Mało widoczni, ale zawsze gotowi
Są tacy, którzy sądzą, że po 15.30 w jednostce wojskowej już nic się nie dzieje. Zostaje oficer dyżurny i wszystko zamiera. Nie w lotnictwie transportowym. Nie w 3. Skrzydle.
Noc z soboty na niedzielę to zwykle ten czas, kiedy większość rodaków odsypia po tygodniu pracy, właśnie skończonym spotkaniu towarzyskim czy imprezie w gronie znajomych. Są oczywiście grupy zawodowe, służby i firmy, które również wtedy służą i pracują dla ogółu. Wśród nich nie brakuje również żołnierzy. Nie tylko tych, którzy „strzegą granic” – jak zwykło się popularnie mówić - ale i tych którzy są w przygotowani przeciwdziałania różnym kryzysom lub pełnią dyżury bojowe.
Każdej doby, przez okrągły rok, w ciągłej gotowości do wykonania zadania znajduje się jedna załoga z krakowskiej 8. Bazy Lotnictwa Transportowego. Tym zadaniem jest Akcja Serce. Zwykle to kilka lotów, których celem jest ratowanie życia osób czekających na przeszczep narządu od znajdującego się gdzieś w Polsce dawcy. Skoordynowana praca wielu służb, współdziałanie ze służbą zdrowia, organizacja i zaplanowanie każdego elementu zadania – to cechy niezbędne do pomyślnego zakończenia Akcji. Lotnicy są jednym z jej elementów. Najistotniejszym, ponieważ od szybkości ich działania zależy powodzenie całości. Zanim wystartują muszą wiedzieć np. czy po kilku godzinach na kolejnym odcinku trasy pogoda nie zaskoczy wszystkich i nie uniemożliwi startu czy lądowania. To nie lot z pasażerami, których można dowieźć z lotniska zapasowego na docelowe i wypłacić im odszkodowanie. Pomyłka ma znacznie większe konsekwencje i niweczy wysiłek wielu ludzi. Krakowskie załogi podchodzą do tego zadania z najwyższym priorytetem. Dlatego - również w sobotnio-niedzielną noc - byli gotowi na niesienie pomocy.
Z Krakowa C-295M (od skrótu nazwy producenta „CASA” pieszczotliwie nazywany przez personel „Kaśką”) wystartował o 3.55, aby wylądować w Warszawie o 4.44. Stamtąd, już z medykami na pokładzie, wystartował o 5.12 do Rzeszowa. Lądowanie o 6.05. W Rzeszowie nastąpił moment odpoczynku dla załogi. Ważny, bo zanim wystartowali musieli przyjechać na lotnisko z odpowiednim wyprzedzeniem, aby przeanalizować zadanie i sprawdzić sprzęt. Strat z Rzeszowa o 9.22. Kierunek – Warszawa. Tym razem z ładunkiem najcenniejszym – nadzieją na czyjeś życie i zdrowie. Jeszcze tylko powrót do Krakowa i niedzielę można uznać za pracowicie, ale z satysfakcją rozpoczętą.
Rok 2013 zakończył się dwunastoma Akcjami Serce. Przez pięć miesięcy br. lotnicy z Krakowa wykonali ich już dziesięć. Pierwsza odbyła się w 1985 r.
kpt. Włodzimierz Baran,
foto: Marcin Głodzik i Michał Wajnchold
Komentarze