Przejdź do treści
Savoia Marchetti SM–84
Źródło artykułu

Kierunek Italia - część 1

W grudniu 1919 roku Główny Urząd Zaopatrzenia Armii, na polecenie ministra spraw wojskowych gen. Józefa Leśniewskiego, zakupił we Włoszech licencję na produkcję samolotów myśliwskich Ansaldo A–1 Balila oraz wywiadowczych A–300. Silniki do obu płatowców zamierzano kupować w firmie FIAT, na co zyskano gwarancję ich producenta. Seryjne samoloty bardzo szybko uzyskały miano „latających trumien”. Liczne katastrofy samolotów Ansaldo położyły się cieniem na ewentualną współpracę polsko–włoską, lecz trzeba dodać, że złą sławą owiane były maszyny produkowane w Polsce przez wytwórnię „Plage & Laśkiewicz”, oryginalne samoloty produkcji włoskiej były dobrej jakości, a za znaczną część wypadków i katastrof odpowiadali piloci. Mimo to niezbyt fortunny początek zamroził dalszą współpracę ze szkodą dla obu państw.

Włoski przemysł lotniczy produkował proste i solidne samoloty, które były alternatywą dla zbyt „wyrafinowanych” konstrukcji francuskich, dlatego sprawdziłyby się w trudnych polskich warunkach. Początek lat trzydziestych z wielu powodów mógł stanowić nowe owocne otwarcie na ofertę włoskiego przemysłu lotniczego. Polskie wytwórnie usiłowały rozwiązywać swoje problemy w oparciu o własne zasoby, co doprowadziło do upadku dwóch podstawowych projektów: PZL.38 i PZL.50. Sięgnięcie po nowe technologie było nakazem chwili, tymczasem nasi decydenci tkwili w polskich opłotkach, przesiąknięci atmosferą szpiegomanii. Stanisław Cat-Mackiewicz napisał: "Minister Spraw Wojskowych gen. Tadeusz Kasprzycki interesował się wszystkim: osuszaniem Polesia, kilimami huculskimi, polonizacją cerkiewnego języka liturgicznego, wszystkim … prócz obrony państwa".


                                                              Savoia Marchetti SM–84

Otwarcie na świat było trudne, ale teoretycznie zakładamy, że po śmierci Marszałka Piłsudskiego mógł wykrystalizować się inny układ polityczny, który sprzyjałby współpracy z państwami spoza francuskiej strefy wpływów. PZL czyniły ogromne postępy w budowie metalowych samolotów o konstrukcji półskorupowej, włoscy konstruktorzy  mieli z jej opanowaniem duże problemy, za to z powodzeniem sięgali po „fokkerowską” technologię mieszaną, doskonale opanowaną przez PWS i LWS. Włoskie wytwórnie Isotta – Fraschini i Piaggio w latach trzydziestych dopracowały francuskie silniki G-R 14K, które osiągały moc do 1000 KM. Na początku lat trzydziestych włoski przemysł lotniczy oparty na małych, lecz prężnych zakładach, był niejako „kompatybilny” w stosunku do polskich wytwórni lotniczych. Udana współpraca z Fiatem mogła stanowić doskonałą odskocznię do nawiązania podobnych stosunków z przemysłem lotniczym. Niestety jedynym przejawem współpracy w dziedzinie lotnictwa był zakup w przededniu wojny 6 znakomitych wodnosamolotów CANT Z.506B Airone.

Doświadczenia włoskie byłyby niezwykle przydatne do opracowania nowoczesnej doktryny lotniczej obejmującej utworzenie lotnictwa szturmowego oraz organizację lotnictwa bombowego dostosowanego do polskich warunków. Warto dodać, że w latach trzydziestych pomiędzy obydwoma państwami nie było przeszkód natury politycznej. Polska dyplomacja działała we Włoszech bardzo aktywnie. Od 1938 r. funkcję ambasadora z powodzeniem sprawował Bolesław Wieniawa–Długoszowski, tworząc dla Polski niezwykle przyjazną atmosferę. Warto dodać, że attache wojskowym był pilot, pisarz i wykładowca mjr. Marian Romeyko.


