Przejdź do treści
Źródło artykułu

Odkrywanie nowych obszarów

Po dwu dniach deszczu odsłoniły się ośnieżone szczyty. Podczas jesiennego pobytu cały czas towarzyszyło nam słońce i widoki na szczyty Himalajów a dopiero w ostatnich dniach tutejsza zima pokazała przykryła szczelnie niebo chmurami, ale mimo to w ostatnim dniu otworzyła się na moment szczelina przez którą Sebastian zdołał przeniknąć na strzeżone zazdrośnie podwórko mieszkańców okolicznych szczytów. Teraz miało być pięknie, ale dopiero wczoraj odsłoniły się świeżo pobielone szczytu. Ich blask, oraz fractocumulusy wspinające się wolno po skalnych ścianach sprawiały przyśpieszone bicie serca. Szybko uporaliśmy się z porannym ceremoniałem przygotowań i gdy talko zmniejszyło się poranne spiętrzenie porannego ruchu samolotów ASH25 odleciał w kierunku pierwszych wzniesień.

Ciężka wilgotna ziemi z ochotą oddawała namiar wilgoci, toteż jeszcze przed dzwonami na Anioł Pański szczyty zielonych Himalajów zniknęły w białej wacie. Sebastian z Krzysztofem Trześniowskim poznanymi wcześniej perciami przedarli się do podnóża Annapurny. Byli jednak zbyt nisko by skorzystać z dobrodziejstwa wysokich wiatrów, dla tego przemieścili się na zachodnie zbocza masywu, by w zawsze dobrze wentylowanej dolinie Kali Gandaki szukać schodów do góry. Był żagiel, była termika, ale ta druga zbyt zachłannie zabierały wilgoć i skutecznie zbudowały okap hamujący drogę do szczytu. Na dodatek Dhaulargili zafundował sobie niezłego cumulonimbusa, toteż trzeba było zmykać miedzy białymi wieżami poza pas wypiętrzonych chmur. Te ułożyły się w regularny szereg kryjący drugie pasmo zielonych Himalajów. Nasłoneczniony brzeg tego pasa, choć mocno opierał się o szczyty wzniesień fundował regularne i w miarę przyzwoite wznoszenia, toteż wspaniały i piękny produkt wytwórni Schleichera mógł wreszcie pokazać swe walory.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony