Przejdź do treści
Źródło artykułu

Kidawa-Błońska: w malezyjskim samolocie najprawdopodobniej nie było Polaków

Na pokładzie malezyjskiego samolotu najprawdopodobniej nie było polskich obywateli - powiedziała w piątek rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Zaznaczyła, że nie da się wykluczyć tragicznego wypadku, choć wszystko wskazuje, że samolot został zestrzelony.

Kidawa-Błońska zaznaczyła, że należy jeszcze sprawdzić, czy na pokładzie malezyjskiego samolotu nie było osób o podwójnym obywatelstwie.

"Prawdopodobnie nie było żadnego polskiego obywatela na pokładzie tego samolotu (...) Ale mogło być jeszcze tak, że ktoś miał podwójne obywatelstwo i to trzeba jeszcze sprawdzić. Ale na dziewięćdziesiąt parę procent nie było tam polskiego obywatela" - mówiła Kidawa-Błońska w "Sygnałach dnia" w radiowej Jedynce.

Z kolei rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski poinformował PAP w piątek, że nie potwierdzono do tej pory obywatelstwa 40 osób, które zginęły w katastrofie. "Jesteśmy w trakcie weryfikacji" - mówił.

Kidawa-Błońska podkreśliła, że polskie samoloty od pewnego czasu nie latają nad objętym walkami terytorium Ukrainy. Dodała, że katastrofa samolotu z pewnością uzmysłowiła innym krajom, że korytarz powietrzny nad Ukrainą nie jest już bezpieczny.

Rzeczniczka rządu podkreśliła, że o katastrofie wiadomo na razie bardzo mało. "Wiemy, że samolot zginął nad Ukrainą; wszystko wskazuje na to, że został zestrzelony bronią typu ziemia-powietrze. Ale nie ma potwierdzenia, ani też wiedzy na pewno, kto zrobił" - dodała.

Zaznaczyła, że na razie nie da się wykluczyć hipotezy tragicznego przypadku.

Zdaniem Kidawy-Błońskiej to, co dzieje się wokół katastrofy samolotu pokazuje, że "przeszliśmy do porządku dziennego nad tym, że na Ukrainie są prowadzone działania wojenne". Rzeczniczka rządu zaznaczyła jednak, że dotąd były one prowadzone jedynie wobec samolotów wojskowych.

W czwartek wieczorem premier Donald Tusk spotkał się z szefem MON w związku z katastrofą lotniczą na Ukrainie. Rozmawiał też z prezydentem. W piątek po godz. 9 ma rozmawiać z szefami MON, MSW i MSZ. Resort spraw zagranicznych sprawdza, czy boeingiem 777 malezyjskich linii lecieli Polacy.

Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych rozbił się w czwartek późnym popołudniem na terytorium Ukrainy, niedaleko granicy z Rosją. Na pokładzie samolotu było 295 osób; nikt nie przeżył. Niewykluczone, że maszyna została zestrzelona. W rejonie, gdzie spadł malezyjski samolot, trwają walki między prorosyjskimi separatystami a ukraińskimi siłami rządowymi.

Samolot leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur. 50 kilometrów przed wejściem w rosyjską przestrzeń powietrzną zaczął się zniżać. Uderzył w ziemię w okolicach miast Szachtarsk i Torez w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy.

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko uznał, że to akt terrorystyczny. Zapewnił, że ukraińskie siły zbrojne nie mają nic wspólnego z tą tragedią. Poroszenko opowiedział się jednocześnie za powołaniem komisji międzynarodowej, która zbada przyczyny katastrofy.

W piątek OBWE poinformowało, że prorosyjscy separatyści zgodzili się pomóc w badaniu katastrofy malezyjskiego boeinga. Zapewnili, że umożliwią międzynarodowym ekspertom bezpieczny dostęp do szczątków samolotu.(PAP)

wni/ laz/ mow/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony