Przejdź do treści
Źródło artykułu

Mustang, czyli lotnicza perełka nad Lesznem

Nie lada gratka czeka miłośników lotnictwa, którzy w czerwcu wybiorą się do Leszna. Na miejscowym lotnisku wyląduje oryginalny myśliwiec P-51D Mustang z czasów II wojny światowej. Maszyna ma wziąć udział w pokazach lotniczych. Będzie jedną z atrakcji X Pikniku Szybowcowego.

Na świecie jest kilka mustangów, które ciągle latają. Rynkowa wartość każdego z nich wynosi około dwóch milionów euro. Jeśli maszyna brała udział w walkach podczas II wojny światowej, to jej wartość wzrasta o kilkaset tysięcy – podkreśla Michał Graczyk, dyrektor pokazów lotniczych organizowanych podczas Leszno Air Picnic. – Samolot, który wyląduje w Lesznie, pamięta czasy wojny, choć w podniebnych potyczkach nie brał udziału. Został wyprodukowany w 1944 roku – dodaje.

Mustang przez pewien czas stacjonował w Stanach Zjednoczonych, potem służył w Kanadyjskich Siłach Powietrznych, by w końcu trafić w prywatne ręce. Przez 40 lat jego właścicielem był Amerykanin Don Weber. W 2013 roku sprzedał mustanga pasjonatowi lotnictwa z południowych Niemiec Wilhelmowi Heinzowi. I to właśnie z nim organizatorzy pikniku negocjowali przylot maszyny noszącej przydomek „Louisiana Kid”.

Myśliwiec na wyciągnięcie ręki

Mustang pojawi się w Lesznie 17 czerwca po południu. Goście imprezy będą go mogli obejrzeć 18 i 19 czerwca – zapowiada Graczyk. Maszyna weźmie udział w pokazach lotniczych, zostanie też zaprezentowana na płycie lotniska. – W trosce o elementy konstrukcji, które mogłyby ulec uszkodzeniu, będziemy musieli postawić samolot za ogrodzeniem. Ale widzowie będą go mieli dosłownie na wyciągnięcie ręki – zaznacza. Pojawienie się mustanga w Polsce to dla pasjonatów lotnictwa nie lada gratka. – Mustangi od czasu do czasu goszczą na pokazach lotniczych w naszym kraju, ale dzieje się to rzadko – przekonuje dyrektor pokazów.

Mustang to jednosilnikowy amerykański myśliwiec produkowany od 1940 roku z myślą o pilotach ze Stanów Zjednoczonych i sojuszniczych armii. Używany był podczas II wojny światowej zarówno w Europie, jak i w rejonie Pacyfiku oraz w czasie wojny koreańskiej. Korzystali z niego również polscy lotnicy. – Pod koniec 1942 roku mustangi trafiły do wyposażenia 309 Dywizjonu Ziemi Czerwieńskiej – mówi Grzegorz Śliżewski, autor i współautor książek poświęconych polskim lotnikom, którzy walczyli na zachodzie Europy.

O mustangach zrobiło się głośno za sprawą niecodziennego wyczynu por. Janusza Lewkowicza. Otóż, początkowo samoloty te były wykorzystywane głównie w misjach zwiadowczych. Krążyła fama, że nie są one w stanie dolecieć do okupowanej przez Niemców Norwegii. Lewkowicz zdołał to zrobić. Dotarł do Stavanger, zrobił zdjęcia, ostrzelał port i bezpiecznie wrócił do Wielkiej Brytanii – opowiada Śliżewski. Potem liczba mustangów w polskich dywizjonach zwiększała się praktycznie z miesiąca na miesiąc. – Pod koniec wojny samoloty tego typu były wykorzystywane przez pięć z ośmiu naszych jednostek – informuje Śliżewski.

Szybkie i zwrotne mustangi

Głównym atutem mustangów była ich szybkość (minimalna wynosiła 160, maksymalna zaś przekraczała 700 km/h), ale też zwrotność i zasięg. – Ten ostatni dawał im przewagę choćby nad spitfire’ami, które wykonywały zadania nad kanałem La Manche, Francją czy Beneluksem. P-51 spokojnie mogły dolecieć z Wielkiej Brytanii do Niemiec i często to robiły – podkreśla Śliżewski.


(fot. arch. US Air Force)

Mustangi w różnych wersjach były produkowane aż przez 46 lat. Fabryki opuściło niemal 15 tysięcy samolotów tego typu. Po raz ostatni do bojowej akcji wykorzystały je siły powietrzne Salwadoru. Stało się to w lipcu 1969 roku, podczas konfliktu zbrojnego z Hondurasem, zwanego też „wojną futbolową” (taką nazwę nadał mu polski reporter Ryszard Kapuściński). Jeszcze w latach 70. myśliwce P-51 służyły w armii Indonezji, dekadę zaś później można je było zobaczyć w siłach zbrojnych Dominikany.

Tymczasem mustang to niejedyna lotnicza perełka, którą będzie można podziwiać w Lesznie. – W programie znajdą się też pokazy statyczne i dynamiczne samolotów Harvard IIB oraz Boeing Stearman – zapowiada Graczyk. Obydwa to samoloty treningowe używane podczas II wojny światowej do szkolenia pilotów ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i krajów Wspólnoty Brytyjskiej. Obecnie mają polskich właścicieli. – Dzięki tym maszynom stworzymy na lotnisku swego rodzaju sektor amerykański. Chcemy, by dodatkowo uświetniła go obecność członków grupy rekonstrukcyjnej odtwarzającej wojska Stanów Zjednoczonych z czasu lądowania w Normandii – zaznacza Graczyk.

Leszno to jeden z największych w kraju ośrodków szybownictwa i baloniarstwa. Raz w roku na miejscowym lotnisku odbywa się piknik, podczas którego goście z całej Polski mogą między innymi przelecieć się szybowcem czy sportowym samolotem, a także obejrzeć lotnicze pokazy. W przeszłości w Lesznie były prezentowane liczne maszyny wojskowe, m.in. śmigłowce Mi-24, SH-2G, samoloty Iskra czy Orlik. Swoje umiejętności prezentowali też piloci grup akrobatycznych sił powietrznych Belgii i Jordanii. – W tym roku obchodzimy jubileusz imprezy. Dlatego też chcemy, by ta edycja była wyjątkowa – podsumowuje Graczyk.

Łukasz Zalesiński

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony