Zmarł Czesław Batóg
Aeroklub Kielecki przekazał smutną wiadomość. W dniu 24.02.2023r zmarł Czesław Batóg – były szef wyszkolenia, wieloletni zasłużony instruktor.
Poniżej zamieszczamy wspomnienie o Czesławie Batógu napisane przez Jego syna Włodzimierza Batóga.
Mój ojciec Czesław Batóg
"Ojciec urodził się 13 czerwca 1937 roku w Stawiszycach, małej wiosce obok Wiślicy. Bardzo był ze swojej miejscowości dumny i zawsze chciał, żebyśmy choć na chwilę przejechali obok domu rodzinnego.
W 1952 roku ojciec wyjechał do Lęborka, gdzie skończył podstawowe szkolenie szybowcowe. W Nowym Targu szkolił się spadochronowo, potem lotniczo w Pińczowie, skąd trafił do Lisich Kątów k. Grudziądza. Tamtejszą szkołę instruktorów lotniczych ukończył w 1954 r. – mając 17 lat i 3 miesiące był najmłodszym instruktorem pilotem w Polsce. 46 lat potem, w lipcu 2000 roku, pojechaliśmy do Grudziądza zobaczyć jeszcze raz miejsce, gdzie spełniły się lotnicze marzenia młodego chłopaka.
Rok później ojciec trafił do Aeroklubu Kieleckiego, gdzie szkolił entuzjastów lotnictwa. W 1956 roku za przelot z Kielc do Białegostoku uzyskał pierwszy diament do złotej odznaki szybowcowej. Wiedząc o moich częstych wyjazdach do tego miasta, zawsze pytał, czy byłem na tamtejszym lotnisku. W 1959 roku uzyskał złotą odznakę szybowcową i pełne prawa instruktorskie, w 1963 roku uprawnienia samolotowe i stanowisko szefa wyszkolenia Aeroklubu Kieleckiego. Kochał lotnisko, swoich uczniów, szybowce. Odbył ponad 14 tysięcy lotów, wylatał 2860 godzin.
Uczył się. W 1968 ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z radością uczestniczył w spotkaniach jego byłych studentów. W domu nad łóżkiem ojca z dumą wisiał złoty talerz z godłem stowarzyszenia absolwentów UJ. Jest tam do tej pory.
Ciągnęło go w świat. Jeździł na orbisowskie wycieczki za granicę. Na jednej z nich, w Budapeszcie, poznał panią magister farmacji. To była jego druga wielka miłość, a moja Mama. Chciała, żeby był w domu. W 1970 roku odszedł z lotnictwa. Zaczął pracę w Dyrekcji Okręgowej Dróg Publicznych w Kielcach. Ale wciąż jeździł na lotnisko, bo tęsknił do szybowców.
Pracował także w Liceum Medycznym w Kielcach i Morawicy ucząc przysposobienia obronnego. Wychował pokolenia pielęgniarek. Odwiedzały go w szpitalu i pomagały jak najlepiej potrafiły. Miał wtedy w oczach łzy wzruszenia, bo największą nagrodą dla nauczyciela jest pamięć jego uczniów. W szkole pielęgniarskiej przepracował 20 lat.
Ciekawość pchała go do podróży. Jeździliśmy tam, gdzie wtedy można było – na Węgry, do Bułgarii, Jugosławii, Czechosłowacji, Austrii. Ojciec planował te wyjazdy po lotniczemu, licząc kilometry, paliwo, pieniądze, czas, sprawdzając mapy, przejścia graniczne i, jak każdy pilot, pogodę. To nie był tylko wakacyjny odpoczynek. Rodzice pokazywali mi inne kraje. Dziś jestem im za to wdzięczny.
Jego świat zawalił się w 1985 roku, kiedy zmarła Mama. Ojciec odzyskał wigor odchodząc z DODP i robiąc to, co umiał najlepiej – uczył, tym razem zasad bezpiecznej pracy, z taką samą pasją jak kiedyś uczył bezpiecznego latania. Jeździł do firm, opowiadał o Budarze, Ekorolu, Techmłocie, dziesiątkach innych, nad którymi czuwał. Poświęcał się tej pracy tak, jak niegdyś lotnictwu.
Cieszył się synową. Wtajemniczał ją w detale dotyczące szkoleń, ale przede wszystkim pytał o codzienne sprawy. Pomagała mu i radziła we wszystkim. Liczył się z jej opiniami i słuchał uważnie. Widział w niej córkę.
Dumny był, kiedy wnuki, Marcin i Matylda, jak on, skończyły studia w Krakowie. Śmiali się razem, kiedy wspominał swój budynek wydziału prawa „na Ziai”, bo tak nazywała się ulica, przy której był położony. Cieszył się, że dzieci mają dyplom jego uniwersytetu.
Lotnictwo było wielką miłością Ojca. Aeroklub w Masłowie traktował jak swój dom, a on jego jak własne dziecko. Nosiły go skrzydła „Jantarów”, „Fok”, „Piratów”, „Bocianów”. Dziś inne – anielskie skrzydła – zaniosą Ojca tam, gdzie lotnikom najlepiej – do nieba."
Włodzimierz Batóg
Msza Święta Żałobna odbędzie się 1.03.2023 r. o godzinie 13:00 w Bazylice Katedralnej, po czym nastąpi odprowadzenie zmarłego na Cmentarz Stary w Kielcach.
Komentarze