Przejdź do treści
Sebastian Kawa przy szybowcu na lotnisku w Vitacura (fot. sebastiankawa.pl)
Źródło artykułu

Sebastian Kawa: Wysokie loty

Emocji nie brakowało w powietrzu i na ziemi podczas trzeciej konkurencji 8. edycji FAI Sailplane Grand Prix Final.

Błękitne niebo i korzystne prognozy zachęciły Alfonso do podniesienia porzeczki. Wyznaczył trasę przez najtrudniejsze obszary wysokich Andów w pobliżu Aconcagua.

Większość pilotów mistrzostw ma duże doświadczenie w lataniu górskim. Austriak Aman, Galetto, Gostner z Włoch, Pristavec ze Słowenii, Francuzi Didier i Neglais, Szwajcar Hauser, Nowozelandczyk Tigney nie mówiąc o reprezentantach Chile od przysłowiowej kolebki śmigają wśród gór. Siłą Niemców jest dostęp do Alp, częsty udział w rozgrywanych tu zawodach, najliczniejszy zespół wyposażony w najnowsze szybowce Ventus 3. Sebastian i Łukasz Wójcik nie byli tam jeszcze.

Natomiast ci którzy tam już latali  mieli mieli respekt do miejsca, więc wszyscy przed lotem szczegółowo studiowali mapy i analizowali potencjalne zagrożenia, skrupulatnie przygotowywali się do lotu. W takim miejscu nie przycupnie się na łące w razie niepowodzenia.



Pierwszy odcinek trasy wiódł na północ. Rekonesans przed sygnałem  do odlotu nastrajał optymistycznie, bo już przyległe do Santiago pasmo 3-tysięczników Espanioles pozwoliło pilotom startującym najwcześniej na osiagnięcie wysokości 4500 m.

Dlatego tą drogą niemal wszyscy rozpoczęli górski rajd. Jedynie miejscowy Andres, uważany za najlepszego znawcę tych gór, poleciał od razu swoimi perciami ku wysokim szczytom. Plany planami a góry swoje. Ognisko termiczne na końcu pasma, które miało dać wysokość do bezpiecznego przeskoczenia przez rozległą skalna dolinę przygasło i trzeba było ostrożnie macać dalsze ścieżki wsród  kamieni.

Zwarty peleton rozsypał się na grupki lecące według własnych koncepcji,ale nad punktem zwrotnym zeszli się niemal równocześnie. Andres osiagnął swój cel. Gdy zawodnicy pocili się nad kamienistą pustynią na wysokości 2400 – 3200m on wzbił się na 4500 m i gnał do punktu zwrotnego przy wysokich graniach. Miał wprawdzie dłuższy przeskok przez dolinę, ale przewaga wysokości pozwoliła mu na bezstresowe przejście przez zdradziecką, wysoką przełęcz wśród Piramd. Dalsze pasma były już niższe. Odskoczył od rywali około 20 km, więc wprawił gospodarzy w euforię.

Przed przełęczą znawcy zalecali osiągnięcie minimum 5000 m wysokości, toteż wszyscy skrupulatnie wspinali się w dwu rojach.

Sebastian był w grupie, której przypadł słabszy komin. Najważniejsi rywale uzyskali  około 300m przewagi wysokości,

...toteż optymistycznie ocenijąc aktualne oddziaływanie wiatru rzucił się nad przeszkodę z 4700 m. Podobnie postąpił Rene Vidal. Opłaciło się. Wydmuch na stromych skałach pozwolił im na bezproblemowe pokonanie wysokiego progu i odrobienie strat wobec górnolotnych konkurentów. Łukasz podał się magii Super Mario, który chciał od strony Pacyfiku ominąć przełęcz. Nie wyszedł im ten manewr. Musieli się cofnąć i wypadli z gry o punkty.

Przewaga wysokości tych, którzy zużyli więcej tlenu zrobiła swoje i awangarda dopadła polsko-chilijską parę. Na czoło wysunął się producent Ventusa 3, Tilo Holighaus i prowadzący w zawodach Sebastian Negel. Deptał po piętach Aman.

Dalszy etap to długie odcinki lotów przy zboczu przerywane czasem krążeniem w mocniejszych wzoszeniach, lub dla nabrania wysokości przed przeskokiem przez dolinę.  Hauser miał dużą przewagę mety, ale ścigający wytrwale parli do przodu jak wilki za karibu, aż na ostatnim odcinku połknął go Holighaus.

Sebastian, choć jego szybowiec ustępował Ventusom, metr po metrze odalał się swemu imiennikowi i czołówce.

Na kilkanaście kilometrów przed metą, gdy szybowce mkną w turbulencji z prędkości bliską dopuszczalnej, wydawało się, że już nic nie zmieni kolejności.

Jednak Sebastian sprytniej wykorzystał oddziaływanie ostatnich zboczy, oraz nawrót w ostatnim puncie zwotnym i o koński łeb wyprzedził Holighausa, a Bostian Pristavec zrównał się z Andresem. Przebojowy Bostian zaimponował nam swą klasą już podczas pierwszej wyprawy Sebastiana w Alpy. Wygrał wszystkie konkurencje prestiżowych zawodów o Puchar Alp. Zwycięstwo Sebastiana postawiło go na pierwszym miejscu tabeli ex equo z niemieckim imiennikiem.

Tomasz


19 najlepszych pilotów z całego świata będzie rywalizowało do 20 stycznia podczas 8. edycji FAI Sailplane Grand Prix Final w Chile.

Trzeci wyścig w Chile wygrał Sebastian Kawa, który ma teraz w sumie 25 punktów - tyle samo co jego imiennik Sebastian Nägel. Drugie miejsce wywalczył Tilo Holighaus. Jako trzeci, z identycznym czasem, na metę przylecieli dwaj piloci: Boštjan Pristavec ze Słowenii oraz Andres Errazuriz Beeche z Chile, zdobywając po 7 punktów.


Podium trzeciego wyścigu: 1) Sebastian Kawa 2) Tilo Holighaus 3) Andres Beeche i Boštjan Pristavec (fot. FAI SGP Series/Twitter)

Drugi reprezentujący Polskę pilot – Łukasz Wójcik – przyleciał wczoraj na metę jako dziesiąty. Pełne wyniki drugiego wyścigu można zobaczyć na stronie www.sgp.aero

Łukasz Wójcik tak mówił wczoraj o trzecim wyścigu: – Sporo dzisiaj straciłem tuż przy pierwszym punktem. Próbowałem polecieć z Mario Kiesslingiem i wydawało mi się, że wie co robi ale niestety nie trafiliśmy noszenia i kosztowało mnie to kilkanaście minut. Jak już wygrzebałem się i sforsowałem przełęcz Olivares to leciałem dalej już cały czas sam. Probowałem polecieć nieco inną koncepcją niż lecący 30-40 km przede mną peleton ale udało mi się wyprzedzić tylko kilka osób. Zająłem ostatecznie 10 miejsce i znowu 0. Mimo tego zaliczyłem znowu progres. Jutro bije się o punkty.

W filmie poniżej jeszcze raz można prześledzić trzeci wyścig w Chile:

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony