Przejdź do treści
Piloci i szybowce na lotnisku Vitacura (fot. sebastiankawa.pl)
Źródło artykułu

Sebastian Kawa: Połamania skrzydeł! Oby nie!

W chile rozegrana została druga konkurencja 8. edycji FAI Sailplane Grand Prix Final. Alfonso wyraźnie nie przewidział, że polecimy górą.

Po wczorajszych gęstych chmurach nie pozostało śladu a nad Andami dominowały tłuste cumulusy z podstawami wznoszącymi się z kilometra na kilometr równo z tym jak rosną pierwsze zbocza. Zaskakujący widok, gdy lata się pod podstawą chmury a obok, nad szczytem kłębią się kłaczki dużo wyżej na 4 tysiacach metrów.  Przy tym rześki północno – zachodni wiatr pomagał w ślizganiu sie na zboczach ale poprzesuwał kominy termiczne z typowych miejsc, tak daleko od ogniska termicznego na ziemi, że trudno było je znaleźć.

Trasa wyłożona przez naszego szefa, Alfonso, miała dziś tyle zagadek i pułapek, ze chyba nikt nie miał pojecia którędy należy polecieć.

Już w drodze do pierwszego punktu można był się wznieść nad najwyższe zbocza  wzduż  pasma Espagnoles i Lagunas a potem przejść na Democoen, oraz Animita Pass. Zrobił tak Tomasz Gostner, ale trochę trwało nim zdołal sie przebić do wysokości szczytów. Potem mial piękną jazdę przy wysokich skałach i z wysokości około 4500 m obserwował lecące ponad 1000 m niżej szybowce ostatniej grupy w przekonaniu, że to czołówka wyścigu. Tymaczasem ta prześlizgnęła się po zachodnich zboczach i zniknęła mu z pola widzenia.

Ja Przed pierwszym punktem zwrotnym wysforowałem się z Mario Kieslingiem do przodu. Leciałem w prądach zboczowych na średniej wysokości, bo trudno było znaleźć coś konkretnego, ale grupce szybowców udało się z tyłu trafić na lepszy komin. Spotkaliśmy się znów nad pierwszym punktem zwrotnym. Po długim locie w samotności wymacałem wreszcie przyzwoite wznoszenie, ale w połowie drugiego boku znów dopadła mnie mocna grupa pościgowa.

Kusiło wysokie pasmo Animita Pas, lecz słabe kominy po północnej stronie nie zapowaidały łatwej przeprawy. Po takim niskim locie w odpowiednim momencie wyhamowałem i w ciemnej dolinie Rio Blanco dobry komin wyniósł mnie na tyle wysoko, że teraz sam oglądałem konkurentów z wyższego piętra. Ale fortuna kołem się toczy i na nastepnym boku moi konkurenci dostali prezent w postaci burzliwego komina i od dołu dogonili czołówkę. Tak wyklarowała się awangarda. Pozostawała ostatnia przeprawa. Można było polecieć do Yerbaloca dookoła wysokiej góry, co wcale nie zapowiadało małej prędkości, lub rzucić się na skróty znów poprzez przełęcz na wysokości 3400m. Oczywiście w ramach dewizy kto nie gra ten nie wygrywa skierowałem tam nos szybowca i mogłem na ekranie komputera w szybowcu ogladać sznureczek zachęconych tym manewrem kolegów z Mario Kieslingiem i Sebastianem Nagel na czele.

Zbocze początkowo nie podniosło nas. Trzeba było wlecieć jeszcze głębiej ryzykując sporo, ale w dobry komin wpadł Super Mario. Szybciutko nabraliśmy wysokości potrzebnej na ostatnią przeprawę. Przed nami była jeszcze jedna bariera gór, ale odległość do mety tak mała, że mieliśmy już ponad 1000m zapasu wysokości. Oznaczało to strasznie szybki lot w turbulencji i przy skałach…

W tym miejscu byłem około 70m poniżej konkurentów. Znów musiałem zrobic coś inaczej. Udało się. Mario z drugim Sebastianem polecieli dookoła wierzchołka, a ja krótszą trasą przez znaną już z poprzednich lotów kopalnię. Tym razem nie odpalali ładunków. Była to lepsza droga. Odskoczyłem do przodu i wyrównały się wysokosci, ale to niestety nie wystarczyło. 15 lat rozwoju profili aerodynamicznych okazało się zbyt dużym skokiem, by równać się z Ventusami 3. Do tego te fatalne deformacje skrzydła które szlifowałem tyle dni, ale całkowicie zlkwidować się ich nie dało. Obaj mnie przegonili. Co prawda lecac po południowych zboczach a nie na wprost wypracowałem jeszcze raz przewagę wysokosci, ale nie dogoniłem konkurentów. Na końcówce Mario ogarnięty checią wygrania wyścigu zbyt mocno pogonił szybowiec. Zszedł poniżej minimum wysokości i zarobił kilka sekund kary, przez co spadł na 3 miejsce.

Sebastian


19 najlepszych pilotów z całego świata będzie rywalizowało do 20 stycznia podczas 8. edycji FAI Sailplane Grand Prix Final w Chile.

Drugi wyścig w Chile wygrał Sebastian Nägel, który obecnie jest na prowadzeniu z 20 punktami. Drugie miejsce wywalczył Sebastian Kawa, który po dwóch wyścigach zgromadził 15 punktów.  Trzecie miejsce należało wczoraj do Mario Kiesslinga.


Podium drugiego wyścigu w Chile (fot. FAI SGP Series/Twitter)

Drugi reprezentujący Polskę pilot – Łukasz Wójcik – przyleciał wczoraj na metę jako dwunasty. Pełne wyniki drugiego wyścigu można zobaczyć na stronie www.sgp.aero

Łukasz Wójcik tak mówił wczoraj o drugim wyścigu: – Druga konkurencja za nami. Start tym razem ok. Dzisiaj pogoda była od początku bardzo dobra i mogliśmy polatać na fali, niektórzy nawet do 5000 m. Poźniej wyścig o długości 305 km cały na północ. Podstawa ponad 4000 m i kominy po 4-5 m/s. Jazda była przepiękna i walka na trasie niesamowita. Ostatecznie skończyłem na 12-tym miejscu, znów bez punktów ale progres jest. Cały czas uczę się jak tu latać. Jutro ma być jeszcze lepiej.

 
W filmie poniżej jeszcze raz można prześledziś drugi wyścig w Chile:
FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony