Przejdź do treści
Źródło artykułu

"Szal Pana Romana latał nad Himalajami"

"Annapurna zdobyta!” - tak Tomasz Kawa ojciec Sebastiana z nieskrywaną radością przekazał informację o wyczynie naszego Mistrza, który po wielu trudach dotarł szybowcem do dziesiątego co do wielkości szczytu Ziemi.

"Po dwóch miesiącach walki z Himalajami biurokracją i przedsiębiorstwami celno-przewozowymi wydawało się, że szturm na Himalaje trzeba będzie odłożyć do wiosny. Dwa poprzednie dni były deszczowe, ale dziś rozstąpiła się trochę warstwa chmur grodząca drogę ku wysokim górom.

Wykorzystał tę szansę Sebastian i przedarł się ku zboczom tak strasznej dla Himalaistów Annapurny. Przysłowiowym rzutem na taśmę, kilkanaście godzin przed odlotem do Polski Annapurna została zdobyta!!! Słońce zachodzi. Sebastian schodzi z dużych wysokości do lądowania. Hurrra!”.


Tomasz Kawa

Tak Sebastian Kawa relacjonuje swój "atak" na ośmiotysięcznik:

"Nikt się nie spodziewał, że przy niemal 100% pokryciu nieba chmurami i bardzo dużym zamgleniu uda nam się zrobić choćby zdjęcie gór, których z Pokhary nie widzieliśmy od 4 dni. Wilgoć z Zatoki Bengalskiej niemal każdego dnia szczelnie zakrywała przedgórze na północ od Pokhary zostawiając okienko na południe od doliny. Po opuszczeniu CTR - u nad Green Wall znaleźliśmy się w wąskiej dolinie zatkanej od góry grubym pokryciem. Jednak nad środkiem doliny, na nawietrznej Cu można się było przebić wyżej jak się okazało na żaglu chmurowym. Stamtąd roztaczał się już inny świat. Na niewielkiej fali doszliśmy do wyższych zboczy gdzie fala była dużo mocniejsza. Niestety nie mieliśmy zgody na lot w kierunku ME, co w tym dniu byłoby możliwe.
 

Z wiatrem, który wiał z siłą 170km/h przesuwaliśmy się względem ziemi ponad 400km/h. Dolot do ME mógł zająć około godziny, a do zachodu słońca moglibyśmy przelecieć Zatokę Bengalskią do Birmy. Byłby to lot w jedną stronę, ale przecież już od samego początku chcieliśmy się przenieść do Tumlingtar. Niestety musieliśmy się stosować do ograniczeń".

Oto, co powiedział Roman Szmit, pilot samolotowy i szybowcowy, modelarz i pasjonat lotnictwa na wieść o wyczynie Sebastiana Kawy:

„Dziękuję za Miłe słowa! Gdy zwróciłem się z prośbą o zabranie szala do lotu - Sebastian po prostu zgodził się! Zdawałem sobie sprawę, że ”dokładam balastu ", ale czułem wewnętrzny spokój... Powiedziałem o tym Sebastianowi, przed Jego wylotem do Nepalu. Wszystko, co z historią szala jest związane - jest czyste i musi skończyć się dobrze! radosnych Świąt i "lotnej" pogody w Nowym Roku!!!”.

 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony