Przejdź do treści
Źródło artykułu

Kontrolerzy – Mistrzowie zmiany planów

Adrenalina jest nieodłącznym elementem ich służby. Dlatego muszą mieć nie tylko podzielną uwagę i umiejętności organizatorskie, lecz także wyjątkowy refleks i nerwy ze stali. W ciągu doby potrafią obsługiwać do 400 operacji lotniczych. O pracy kontrolerów ruchu lotniczego z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej można przeczytać w najnowszej „Polsce Zbrojnej”.

Podstawą naszej pracy jest to, by nie doprowadzić do zbliżenia do siebie statków powietrznych – wyjaśnia kpt. Bartłomiej Miksa, zastępca szefa pionu służby ruchu lotniczego. Aby nie doszło do tak niebezpiecznej sytuacji pilot dostaje od kontrolerów dokładne instrukcje. Przy czym odległość trzeba zachować zarówno w poziomie, jak i pionie, bo śmigłowce mogą latać jeden nad drugim. – Oczywiście nie ma potrzeby, by ciągle ją mierzyć, bo dzięki systemom radarowym jesteśmy informowani o możliwości zbliżenia się dwóch statków powietrznych. Włączają się odpowiednie sygnały ostrzegające. Jest wówczas jeszcze czas, by zareagować – mówi kapitan. Kontrolerzy są jak dodatkowe oczy i uszy dla pilota. – On jest skupiony na swojej maszynie i zadaniu, które ma wykonać. My zaś widzimy znacznie więcej i przekazujemy mu niezbędne informacje – wyjaśnia Miksa.

Praca kontrolerów jest trochę jak układanie wielu klocków w całość. Na lotnisku nie tylko znajdują się statki powietrzne, lecz także odbywają skoki spadochronowe, żołnierze ćwiczą desant, a po płycie poruszają się oczyszczarki czy odśnieżarki. – Rzadko mamy do kontrolowania tylko jeden statek powietrzny. Z reguły jest tego znacznie więcej. I chodzi o to, by tak wszystko uporządkować, poukładać kolejność startów, lądowań, żeby było bezpiecznie, sprawnie i bez opóźnień – opowiada Miksa.

Najważniejsza cecha dobrego kontrolera? Umiejętność szybkiego planowania. – Zauważyłem, że doświadczona osoba, gdy tylko otrzyma informację o locie, od razu myśli, jak wykona zadanie, o której godzinie znajdzie się wolne miejsce, kiedy będzie możliwe lądowanie, kto i ile czasu będzie musiał poczekać. Czasami młodzi kontrolerzy patrzą na taką pracę z niedowierzaniem i pytają: tak się da? Owszem, da się tego nauczyć – mówi kpt. Miksa, sam kontroler lotu od 12 lat.

Kontroler musi mieć kilka planów. Nie tylko A i B, ale też C, D, E i jeszcze kilka wariantów. – Różne rzeczy mogą się zdarzyć i niekoniecznie chodzi o jakąś awarie. Czasami wystarczy minutowe spóźnienie i trzeba modyfikować plany – przyznaje jeden z naszych rozmówców.

Kiedy myślę o idealnym kontrolerze, widzę osobę potrafiącą sobie poradzić z taką sytuacją z którą wcześniej nie miał do czynienia, bo nie da się przygotować na każdy scenariusz – zaznacza mjr Mariusz Bugaj, szef pionu służby ruchu lotniczego.

Pełna wersja artykułu Ewy Korsak dostępna w lutowym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna”.

PZ

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony