Przejdź do treści
Źródło artykułu

Doświadczyłem, przeżyłem, opisałem: „Niebo nie lubi lipy…”

Poniżej publikujemy kolejny artykuł z cyklu "Doświadczyłem, przeżyłem, opisałem", który otrzymaliśmy od jednego z naszych Czytelników.

Pewnego pięknego letniego popołudnia umówiony byłem z instruktorem na dokończenie jednego z ćwiczeń  do uzyskania licencji PPL(A). W tym dniu wykonaliśmy serie lotów i na zakończenie tej serii jako pilot-uczeń, miałem wykonać kilka lotów samodzielnych w tym jeden bądź dwa do strefy.

Dzień był typowo letni, ciepłe wilgotne powietrze i nasuwające się na horyzoncie od strony zachodniej lotniska  chmury burzowe. Chmury te były widoczne aczkolwiek znajdywały się tak daleko od lotniska (EPBC) że dziś ze swojego doświadczenia określiły bym ich położenie gdzieś pomiędzy Płockiem, a Sochaczewem.

Na dany dzień wylataliśmy już z instruktorem wymaganą liczbę lotów na dwusterze, pozostały loty samodzielne.

Po briefingu przed hangarem, dotankowałem samolot, a instruktor stwierdził, że chmury są na tyle daleko, że spokojnie mogę lecieć do strefy i wykonać ten lot samodzielny. Tak też zrobiłem. Wsiadłem w poczciwą Cessnę 152 i wyruszyłem z babickiego pasa 28 w rejon zalewu. Tuż po starcie będąc jeszcze przed pierwszym zakrętem, zaniepokoiła mnie ta - jak na moje niedoświadczone wtedy oko, ciemna chmura, która nie dodawała mnie pewności siebie.

Doleciałem do punktu Zulu, standardowo przeszedłem na łączność z FIS Olsztyn i kontynuowałem swój lot ciągle patrząc w stronę wspomnianej chmury, a teraz już nawet wyglądającej jak całkiem duży front.

Czułem w sobie presje wykonania tego lotu, słysząc w "eterze" ruch w rejonie zalewu i znając znaki tego ruchu jako "nasz" ruch, wywołałem go poprzez radio pytając czy na pokładzie jest instruktor. Odpowiedź była twierdząca.

Poprosiłem tego instruktora, ze względu na brak mojego doświadczenia oraz fakt, że jestem uczniem pilotem, aby wg swojej oceny przekazał mi informację kiedy pora wracać na lotnisko, aby ta "chmurka" nie spowodowała moich zimnych potów. Instruktor stwierdził "spoko, dam znać". I tak każdy z nas latał w miejscu chyba uczęszczanym przez wszystkich użytkowników naszego babickiego lotniska.

Oddaliliśmy się od siebie na tyle, że już nie musieliśmy stosować szczególnej obserwacji co do separacji, ja byłem gdzieś na północ od zalewu,  a wspomniany instruktor bliżej lotniska.

I tak sobie lataliśmy.

Nie minęło kilka minut, słyszę przez radio informację skierowaną od instruktora do mnie, że pora wracać, chmurka jest blisko.

Wszystko się zgadzało, była moja prośba do instruktora, ten ją spełnił. Tylko mówiąc mi o powrocie sam już dolatywał do Zulu, a ja miałem jeszcze spory kawałek do zalewu, a następnie do Zulu. Co zrobiłem, pełna moc, rozpędziłem maszynę i poleciałem póki sił jak najszybciej do domu. Standardowy dolot do Zulu, przejście na AFIS, a chmura niebezpiecznie blisko lotniska od strony górki.

Nagle będąc już na pozycji przed 4 zakrętem do pasa 28 znikąd pojawia się jakiś statek powietrzny, nawet AFIS mnie o nim wcześniej nie informował. Widząc sytuację informator AFIS od razu zareagował i zapytał kto jest w 4 zakręcie, okazałem się ja i już widoczny obcy ruch.

Nie było czasu aby wypracować kolejkę do lądowania, chmura już była na wysokości 1/3 pasa od strony progu 10. Tak tak to nie pomyłka w odległości 1/3, czyli wieża była już w chmurze, a sokole oko informatora widziało nas, kiedy ja nie widziałem nic poza ogromną, o szerokości całego lotnika, białą ścianą deszczu. Informator skierował mnie na równoległy pas trawiasty wraz ze zgodą na lądowanie.

Kontynuując podejście turbulencja zaczęła się wzmagać, na tamtą chwilę była to najgorsza turbulencją w jakiej miałem okazje latać (myślę, że do dziś nie zdarzyło mi się lecieć aż w takich warunkach). Ściana deszczu już w połowie pasa, idealnie biała, tak jakby ktoś rozwiesił ogromny ekran do projektora. Turbulencja coraz silniejsza, zaczynam walkę z samolotem. 2 sekundy myślenia, decyzja: NIE, nie dam rady lądować w takich warunkach. Przerywam lądowanie, pełna moc, wyłączenie podgrzewu chowanie klap i wznoszenie, tylko co dalej skoro nie ma możliwości kontynuacji lotu w osi pasa. Samolot próbuje lecieć tam gdzie chce natura, nie tam gdzie ja chcę.

Niestety sytuacja zmusiła mnie do zakrętu o 90 stopni w prawo w kierunku hangarów, następnie w kierunku blokowisk, przeciąłem krąg szybowcowy (na szczęście nikt z wiadomych względów nie latał).

Sytuacja byłaby opanowana gdybym akurat nie trafił na prądy zstępujące z chmury i praktycznie może 100 stopowe wznoszenie. 100 % koncentracja, wieżowce rosną w oczach, widzę je z perspektywy z jakiej nigdy wcześniej nie widziałem - nawet do dzisiejszego dnia. Miałem wrażenie, że ostatnie piętra tych bloków były na tym samym poziomie co mój lot.  Próbować lecieć nad czy jednak obok?

Poczułem zarazem i strach i mega wielki przypływ adrenaliny, działać działać działać.  Lot w kierunku Zulu, szybkie przejście na FIS Olsztyn i opowiadam o sytuacji.  Po odlocie od Zulu turbulencja zelżała praktycznie do zerowej, ale chmura wisiała nad częścią Warszawy gdzie chciałbym wylądować.

Po nawiązaniu łączności, podałem zamiar kontynuacji lotu w rejon zalewu, czyli tam gdzie czuje się bezpiecznie ze względu na znajomość terenu, i oczekiwanie na zmianę pogody. Niestety byłoby zbyt fajnie gdyby ten front się po prostu rozproszył w postaci intensywnego szybkiego opadu, a ja wróciłbym do domu.

Zostałem wywołany przez informatora, który powiedział, że wspomniany front kieruje się właśnie na w mój rejon i sugeruje mi lot do Góraszki. Nigdy wcześniej nie byłem w Góraszce poza piknikami, nie mam map na pokładzie (miał być to tylko lot w rejonie). Zestresowany zaistniałą sytuacją odmówiłem, poprosiłem jeszcze o możliwość oczekiwania z nadzieją na poprawę pogody. Paliwa miałem wystarczająco na 2h30.

Modlin był ewentualnie w zasięgu, poza tym to był jeszcze ten Modlin, ze starym dziurawym pasem, gdzie jeszcze nie myślano nawet o porcie lotniczym. A że jego lokalizacja była po drugiej stronie opadu, zwyczajnie nie miałem szans aby dolecieć.

Po kilku minutach w eterze rozbrzmiewa: "Sierra Papa.... nawiązaliśmy łączność z wieżą na Babicach. Wieża przekazała nam informacje o sytuacji, jesteśmy z nimi w kontakcie i będziemy na bieżąco przekazywać sytuację pogodową z lotniska". Świetnie myślę sobie, to są ludzie kiedy poznaje się ich kompetencje nie po rutynowym działaniu tylko po działaniu w sytuacjach nie rutynowych. Czuje przez słuchawki, że pomimo, że jestem sam w samolocie, na Ziemi jest rzesza ludzi którzy o mnie myślą i pomagają.

Około 40 minut, tyle krążyłem. Nagle miły kobiecy głos informatora rozbija radiową ciszę i subtelny warkot silnika, dostaję informację, że o ile pas na Babicach jest pokryty warstwą wody, tak najgorsze już przeszło i można kontynuować lot z zamiarem lądowania. Z mojej pozycji nadal nie widziałem Warszawy, a tym bardziej lotniska, lekki opad skutecznie ograniczał widoczność.

Dolot do lotniska, lekka turbulencja lądowanie i kołowanie. Podkołowując już pod hangar widzę, wielu ludzi, w większości mi nie znanych, którzy jak się później okazało widzieli sytuację z Ziemi i czekali na mój powrót. Niektórzy podczas tej ciężkiej próby lądowania jechali akurat autem na ul. Powstańców Śląskich i widząc to co się dzieje, przyjechali do mojego ośrodka. Oni wszyscy czekali na mnie...

O ile czułem się w porządku w samolocie, tak wychodząc z kabiny pierwszy raz ugięły się pode mną nogi. Zestresowałem się co będzie, czy instruktor mnie po prostu "zabije"? Instruktorem był jeden z najbardziej doświadczonych pilotów w ośrodku, z doświadczeniem lotniczym myślę, że dwukrotnie większym niż mój wiek.

Wszedłem na briefing, spojrzał na mnie i stwierdził, ok.  I tyle. Nabuzowany emocjami pojechałem do domu.

Pozwolę sobie na koniec tylko dodać jak dla mnie osobiście jest ważna wiedza, którą przekazują nam osoby bardziej doświadczone, czasem powiedzą jedno, dwa słowa, które kiedyś mogą naprawdę się przydać.

Pamiętam jak dziś, zajęcia teoretyczne do licencji PPL(A), jeden z instruktorów, ins. Czubkowski na koniec swojego wykładu stwierdził " ...Niebo nie lubi lipy", te słowa tak bardzo we mnie uderzyły, że zapewne zapamiętam je do końca życia. A co by było gdybym wtedy po lotach z instruktorem nie dotankował samolotu? bo przecież miałem paliwa na 1h lotu, do strefy i na powrót spokojnie wystarczy. Może by i wystarczyło, ale zapewne miałbym kolejny dodatkowy stres tam w górze.

Chciałbym jeszcze tylko dodać na koniec w tym miejscu jak dla mnie osobiście są ważne konferencje bezpieczeństwa organizowane przez zespół DLAPILOTA.PL. Pamiętam jak na jednym z wykładów był omawiany temat niezamierzonego wlotu VFR w warunki IMC poprzez członków Państwowej Komisji Badanie Wypadków Lotniczych m.in. p. Macieja Laska.

Wtedy wszyscy Ci fachowcy dobitnie wpajali w głowy, "pogoda się pogarsza zawróć, nie nabijaj nam statystyk". Oczywiście nie mogłem takich słów pozostawić bez wyrycia ich w swojej głowie.

Mija od tamtych wykładów kilka  lat i sam staje w obliczu lotu do domu gdzie podstawy chmur obniżają się poniżej 1000ft teren wysoki miejscami 500ft, zaczyna się robić niefajnie. Informator FIS podaje, że w danej chwili nie ma minimów ani na Babicach, ani w Modlinie, ani również na Okęciu.

Ok, myślę sobie, do Grądów GPS podaje 6 minut, zaraz będę, jeszcze chwila dam radę. Jednak pogoda ciągle się pogarsza. Decyzja bardzo poparta wiedzą z forum bezpiecznego latania, zawrót, lecę do Białegostoku. Jeśli nikogo nie zastane na lotnisku, noc spędzę w samolocie.

Ale dziś, dzięki tym wszystkim radom, dzięki korzystaniu z czyjegoś doświadczenia i wiedzy, mam możliwość napisania do Was. Dziś już jestem troszkę dalej w wymarzonej karierze lotniczej, dziś już kończę uprawnienia do licencji ATPL(A), i nadal czuje wielką potrzebę słuchania i rozwoju.

Chciałbym tutaj serdecznie podziękować WAM kontrolerzy i informatorzy, w coraz bardziej tłocznym Niebie, robicie naprawdę dobrą robotę, nie ma nas bez Was. Dziękuję również całemu zespołowi DLAPILOTA.PL za możliwość pogłębiania wiedzy. I z niecierpliwością czekam na kolejne forum bezpiecznego latania.

Do miłego!
Ł.S.


Dziękujemy wszystkim za dotychczasowe zgłoszenia. Są one ważnym elementem budowania bezpieczeństwa lotniczego i umożliwiają uczenie się na błędach popełnianych przez innych. Doceniając trud włożony w napisanie artykułu, osoby, których teksty zostaną opublikowane na naszym portalu, będą honorowane specjalną koszulką „Aviation Safety Promoter”.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony