Przejdź do treści
Sławomir Adamkowski
Źródło artykułu

To będzie wielka impreza…

O zbliżającym się V Płockim Pikniku Lotniczym, wyzwaniach związanych z jego organizacją, atrakcjach, a także planach na przyszłość, ze Sławomirem Adamkowskim, dyrektorem Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej w Płocku rozmawia Marcin Ziółek.

Sławomir Adamkowski, wykształcenie wyższe, specjalność: zarządzanie zasobami pracy. Od listopada 2008 r. Dyrektor Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej w Płocku. Od 1982 r. pilot szybowcowy, nalot 850 godzin, uprawnienia do pilotowania 17 typów szybowców. Modelarz i sędzia modelarski kl 1.

W trakcie pikniku zaprezentuje się w powietrzu ok. 40 maszyn, a najbardziej spektakularną i oczekiwaną jego częścią jest przelot lotowskiego B767-300, za którego sterami zasiądzie Jerzy Makula. Dodatkowo wystąpi zespół akrobacyjny Biało-Czerwone Iskry, śmigłowiec Marynarki Wojennej, statki powietrzne użytkowane przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, liczne samoloty historyczne, amatorskie i aeroklubowe.

Marcin Ziółek: Czytając program pikniku w Płocku 2011 wszyscy spodziewają się zobaczyć najciekawszą cywilną imprezę lotniczą w środkowej Polsce. Jak się Pan do tego odniesie?

Sławomir Adamkowski:
Tutaj nie będę obiektywny, ale rzeczywiście chciałbym, żeby tak było. Chciałbym żeby pojawiły się jak najciekawsze maszyny, do których będzie można się zbliżyć i je dotknąć, a nawet się nimi przelecieć. Starych i muzealnych konstrukcji zwykle nie da się dotknąć bez powodu, a tutaj nie dość, że przylecą, to jeszcze ich piloci chcą je pokazać w powietrzu. To może być naszym atutem.

M.Z.: Niewątpliwą atrakcją tegorocznego pikniku będzie przelot lotowskiego Boeinga 767-300. Czy są szykowane jeszcze jakieś inne dużego formatu niespodzianki?

S.A.:
Chcemy powiększyć wagę sprawy wyścigu wokół pylonów. Po raz pierwszy w pikniku będą uczestniczyć Polskie Siły Powietrzne, które będą reprezentowane przez zespół akrobacyjny Biało-Czerwone Iskry. Grupa zaprezentuje przelot z elementami pokazu, który być może będzie jakoś rozbudowany. Powiedzmy szczerze, udział wojska w Góraszce był mocno ograniczony, natomiast tutaj nastawiamy się na coś więcej, a myślę, że gdy wojsko rozpozna możliwości naszego terenu, to zdecyduje się pokazać bogatszy program. Chęci i zapał ma również Marynarka Wojenna, a dodatkowo trwają rozmowy z Wojskami Lądowymi. Do niedawna byliśmy przez nich ignorowani, ale coś zaczęło się dziać, po tym jak nagłośniliśmy temat z przelotem B767.

Mamy potwierdzony udział ok. 40 maszyn, dodam, że tak jak zawsze największą niewiadomą jest przylot starych samolotów, których spodziewamy się np. z Wielkiej Brytanii. Generalnie wiele nie trzeba, żeby wiekowa maszyna miała problemy techniczne, które uniemożliwią przylot. Na pewno odbędzie się pokaz śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, a jeśli LPR będzie miał sprawne oba egzemplarze samolotu Piaggio P.180 Avanti, to jeden z nich także zaprezentuje się na pikniku. Wszystkiego nie chcę teraz odsłonić, bo lepiej żeby to było bardziej niespodzianką, niż żebyśmy musieli to w ostatniej chwili odwoływać.

M.Z.: O atrakcjach lotniczych niejednokrotnie media już informowały, jakie natomiast są przygotowywane imprezy naziemne?

S.A.:
W rejonie pokazów będzie miejsce przeznaczone dla widzów, gdzie znajdzie się wszystko, od placów zabaw po stoiska handlowe z czasopismami i punktami szkół lotniczych. Dodatkowo, na lotnisku zostanie zorganizowana wystawa statyczna. Chcemy również, żeby w tym wszystkim uczestniczyła broń pancerna, np. replika czołgu Pantera. To są jednak plany i jak wiadomo najważniejsze do ich zrealizowania będzie uzyskanie odpowiedniej wysokości środków finansowych, których obecnie za dużo nie posiadamy. Finanse są problemem wszystkich organizatorów tego typu imprez. Chcemy, żeby maszyny, które będą latały na pokazach były udostępnione widzom z bliska i tu nie istotne, czy to będzie wiatrakowiec, czy to jakiegoś innego rodzaju statek powietrzny.

M.Z.: Jak Płock przygotowuje się do tej imprezy. Ilu gości się spodziewacie i jak najlepiej na nią dojechać?

S.A.:
Organizacja imprezy wymusza zamknięcie, ale na szczęście, tylko niewielkiego obszaru miasta. Na pewno niedostępna dla pojazdów będzie dolna część starówki, tj. w rejonie starego mostu i drogi tzw. Słonecznej. To będzie zobrazowane na mapkach informacyjnych. Wszystkim dojeżdżającym będziemy proponować, żeby zostawiali samochody na parkingach, których planujemy udostępnić trzy. Jeden zostanie zlokalizowany w rejonie lotniska, kolejny na drodze wlotowej z Warszawy i tutaj także mogłyby zostawiać swoje auta osoby, które przyjadą z południowych rejonów Polski, a trzeci przy Orlen Arenie na parkingu, który tam już funkcjonuje. Planujemy współpracę z komunikacją miejską, tak, żeby po pozostawieniu samochodu można było przejechać w rejon pokazu autobusem, co jednak prawdopodobnie będzie odpłatne. W ubiegłym roku na nasz piknik przybyło ok. 50-55 tys. widzów, a myślę, że w tym, ponieważ nie będzie Góraszki, pojawi się ok. 80-100 tys. Wysokość frekwencji jest trochę wróżeniem z fusów, bo jak na każdej imprezie lotniczej wpływ na ilość widzów ma szereg różnych czynników.

M.Z.: Bazując na doświadczeniu poprzednich lat, które miejsca będą najlepsze do obserwowania pokazów?

S.A.:
Przeloty najlepiej będzie obserwować ze Wzgórza Tumskiego, tj. skarpy po stronie miasta o długości ok. 4-4,5 km oraz z drugiej strony Wisły, gdzie kolejne ok. 3 km linii brzegowej jest bardzo dobrym punktem widokowym. Oba brzegi tworzą taki naturalny amfiteatr. Istotne jest także to, że podobnie, jak w roku ubiegłym, planujemy współpracować z jednym z naszych emitentów radiowych w Płocku, który będzie na żywo nadawał z imprezy. Dzięki temu każdy, kto będzie wyposażony w nawet najprostsze radio czy telefon komórkowy z taką funkcją, będzie mógł słuchać relacji i dowiedzieć się jakie statki powietrzne w danym momencie znajdują się w powietrzu.

M.Z.: Czy przewidujecie możliwość przylotu gości własnymi samolotami. Jeśli tak to w jakich godzinach?

S.A.:
Swoim samolotem będzie można przylecieć, ale w granicach zdrowego rozsądku. Najlepiej żebyśmy wcześniej o tym wiedzieli i byli przygotowani na coś takiego. Chociaż nie przewidujemy ograniczania godzin przylotów, to warunkiem koniecznym i podstawowym do ich spełnienia, jest pełna procedura kontaktu i uzyskania informacji, chociażby takich, jak częstotliwości radiowe. Informacje na temat imprezy zostały opublikowane już w AIP i trzeba się stosować do zaleceń tam zawartych, bo na pikniku pojawią się samoloty odrzutowe i to dosyć ciężkie. Strefę lotów musimy po prostu mieć absolutnie bezpieczną.

M.Z.: Ile osób jest zaangażowanych w organizację pikniku?

S.A.:
Fizycznie w czasie trwania imprezy będą zaangażowani wszyscy członkowie naszego aeroklubu, natomiast w fazie planowania jest to mniej więcej pięć osób. Stwierdziliśmy, że pomimo tak niewielkiego składu, uda nam się to skutecznie zrobić.

M.Z.: Jaki jest najtrudniejszy element organizacji imprezy tego typu?

S.A.:
Dokumentacja, odpowiedniej wielkości środki finansowe, logistyka, czyli wszystko po kolei. Staramy się współpracować z ludźmi, którzy, jak to się mówi, poza gorącym sercem mają zimną głowę. Chcemy, żeby to była przyjemność dla wszystkich, a nie tylko kaprys grupy zapaleńców, którzy nie wiedzą na co się porywają. To będzie wielka impreza i próbujemy również sobie udowodnić, że jesteśmy w stanie to zrobić na cywilizowanym poziomie i nieść tym radość obcowania z lotnictwem ludziom z zewnątrz, podobnie zresztą, jak i pilotom.

M.Z.: Jeśli nie jest to tajemnicą, to proszę powiedzieć, jak duży jest budżet imprezy?

S.A.:
Obecny budżet jest podobny do ubiegłorocznego. Nie oszukujmy się, jeśli chcemy mówić o udanej imprezie, to pół miliona złotych, które w tej chwili na nią przeznaczyliśmy, to zdecydowanie za mało, ale wciąż negocjujemy.

M.Z.: A jak układa się współpraca z Urzędem Lotnictwa Cywilnego i Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. Czy te instytucje pomagają w organizacji pikniku?

S.A.:
Nie chcę zapeszać, ale jeśli chodzi o Agencję, to jak na razie współpraca jest naprawdę dobra. Podobnie jest z ULC-em i chciałbym, żeby tak było również w przyszłości we wszystkich innych aspektach.

M.Z.: Czy płocka impreza ma po części zastąpić piknik w Góraszce, który już nie będzie organizowany?

S.A.:
Góraszka była bardzo dobrą imprezą. Współpracowaliśmy z nimi przez ostatnie dwa lata, łącznie z wypożyczaniem posiadanych przez Fundację „Polskie Orły” samolotów oraz wspólnego ściągania ciekawych maszyn. Ogólnie żal, że pokazy o takiej tradycji przeszły do historii, co jest dużą szkodą, natomiast my chcemy robić imprezę tak jak najlepiej potrafimy, a jak to wyjdzie, niech po fakcie ocenią widzowie. Ubiegłoroczne Pokazy, będące prototypem tego typu imprezy bardzo się spodobały i tego chcemy się trzymać. Z pewnością w Płocku nie będzie takich obostrzeń, jakie miała Góraszka, gdzie w czasie pokazów musiały być robione przerwy, żeby mogły startować samoloty do lotów widokowych. U nas lotnisko jest tylko punktem startów i lądowań, co daje nam duże pole manewru.

M.Z.: Zatem czy lotnisko w Płocku może liczyć na dofinansowanie po Pikniku, które pomoże rozwinąć infrastrukturę?
S.A.:
Głównym naszym celem jest ucywilizowanie funkcjonowania lotniska w Płocku, gdzie planujemy wybudować betonowy pas o długości minimum 1000 m. Niestety, jedyne co obecnie możemy zrobić, to doprowadzić pas trawiasty do kultury. Generalnie, jeżeli chcemy osiągnąć coś, co posłuży lotnictwu w rzeczywisty sposób na lata, to musimy w tych czasach działać lekko niekonwencjonalnie. Ta impreza jest właśnie taką wisienką na torcie tych działań.

Od dawna trwają rozmowy nad rozwojem infrastruktury lotniska. W ostatnich wyborach zmienił się Prezydent miasta i obecny rozumie do czego służy lotnictwo i w czym może mu pomoc pas betonowy. Zresztą akcentował on już kwestię rozbudowy naszego lotniska. Powiem szczerze, że w niektórych miejscach mamy tu jeszcze ślady lei po bombach z 1939 r., a od wojny minęło już mnóstwo czasu. Chciałbym, żeby to miejsce było ucywilizowane, dlatego sami we własnym zakresie odtworzyliśmy połowę pasa, ale zostało jeszcze dużo prac, które się przeciągają ze względu na sprawy projektowe i finansowe. Ogólnie jest to długa procedura, ale w przyszłości chcemy funkcjonować, jako lotnisko z pasem betonowym, jednak obecnie jesteśmy trochę za mało dofinansowani.

M.Z.: Czy jest szansa na zaproszenie chociaż jednego pilota regularnie latającego w zawodach Red Bull?

S.A.:
W tym sezonie loty zawodników Red Bulla zostały zawieszone, a dodatkowo uzyskałem informację, że ci piloci mają zakaz latania wokół pylonów innych, niż te Red Bulla. W każdym razie nie ustępujemy w takich wysiłkach. A jeśli miałbym wybierać pomiędzy akrobatą z Red Bulla, a np. ściągnięciem samolotu P-38 Lightning, to wybór jest chyba oczywisty. W tej chwili nie są organizowane imprezy tego typu, więc organizatorzy Air Race powinni łagodniej podejść do tematu, ale oni w tej chwili nie potrafią nawet określić, jak taka współpraca miałaby wyglądać.

M.Z.: Ale czy byłby to występ pojedynczego pilota czy może jakieś większe zawody?

S.A.:
Jakiś czas temu, firma, która organizowała Red Bulla, bo się okazuje, że jest ich kilka, planowała zrobić w Płocku przechowalnię tej imprezy, czyli byłoby to większe przedsięwzięcie. Tu od razu wyjaśniam, że za możliwość zorganizowania takich zawodów musielibyśmy zapłacić milion dolarów, na co niestety obecnie nas nie stać.

M.Z.: Czy pomiędzy pylonami rozstawionymi na Wiśle będą przeprowadzone regularne wyścigi czy będzie to raczej pokaz zwrotności maszyn?

S.A.:
Będą to przeloty trochę z elementami wyścigów, ale z drugiej strony nie chcemy żeby ktoś pomyślał, że organizator wymusza na pilotach jakiekolwiek działania, przekraczające to, co nakazuje zdrowy rozsądek. Piloci latający na pylonach będą tworzyli taki rodzaj kapituły, gdzie każdy następny dopuszczony do takich lotów będzie musiał być zaakceptowany przez innych i oni też określają reguły tej gry. Ma to być miła zabawa z elementami lekkiej rywalizacji, ale nie ukrywam, że próbujemy zorganizować coś, co będzie efektowne i z jakimś małym pomiarem czasu. Ale ogólnie chodzi o to, żeby to była cały czas zabawa, a nie super wyczyny, które w sportach technicznych zawsze prowadzą do zagrożeń.

M.Z.: Czy w czasie imprezy będzie dopuszczone poruszanie się własnymi łodziami po rzece, czy akwen ten będzie zamknięty i zarezerwowany tylko dla służb ratunkowych?

S.A.:
Skrajnie minimalizujemy udział łodzi i po rzece będą się poruszały tylko te organizacyjne oraz techniczne. W ubiegłym roku nie udało nam się w 100 procentach nad tym zapanować, ale w bieżącym postaramy się żeby tak było. Piloci musza mieć pewność, że w sytuacji, gdy coś pójdzie nie tak, mogą natychmiast wodować bez żadnych problemów. Natomiast, jeśli byłoby naprawdę źle, to w okolicy jest dużo miejsca do lądowania i to jest zaleta tego terenu. Nie dość, że jest szeroka Wisła, to równocześnie w zasięgu są pola, które umożliwiają awaryjne lądowanie.

M.Z.: A czy będą przeprowadzane próby przed lotami nad Wisłą?

S.A.:
Większość tych zdroworozsądkowych pilotów przewiduje loty zapoznawcze na terenem. Jerzy Makula już wykonał jeden lot, oczywiście na mniejszym samolocie niż zaprezentuje podczas pikniku, podobnie jak na Mi-17 zrobiła to Marynarka Wojenna. Przyjęliśmy, że piątek będzie do dyspozycji tych, którzy nie mogli wcześniej się zapoznać z terenem.

M.Z.: W Pana subiektywnej ocenie, co będzie największą atrakcją tegorocznego pikniku, a kogo nie udało się zaprosić?

S.A.:
Nie chce zapeszyć tematu przyszłorocznego pikniku, ale niestety wszystko jest zależne od kwestii związanych z finansami i odpowiednimi kontaktami. Operatorzy dużych samolotów, które mogą mieć kontakt z wodą, są zainteresowani uczestnictwem w płockiej imprezie, ale ich wizytę będziemy raczej realizować w przyszłym roku. W każdym razie rozmowy trwają. Największą atrakcją tegorocznej edycji będzie z pewnością największa maszyna, czyli B767, natomiast kiedyś jeden z płockich dziennikarzy zrobił zdjęcie Boeinga 747, jak ten przelatywał na Starym Rynkiem, co oczywiście było fotomontażem, ale czterosilnikowego samolotu to jeszcze nie gościliśmy i być może to jest pomysł na przyszłość.

M.Z.: Czy ma Pan już wizję rozwoju na przyszłość-jak będzie wyglądał piknik w Płocku za kilka lat?

S.A.:
Generalnie chciałbym mieć taki problem, jaki się pojawił na pokazach lotniczych w Hahnweide, w Niemczech, gdzie organizatorzy przyjmują 460 maszyn, a chętnych jest o wiele więcej. Wszystko będzie zależało czy już w tym czasie będziemy dysponować lotniskiem z betonowym pasem. Osobiście chciałbym zobaczyć zespoły akrobacyjne Blue Angels czy Red Arrows, a także Lancastera, którego ostatnie loty w Polsce odbyły się ok. 1945.

M.Z.: Czego możemy Panu życzyć w związku z nadchodzącą imprezą?

S.A.:
Ja osobiście życzyłbym sobie, żeby był już 20-21 czerwca, czyli żeby było po imprezie i żeby ludzie byli zadowoleni. Jako organizatorzy chcielibyśmy natomiast, żeby było stabilnie z finansami, było cywilizowanie i żeby dopisały warunki meteorologiczne, czyli nie było ani za ciepło, ani za zimno.

M.Z.: I na koniec nasze firmowe pytanie. Jakiej muzyki Pan słucha?

S.A.:
Dobrej. W niektórych momentach odpowiednią muzyką będzie Mozart, Bach czy Wagner, a w innych np. dobry metal. Ja jestem zwolennikiem grup z lat 70 i 80 czyli np. Pink Floyd i starego Maanamu, ale często słucham również czegoś współczesnego np. Grupy Mozarta z utworami Zamachowskiego.

M.Z.: Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia!

S.A.:
Dziękuję!
 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony