Przejdź do treści
Powietrznodesantowa ANAKONDA/ fot. Adam Roik (COMCAM)
Źródło artykułu

Powietrznodesantowa ANAKONDA

W nocy z 4 na 5 października spadochroniarze 6 Brygady Powietrznodesantowej dwukrotnie desantowali się z samolotów CASA-295 na zrzutowiska w Bemowie Piskim. Zadanie wykonywali w ramach ćwiczeń p.k. „Anakonda 2010”.

Według założeń scenariusza ćwiczenia Anakonda 2010 spadochroniarze mieli w jednym z rejonów powstrzymać działania przeciwnika. Żołnierze otrzymali zadanie opanowania przyczółka desantowego (teren od 3 do 5 km) i utrzymania go do czasu podejścia wojsk własnych. Chociaż były to tylko ćwiczenia, to wszystkie działania żołnierzy odbywały się według takich samych procedur, jak w warunkach bojowych. Stąd pierwszym elementem działania był nocny desant połączonej grupy awangardowej, której zadaniem było przyjęcie zrzutu sił głównych.

O godz. 1.00 z lecącego na wysokości 4000 m samolotu CASA-295 desantowało się 30 żołnierzy plutonu rozpoznawczego i sekcji zabezpieczenia desantowania. Skok wykonywany był w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych przy silnym wietrze. Dodatkowym utrudnieniem dla awangardy był brak światła Księżyca, co powodowało, że widzialność w rejonie zrzutowiska była minimalna. Skok wykonywano w technice HALO na stabilizację, co oznacza desantowanie z wysoko lecącego samolotu i niskie otwarcie spadochronu – nastąpiło ono na wysokości 1000m. O tym jak trudne zadanie wykonywali żołnierze mogą świadczyć słowa jednego z najbardziej doświadczonych wśród skaczących tej nocy spadochroniarzy st. chor. Sławomira Zonia, który bez wahania stwierdził że „to był najtrudniejszy skok jaki dotychczas wykonałem a mam ich na swoim koncie już ponad 900”.

Po desantowaniu żołnierze połączonej grupy awangardowej musieli pokonać skrycie odległość ok. 7 km dzielących ich od miejsca gdzie przewidziano desantowanie sił głównych. Po odnalezieniu zrzutowiska rozpoczęła się dla nich najważniejsza część zadania jakim było jego rozpoznanie i oznakowanie, przygotowanie komunikatu meteorologicznego i wszystkich niezbędnych danych do naprowadzenia samolotów. Od jakości tej pracy zależało przecież bezpieczeństwo następnego zrzutu żołnierzy i z tego zadania żołnierze grupy awangardowej wywiązali się znakomicie. Wszystkie te czynności spadochroniarze wykonali używając sprzętu, który desantował się wraz z nimi, w ich w zasobnikach na wyposażenie indywidualne a zawierał m. in. panele do oznakowania zrzutowiska, butle z helem, balony meteorologiczne i całe inne wyposażenie niezbędne do wykonania zadania.

Punktualnie o godz. 7.00 nad zrzutowiskiem Orzysz-Kościelisko pojawiły się trzy lecące na wys. 300 m samoloty CASA-295 z których desantowało się 94 skoczków 1 Grupy Powietrznodesantowej. Samoloty leciały w ugrupowaniu niepełnej kolumny par co w praktyce oznaczało, że z przodu obok siebie leciały dwa statki powietrzne i jeden za nimi. Z pokładów wszystkich jednocześnie desantowali się żołnierze, którzy po wylądowaniu musieli zebrać spadochrony i złożyć je w jednym z trzech punktów. W działaniach bojowych po wypięciu się ze spadochronów żołnierze od razu weszliby w rejon działania. Ponieważ tym razem skakali w ramach ćwiczeń, to musieli po wylądowaniu zebrać spadochrony i zostawić je w jednym z trzech punktów kontrolnych po desantowaniu. Oprócz żołnierzy desantowano także sześć zasobników ZT-100, które zawierały w sobie m.in. moździerze kal. 60 mm. Całe działanie przebiegło sprawnie i bezpiecznie dzięki podoficerom, którzy przyjmowali zrzuty – chor. Zbigniewowi Haczykowi i chor. Pawłowi Mikulskiemu z kompanii zabezpieczenia desantowania 6 BPD.

Następnie pododdziały zaczęły przemieszczać się w rejon wykonania zadania. Po prawie 3 km forsownego marszu żołnierze zajęli wyznaczone wcześniej pozycje i przeprowadzili tzw. trening w kierowaniu ogniem. Te działania miały zagwarantować, utrzymanie rejonu do czasu jego wzmocnienia, czyli do czasu wejścia w ten strategiczny rejon dodatkowych wojsk własnych. Także i ogniowa część zadania została zakończona z sukcesem – żołnierze „wystrzelali” piątkę.

Poranny desant żołnierzy z 18 batalionu z Bielska - Białej i działania prowadzone na lądzie prezentowane przez dowódcę 6 Brygady Powietrznodesantowej płk Bogdana Tworkowskiego oraz jego zastępcę płk Tomasza Piekarskiego obserwował dowódca Wojsk Lądowych gen. broni Zbigniew Głowienka, szef szkolenia WL gen. dyw. Paweł Lamla oraz szef Wojsk Aeromobilnych WL gen. bryg Ireneusz Bartniak.

Obejrzyj zdjęcia na stronie 6 Brygady Desantowo szturmowej autorstwa Adama Roik (COMCAM) i Artura Zielińskiego (6 BPD).


FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony