Pustynna burza
Kurz i upał dokucza nam tutaj od początku, ale dziś mówiąc po arabsku był chabub ketir.
Mglisty ranek z niską warstwą stratocumulusów chroniących przed słońcem był nawet przyjemny, ale z biegiem dnia chmury zrzedły i podniosły się a rześki wiatr, potęgowany porywami termicznymi, porywał z rozjeżdżonego kołami samolotów i samochodów lotniska ogromne ilości pyłu. Okresami było jak w Afryce podczas burzy piaskowej. Z odległości 2-3 metrów nie było widać szybowca, czy samochodu. Zaburzało to oczywiście procedury startu a oczy pieką do tej pory. Na szczęście, w przeciwieństwie do prawdziwych pustynnych burz odbywało się to tylko przy ziemi, aczkolwiek państwo Ponish pokazywali nam zdjęcia, że tu wiatry potrafią mocno harcować i tworzyć zaspy jak u nas z w zimie.
Sebastian był już podłamany nieskutecznym szturmowaniem pozycji Sturm’a, zwłaszcza, że Tomek po locie za tym zawodnikiem zaczął podejrzewać, iż Mathias ma jakąś tajną broń, która mu pozwala na odbywanie długich, ryzykownych, przeskoków i wyszukiwanie mocnych wznoszeń w najmniej spodziewanych miejscach. Pocieszałem go jednak, że taki styl jest konieczny w przypadku bicia rekordów, ale wcześniej czy później wygra statystyka i dojdzie do wtopy. Tak mogło być już wczoraj, kiedy Mathias poszedł z niedostatecznej wysokości nad ostatni punkt zwrotny, skryty pod ławicą cirrusa. Uratował go daleki odskok, niemal pod kątem prostym, do nasłonecznionej części Hill Country. Dziś nie miał właściwie większej wpadki, ale źle wykorzystywał połączenia chmur jakie powstają przy silnym wietrze. Dzięki swej taktyce wykorzystał dobrze kilka noszeń silniejszych od tych, które miał Sebastian, lecz prostolinijne latanie dało mu mniejszą prędkość przelotową a na dodatek w końcówce lotu musiał się dość długo grzebać, aby dokończyć dolot. W rezultacie uzyskał jeden z najsłabszych wyników dnia i utratę pozycji lidera na rzecz Sebastiana.
Sebastian leciał rozważnie. Na drugim boku odszedł od razu na północ w kierunku ułożonych równolegle do trasy wzgórz. Pozwoliło mu to na dość szybkie przelecenie tej części trasy, proste osiągnięcie krańców obszaru nawrotów w miejscu umożliwiającym lot wzdłuż szlaczków na kolejnym etapie. Wprawdzie ta uciecha ta nie trwała długo, gdyż na południu była pogoda bezchmurna. Udało mu się jednak szczęśliwie przebrnąć przez ten niekorzystny obszar, a na dolocie wzdłuż granicznej Rio Grande / Wielka Rzeka/ znów pojawiały się chmury, ułatwiające odnalezienie najlepszej drogi do domu. Jego zwycięstwo i słaby wynik najgroźniejszego rywala daje mu uprzywilejowaną pozycję.
Niezbyt łaskawie świeciło dzisiaj słońce naszym pilotom w klasie 18-metrowej, ale ich najgroźniejszym konkurentom wiodło się jeszcze gorzej. Zbyszek Nieradka dzierży nadal pozycję lidera, Łukasz Wójcik znajduje się na trzecim miejscu, a Mirek Matkowski na 12 pozycji. Wiktor Koźlik lata bardzo ambitnie, lecz jego leciwy szybowiec nie ma szans z najnowszymi wynalazkami, które wypełniły klasę otwartą.
Tomasz Kawa
Komentarze