwość nie jest wielka. Mamy też sąsiada "przez płot" żyjemy w zgodzie od lat. Kiedyś ten pan wpadł na pomysł zebrania podpisów osób, które chcą likwidacji lądowiska. Pośród mieszkańców okolicy - około 3-4 tys. osób zebrał, podobno 62 podpisy, które przekazał lokalnym władzom. Jak okazało się po czasie, ludzie podpisywali w obawie przed powstaniem w tym miejscu lotniska z przeznaczeniem typowo komercyjnym, jak im to przedstawiał wspomniany pan, podpierając to bądź co bądź, autorytetem lekarza.
Na ten brak uciążliwości mamy nawet solidne dokumenty. Po fałszywych donosach tego człowieka do wszelkich możliwych instytucji łącznie z Inspektoratem Ochrony Środowiska i Sanepidem, gdzie oprócz hałasu wskazywał na zatrucie pobliskiej rzeki paliwem, przeprowadzono badania wpływu lądowiska na środowisko. Przeprowadzono też badania odnośnie hałasu emitowanego przez lądowisko. Pomimo dużej mobilizacji członków Aeroklubu i dużej ilości operacji startu lądowania tego dnia, nawet nie zbliżyliśmy się do poziomów wskazanych w normach nie mówiąc o ich przekroczeniu.
U podstaw konfliktu, proszę mi wierzyć, nie leży hałas. Wspomniany pan mieszka niemal kilometr od lądowiska w strefie gęstej zabudowy, która znajduje się poza trasą dolotową czy kręgiem (zgodnie z INOP kręgi wykonywane są wyłącznie po stronie południowej gdzie są rozległe pola i mała gęstość zabudowy). Temu panu swoim miejscem zamieszkania bliżej do torów kolejowych niż lądowiska. Podstawą konfliktu jest postawa tego pana. Jak sam twierdzi, on i jego rodzina mieszka w tym miejscu 200 lat, a wszyscy w tej dzielnicy są jego gośćmi. Za nic ma zatem zakaz jazdy motocyklem po lądowisku bo jak twierdzi pomimo, że dzierżawiony przez Aeroklub to on jest u siebie. Zdarzało się już, że na motocyklu, bez tablic rejestracyjnych utrudniał lądowania samolotów, paralotni, niszczył infrastrukturę. Czym takie działania się kończą mieliśmy niedawno przykład w Nowym Targu gdzie w wyniku zderzenia z szybowcem zginął crossowiec.
Działania tego pana są wieloletnie i mają wszelkie przesłanki aby określać je jako prześladowanie, stalking. Sprawa żywcem przypomina słynną rodzinę K. z Żdżar od lat prześladującą swoją sąsiadkę. Co ciekawe rodzina K. mieszkając jeszcze w Tarnowie dopuszczała się podobnych czynów i też jest to rodzina "lekarska". Być może to taki nasz lokalny towar eksportowy, oprócz herbaty Tarninówki. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na sprawiedliwość tyle co prześladowana przez rodzinę K. Bożena Wołowicz, a policja i sąd podejmie skuteczne działania przed wizytą dziennikarzy UWAGI.
Dlapilota.pl: Czyli jak najbardziej powinny interweniować organy ścigania. Jak o sprawie wypowiada się policja?
JD: Policja działa. O działania najlepiej zapytać bezpośrednio rzecznika. Sprawa została wszczęta, przekazaliśmy dowody, dane świadków, ze względu na nagrania i realne, kosztowne uszkodzenie sprzętu, mam nadzieję, że sprawa zakończy się wyrokiem skazującym. Z racji bezprawnej ingerencji w statek powietrzny kwalifikacja nie powinna obejmować wyłącznie uszkodzenia mienia. Pytanie tylko co zmieni ten wyrok bo obserwując szaleńcze działania sprawcy i eskalację jego zachowań to obawiam się, że niewiele.
Dlapilota.pl: Czy oprócz zaangażowania policji, władze miejscowego Aeroklubu zamierzają podjąć też inne działania?
JD: Działamy dalej, Aeroklub jest miejscem realizacji pasji i zarażania tą pasją innych. Nie ugniemy się pod wybrykami tego człowieka, co nie znaczy, że nie obawiamy się jego niebezpiecznych zachowań. Uczulamy członków i naszych gości o tym, że to niebezpieczny człowiek. Mamy wsparcie okolicznych mieszkańców i lokalnych mediów, wydaje się więc, że wszystko jest na dobrej drodze. Co ciekawe skory do wyzwisk i wtargnięć na lądowisko pan ostatnio jakby zniknął - być może zdając sobie sprawę z czekających go konsekwencji.
Dlapilota.pl: Ale może powrócić, bo oprócz tego incydentu, w przeszłości zdarzały się podobne i to dosyć często…
JD: Tak, incydentów było wiele. Wtargnięcia, wyzwiska, groźby, pomawianie w Internecie – to te jasno z nim powiązane czy też inne „sprawców niewykrytych” niszczenie ogrodzenia, niszczenie pasa startowego, rozrzucanie ostrych przedmiotów na drodze startowej - trwa to od lat. Niestety nie zawsze dowody były tak oczywiste jak tym razem, a i kaliber spraw mniejszy. Trzeba pamiętać o tym, że samo nagranie z monitoringu nie zapewnia niczego, wystarczy założyć maskę, nikt w tak małych sprawach niczego nie dochodzi, można za pewnik przyjąć „umorzenie z powodu niewykrycia sprawcy”. To też pokazuje jak bagatelizowanie z pozoru drobnych wybryków utwierdza sprawcę w bezkarności, buduje jego poczucie bezkarności i w efekcie pozwala na dużo agresywniejsze i zuchwalsze działania.
Dlapilota.pl: Dziękujemy za rozmowę.
JD: Dziękuję.
Czytaj również:
Skandaliczne zdarzenie na lądowisku w Tarnowie. Chciał zniszczyć paralotnię
Komentarze