                                                               Wodnosamolot Cant Z.506

POLE WSPÓŁPRACY


Włoski przemysł lotniczy był w stosunku do polskiego potęgą, mimo to mówiło się o nim z lekceważeniem, podkreślając powolność cyklu produkcyjnego, krótkotrwałe planowanie produkcji i niewłaściwą organizację przedsiębiorstw. Tymczasem potencjał włoskich fabryk był porównywalny do możliwości produkcyjnych Francji. Jego rdzeń stanowiły 23 wytwórnie samolotów i 7 wytwórni silników, dodatkowe wsparcie produkcji stanowiło kilkadziesiąt zakładów pomocniczych. W 1940 r. zatrudnienie wynosiło 60 tysięcy pracowników, produkcja miesięczna wynosiła 250–400 samolotów i około 600 silników. Sytuacja poprawiła się w 1941 roku dzięki wprowadzeniu do produkcji licencyjnych silników niemieckich  Mercedes–Benz. Produkcja wzrosła z 600 do 1100 jednostek.

Głównym czynnikiem hamującym produkcję był dotkliwy niedostatek materiałów konstrukcyjnych. Mimo to jakość wytwarzanego sprzętu stała na wysokim poziomie i w pełni odpowiadała najlepszym światowym standardom technicznym. Brak materiałów zmuszał większość biur konstrukcyjnych do projektowania samolotów o konstrukcji mieszanej, w których udział drewna stanowił średnio 60 % konstrukcji płatowca.

Na początku 1940 r. włoskie zakłady lotnicze produkowały dla lotnictwa wojskowego 36 typów seryjnych samolotów i 25 typów silników dużej mocy. W ośrodkach badawczych testowano cały szereg prototypów, poczynając od znakomitych bombowców trzysilnikowych: Savoia Marchetti SM–84, CANT Z–1007 Alcione, ciężki czterosilnikowy Piaggio P–108, dwusilnikowy lekki bombowiec Caporni Ca–314, kończąc na myśliwcach: Macchi M.C. 202 Folgore, Regiane 2000. W jaki sposób można by określić obszar teoretycznej współpracy? Czy ewentualne partnerstwo mogło być realizowane na poziomie, bardziej zaawansowanym, który polegałby na tworzeniu konsorcjów i podmiotów gospodarczych w celu wspólnej realizacji konstrukcji lotniczych, systemu uzbrojenia czy elementów wyposażenia samolotu? Odpowiedź na to pytanie jest negatywna. Na tego rodzaju współpracę było za wcześnie.


Generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski - ambasador RP we Włoszech w latach 1938-1940. Fot: Wikimedia

Na przeszkodzie stała wielka polityka, ograniczenia natury mentalnej i prawnej. Jednak tradycyjnie rozumiana współpraca, polegająca na zakupie licencji i gotowych produktów była możliwa. Dosyć sensownym wydaje się rozpatrywanie tego zagadnienia w kontekście pomyślnej współpracy  z koncernem FIAT w przemyśle samochodowym. W roku 1931 PZInż. podpisały umowę licencyjną z koncernem FIAT na produkcję ciężarówek głównie dla wojska. Przy okazji uruchomiono również produkcję samochodów osobowych, co okazało się zabójcze dla CWS, ponieważ Włosi nie życzyli sobie utrzymywania konkurencji. Nowa fabryka powstała na majątku upadłych zakładów Ursus nosiła nazwę Fabryka Samochodów Osobowych i Ciężarowych. Zawarcie umowy z FIAT-em stworzyło podwaliny dla rozwoju przemysłu samochodowego z prawdziwego zdarzenia. Umowa przewidywała produkcję 1500 samochodów rocznie, początkowo z części dostarczonych przez włoski koncern. Od 1934 r. rozpoczęto wytwarzanie samochodów z podzespołów własnej produkcji. Podstawowa produkcja obejmowała dwa typy samochodów osobowych: 508 i 518, oraz dwa typy ciężarówek 618 i 621. Oprócz tego powstało wiele wersji przeznaczonych dla wojska, między innymi samochód terenowy Łazik. Po otwarciu nowej fabryki produkcja wzrosła do 6500 samochodów rocznie. Dziś taki poziom produkcji wydaje się bardzo niski, ale większe zamówienia ograniczała wysokość budżetu.

Kluczowym rozwiązaniem byłoby określenie słabych stron polskiego przemysłu lotniczego. Jasne zdefiniowanie niedostatków lotnictwa polskiego w 1935 roku nie było takie proste. Nic nie wskazywało na zbliżający się kryzys, w pełnym toku była produkcja PZL. P11, rozpoczęto wytwarzanie Karasia. W obydwu przypadkach płatowce prezentowały wysoki poziom techniczny, a moc i jakość silników uznawano za wystarczające. W tym okresie nie prowadzono żadnych prac nad jednosilnikowym myśliwcem - przyszłym następcą jedenastki, którym  miał być PZL.50 Jastrząb, natomiast na etapie projektu znajdował się wielozadaniowy PZL.38 Wilk. Ryzykownym posunięciem było projektowanie płatowca pod nieistniejący silnik, lecz w tym przypadku szalę przeważyła wiara w geniusz Stanisława Nowkuńskiego. Tak zwana „polityka silnikowa” prowadzona przez Departament Aeronautyki była przyczyną załamania się obydwu programów, zatem wcześniejsze zapewnienie produkcji i dostaw odpowiednich silników prawdopodobnie uratowałoby budowę wspomnianych prototypów. Jeżeli zdecydowano by się na zakup licencji na silniki rzędowe chłodzone powietrzem dla PZL.38 i silniki gwiazdowe dużej mocy dedykowane Jastrzębiowi, to produkcja firm włoskich znakomicie trafiała w polskie potrzeby.


                                                 Macchi MC.202 Folgore. Fot: WIkimedia

Odwrót od przestarzałych koncepcji francuskich, w kierunku organizacji lotnictwa bezpośredniego wsparcia wyposażonego w samoloty szturmowe i myśliwsko-bombowe był dla polskiego lotnictwa nakazem chwili. Poglądy i dorobek Regia Aeronautica byłyby znakomitym punktem wyjścia do utworzenia w Polsce lotnictwa szturmowego. Włosie doświadczenia uzyskane podczas produkcji i eksploatacji niezbyt udanych samolotów Breda 64 i 65 byłyby niezwykle cenne w przypadku budowy polskiego samolotu szturmowego. Następnym punktem powinna być licencja na produkcję bombowca Savoia–Marchetti, która realizowana w LWS zamiast Żubra, dałaby lubelskim zakładom dobry produkt i zatrudnienie dla załogi. Wobec fiaska programu Lublin R-XX zakup wodnosamolotów CANT Z.506 był konieczny, należało kupić samolot w obu wersjach, a więc bombowo-torpedowej i  poszukiwawczo-ratowniczej. Produkcja wyposażenia (podwozia chowane w locie, sprzęt radiowy, śmigła przestawialne w locie FIAT- Hamilton), oraz uzbrojenie strzeleckie większego kalibru (k.m. 12,7 mm Breda-SAFAT i armata p.lot BREDA 20/65 wz.35) stanowiłyby piąty obszar współpracy.

Wydaje się, że nawiązanie partnerstwa w pięciu wymienionych obszarach mogło przyczynić się do uniknięcia kryzysu, który w przededniu wojny opanował polski przemysł lotniczy, ale wymagało to przezwyciężenia stereotypów, którymi obrosły centralne instytucje wojskowe. Sprzeciw budziły wszelkie próby usamodzielnienia lotnictwa, a lotnictwo liniowe razem z lotnictwem towarzyszącym stanowiło podstawę  polskich sił powietrznych.

DWIE WIZJE LOTNICTWA WOJSKOWEGO

Dzieło Gulio Douheta „Panowanie w powietrzu” było „świętym Graalem” zwolenników lotnictwa bombowego. Włoski wizjoner zafascynowany możliwościami „projekcji siły” jaką dawało rozwijające się lotnictwo bombowe, stworzył niezwykle spójną i oddziałującą na wyobraźnię teorię wojny lotniczej. W ojczyźnie Gulio Douheta nigdy nie powstało strategiczne lotnictwo bombowe. Z przyczyn praktycznych uznanie decydentów zyskała koncepcja, zakładająca użycie lotnictwa przede wszystkim do wsparcia wojsk lądowych. Jej autorem był generał brygady Amadeo Mecozzi, wybitny pilot, dobry dowódca, ale przede wszystkim przenikliwy, choć niezbyt błyskotliwy wizjoner. Daleko mu było do sławy starszego kolegi. Poglądy Mecozziego były bardziej umiarkowane i wyważone, ale za to mniej oryginalne. Były one formułowane z punktu widzenia włoskich potrzeb i możliwości, zwłaszcza ekonomicznych. Generał sprzyjał jedności oraz autonomii technicznej i organizacyjnej Sił Powietrznych. Jednak do pokonania wrogiej armii konieczna jest współpraca z wojskami lądowymi i marynarką. Zasadniczym celem ataków powietrznych powinny być wrogie siły zbrojne. Skuteczna walka powietrzna wymaga precyzyjnych uderzeń, należy więc wykluczyć środki, które nie pozwalają na precyzyjny wybór celów.


                                                              Breda Ba.65 Fot: Wikimedia

Gorący zwolennik lotnictwa pola walki za najbardziej skuteczny środek uważał (l'aereo d'assalto) samolot ataku, który odpowiadałby koncepcji  jednomiejscowego samolotu myśliwsko–bombowego (cacciabombardieri). Jako dowódca 5o Stormo lotnictwa myśliwsko–bombowego poświęcił się tworzeniu lotnictwa uderzeniowego. Według jego wskazówek powstały samoloty Breda Ba.64, Breda Ba 65, które nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Zbyt ciężka konstrukcja płatowców w połączeniu z niewystarczającą mocą ówczesnych silników ograniczyły osiągi oraz własności lotne  maszyn, były trudne w pilotażu, a na małej prędkości łatwo wpadały w korkociąg. Konstruktorzy oddziału lotniczego Bredy Antonio Parano i Giuseppe Panzeri nie byli w stanie poprawić osiągów samolotu, ani rozwiązać problemów ze statecznością.

W tym czasie w PZL ekipa Stanisława Prausa pracowała nad projektem Karasia. Polski zespół postawił na konstrukcję z pracującym pokryciem kadłuba i skrzydeł, choć skomplikowane obliczenia wytrzymałościowe były wtedy wielką nowością, w rezultacie trzyosobowy Karaś B, o powierzchni skrzydeł większej o ponad 3 metry kwadratowe, miał ciężar własny mniejszy od Bredy Ba.65A.80 o 500 kg. Na niedostatek mocy cierpiały wszystkie samoloty budowane w połowie lat trzydziestych. Jednak maszyna o parametrach Bredy 65 napędzana silnikiem o mocy 1000 KM, powinna prezentować wyższe osiągi. Konstrukcja półskorupowa z gładkim, pracującym pokryciem umożliwiłaby obniżenie ciężaru samolotu i zmniejszenie oporów aerodynamicznych.


                                                                        PZL 23 Karaś

Zastosowanie zwichrzenia aerodynamicznego lub geometrycznego spowodowałoby łagodny przebieg przeciągnięcia bez natychmiastowego wejścia w korkociąg. Wydaje się, że potencjał rozwojowy Karasia był większy od samolotów Breda. Rola samolotu liniowego ostatecznie przypisana Karasiowi na początku nie była taka oczywista. Wojciech Mazur podaje, że we wczesnej wersji samolot miał być uzbrojony w działko lotnicze, nieruchome bądź umieszczone w wysuwanej z kadłuba wieżyczce strzeleckiej, stanowiąc najpewniej wariant ciężkiego myśliwca, czy też jak określono w jednym z dokumentów - „maszyny wieloosobowej do walki”. Specjalnie dla Karasia zakupiono u Vickersa 37 mm działko typu morskiego (jak się potem okazało zupełnie nieprzydatne dla tego samolotu), aby zamontować je, jak to określił dyr. Rumbowicz w wielomiejscowym płatowcu bojowym. Działko 37 mm o niskiej szybkostrzelności zamontowane w wysuwanej wieżyczce, to funkcjonalny nonsens i duży problem techniczny, uzbrojenie tego typu montowane w dziobie wielkich wodnosamolotów służyły do zwalczania łodzi podwodnych. Karasiowi z działkiem bliżej było do samolotu wsparcia niż do maszyny myśliwskiej, jednak w polskich warunkach nie planowano budowy takiego samolotu, ani utworzenia szturmowych jednostek lotniczych (referat gen. L. Rayskiego z 1928 roku).

Siła Regia Aeronautica tkwiła w jej niezależności. Dzięki temu mogły powstać duże jednostki lotnicze (Brigata Aerea). brygady szturmowe składałające się z dwóch Skrzydeł Szturmowych (Stormo d'Assalto, stormo – dosłownie burza), w skład każdego  skrzydła wchodziły dwa dywizjony (Grupo) po trzy eskadry (Squadriglie). Etat przywidywał, że każda eskadra będzie dysponowała 12 samolotami, dywizjon 36, a skrzydło 72, łącznie brygada miała 144 samoloty. Jako pierwsze 1 stycznia 1934 r. na lotnisku Rome – Ciampini sformowano 5o Stormo d'Assalto.  Dowódcą skrzydła został pułkownik Amadeo Mecozzi, a w 1936 roku po sformowaniu 50o Stormo d'Assalto z połączenia obydwu skrzydeł powstała 5 Brygada Szturmowa pod dowództwem, jakże by inaczej – płk. Amadeo Mecozzi. W praktyce brygada szturmowa była bardziej tworem administracyjnym niż jednostką bojową, w walce brały udział dywizjony, a nader często samodzielne eskadry. Wdrożenie idei Mecozziego w Polsce wymagałoby rewolucyjnych zmian w centralnych instytucjach wojskowych.


                                                           Breda Ba.65 Fot: Wikimedia

Samodzielne lotnictwo, o którego sile decydowałoby lotnictwo pola walki zorganizowane w duże jednostki - Brygady Szturmowe, nowocześnie dowodzone i wyposażone to idea , która w realiach połowy lat trzydziestych nie miała szans na realizację. We Włoszech proces tworzenia lotnictwa myśliwsko – bombowego również nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Złożył się na to cały ciąg problemów, poczynając od sprzętu poprzez logistykę, dowodzenie na polityce kończąc. Jednak wysiłek włożony w budowę lotnictwa szturmowego nie poszedł na marne. Po wojnie we Włoszech zbudowano najlepszy w NATO lekki myśliwiec taktyczny Fiat G. 91 R, a lotnictwo taktyczne stało się ważnym składnikiem sił powietrznych. Gorzką pociechą jest, że historia przyznała rację włoskiemu wizjonerowi, szkoda więc, że jego idee nie znalazły odbicia w lotnictwie polskim.


ŹRÓDŁA

1. Jerzy B. Cynk. Siły lotnicze Polski i Niemiec. WkiŁ Warszawa 1989.
2. Martin van Creveld. Era lotnictwa wojskowego. Instytut Wydawniczy ERICA 2013.
3. Giulio Douhet. Panowanie w powietrzu. Wydawnictwo MON. Warszawa 1965.
4. Ryszard Kaczkowski. Lotnictwo w działaniach na morzu. Wydawnictwo MON. Warszawa 1986.
5. Czesław Krzemiński. Wojna powietrzna w Europie. Wydawnictwo MON. Warszawa 1983.
6. Klaudiusz Klobuch. Geneza lotniczego września. Wydawnictwo ZP Grupa Warszawa 2009.
7. Hubert Mordawski. Polskie Lotnictwo Wojskowe 1920-1939. Wydawnictwo Dolnośląskie. Wrocław 2011.
8. Andrzej Olejko. Lotnictwo Morskie II Rzeczpospolitej. Wydawnictwo ZP Grupa. Warszawa 2010.
9. Andrzej Olejko. CANT Z-506B Airone. Wydawnictwo Historyczna. Warszawa 2014.
10. Tymoteusz Pawłowski. Lotnictwo lat 30 XX wieku w Polsce i na świecie. Oficyna Wydawnicza RYTM 2011.

CZASOPISMA

11. Michał Fiszer, Jerzy Gruszcztński. Samoloty wsparcia wojsk Breda BA.64, BA.65 i BA.88. Technika Wojskowa Historia Nr4/2015.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony