Gen. bryg. pil. Jerzy Piłat zasłużył na własną jednostkę
23 stycznia 2008 roku wojskowy samolot CASA rozbił się podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu. Zginęło 21 wojskowych. Wśród nich świdniczanin, płk pil. Jerzy Piłat, dowódca bazy. 29 stycznia 2008 r., prezydent RP Lech Kaczyński awansował go pośmiertnie na stopień generała brygady. 30 września bieżącego roku, gen. Jerzy Piłat został patronem 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych (galeria zdjęć z uroczystości TUTAJ). 6 października przyznano mu tytuł Honorowego Obywatela Świdnika.
Od momentu wyboru patrona jednostki do wrześniowej uroczystości musiał minąć rok. Wojskowe i kancelaryjne procedury, weryfikacja IPN, podpis Ministra Obrony Narodowej. Kandydatów było trzech. Jednogłośnie wybrano Jerzego Piłata. Dlaczego?
Był człowiekiem
– Myślę, że za całokształt służby, ale też dlatego, że był człowiekiem dla wszystkich. Jako dowódca, z jednakowym szacunkiem odnosił się do podwładnych i pracowników cywilnych. Niezależnie od stopnia bądź zajmowanego stanowiska. Wszyscy to podkreślają – mówi Paweł Szczepanowski, brat generała Jerzego Piłata.
Pani Halina Piłat, matka Jerzego, potwierdza: – Ze wszystkimi żył dobrze: z księdzem i ludźmi. Pomagał małemu klubowi sportowemu, udostępniając obiekty jednostki.
Żeby docenić zaangażowanie, wówczas jeszcze pułkownika Jerzego Piłata w życie lokalnej społeczności, trzeba wiedzieć, że Mirosławiec Górny to bardziej koszary niż miejscowość. Jednostka leży na uboczu głównych szlaków komunikacyjnych, jest pracodawcą i żywicielem nie tylko służących w niej żołnierzy.
O terminie uroczystości rodzina dowiedziała się z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Przyszli na nią żołnierze jednostki, koledzy, zaproszeni goście, a także stacjonujący w Mirosławcu Amerykanie, którzy koniecznie chcieli poznać rodzinę generała.
Choroba niegenetyczna
Pierwszym etapem edukacji lotniczej Jerzego Piłata było liceum w Dęblinie? Nic bardziej mylnego. Na samoloty chorował już od pierwszej klasy podstawówki, właściwie nie wiadomo dlaczego.
– Do modelarni przy ul. Dworcowej chodził już jako mały chłopak. Wolał kleić modele niż odrabiać lekcje. Pracowałam przy WSK i często bywałam w biurowcu, między innymi w biurze projektowym. Pytam czy by mi nie dali jakiegoś papieru, bo mam w domu takiego, co bez przerwy coś lepi, żeby latało. Wtedy brakowało wszystkiego, papieru też. Dali mi jakieś karty, na których coś wcześniej rysowali. Pracował tam Jerzy Czajka, mąż mojej koleżanki. Był chyba inżynierem. Pyta kiedyś: – Co wyszło z tych papierów?
– Coś tam kleił, a potem tym rzucał. Dostałam jeszcze więcej papieru, a pan Jurek zainteresował się postępami syna. W końcu zaproponował, żeby zrobił w domu wystawę, a on ją odwiedzi. Gdzieś w czwartej klasie, Jurek urządził wystawę. Poprosił o nitkę, bo musiała być profesjonalna – modele zawiesił w oknie i przy meblach.
Przyszedł pan Czajka i mówi: – Wie pani co, ja mu jeszcze nie będę w głowie mieszał, bo jest za młody. Ale jest w Dęblinie szkoła lotnicza, a on zapowiada się na świetnego pilota. I tak się stało. Jurek zdał egzamin sprawnościowy, a że świadectwo ze szkoły podstawowej miał bardzo dobre, dostał się do liceum lotniczego. Potem droga była już prosta. Szkoła Orląt, pierwsze gwiazdki i służba w jednostce.
Sprawa zainteresowań lotniczych, chociaż nieuzasadnionych, wydaje się wytłumaczona. Zainteresowanie mundurem da się wyjaśnić bardziej racjonalnie.
– Mieliśmy przyszywaną babcię, Jadwigę Kowalik. Była żołnierzem, często opowiadała o II wojnie światowej i jak tam w wojsku jest. Może ona była przyczyną – tłumaczy P. Szczepanowski.
Do Świdnika – zawsze
Iwona Piłat, żona Jerzego, opowiadała, po jego śmierci, że mąż zawsze był gotowy na wyjazd do Świdnika, chociaż służba rzadko na to pozwalała. Ale kiedy już mógł, to od samego rana nie dało się z nim wytrzymać. Dlaczego jeszcze nie spakowani, bo jechać trzeba. A w drodze dzwonił do matki: – Mamo, parz kawę, żebym nie czekał, bo w Garbowie jestem. W cienkiej szklance, tylko z cienkiej piję.
– Kiedy studiował w Paryżu, dostałam od niego faks z życzeniami z okazji Dnia Matki. O godzinie 22.00 zadzwonił domofon. Jakiś mężczyzna pyta czy ma do czynienia z Haliną Piłat. Wystraszyłam się, że może policja, ale przecież nic złego nie zrobiłam. Okazało się, że przyjechał kurier z kwiatami od Jurka – opowiada pani Halina.
Paryskie studia
Po promocji najpierw był Glinnik, potem Radom, następnie studia za granicą. W Ogólnowojskowym Kolegium w Paryżu spędził półtora roku i wrócił, już do Mirosławca, gdzie został dowódcą bazy. Odbył też studia w Quebec w Kanadzie.
– W Radomiu uratował życie młodej pilotce, Joasi Erbetowskiej. Leciała bardzo nisko nad ziemią i obcięło silnik. Próbowała jeszcze sprowadzić samolot na ziemię. Nie chciała go utracić, ale Jurek, który był kierownikiem lotów, kategorycznie nakazał jej, żeby się katapultowała. Dostał za to awans na majora – wspomina pani Halina.
Na emeryturę do domu
W chwili tragicznej śmierci Jerzy Piłat miał 46 lat. Zawsze powtarzał, że na emeryturę wróci do Świdnika.
– Wracaliśmy wieczorem z odwiedzin u Pawła. Było to ostatnie Boże Narodzenie Jurka. Miesiąc później zginął. Co chwila się zatrzymywał i rozglądał. W końcu mówi: – Jaki piękny jest teraz Świdnik. Żona mu tłumaczy: – Juruś, bo to święta, wszystko jest oświetlone... – Nie, to nie dlatego. Ty wiesz, jak tu jest wszystko w porządku poukładane i zadbane? Jeżdżę po Polsce i świecie, ale nigdzie tak nie jest.
Jerzy Piłat zdążył przed śmiercią, wraz z żoną, wykształcić dzieci. Jedna z córek pracuje w Państwowej Agencji Żeglugi Powietrznej w Warszawie, druga uczy polskiego i angielskiego w szkole w Luksemburgu.
Wiele wskazuje na to, że Ministerstwo Obrony Narodowej miało swoje plany w stosunku do pułkownika Piłata. Przeciętnego oficera nie wysyła się na studia do Francji i Kanady. Jakie to były plany, pozostanie tajemnicą.
Każdej ostatniej niedzieli stycznia, w kościele pw. Św. Józefa odprawiana jest msza święta za duszę generała Jerzego Piłata i wszystkich polskich lotników, którzy zginęli w katastrofach. Rodzina nie musi już jej zamawiać, po prostu tak jest.
Komentarze