Album „Air Show” dla wielbicieli lotnictwa
To jedyny taki album w Polsce! 200 stron fotografii zespołów akrobacyjnych z całego świata. Autorem zdjęć jest znany miłośnik fotografii lotniczej Sławek „Hesja” Krajniewski. Słowo wstępne napisał świetny pilot, kiedyś żołnierz 1 Eskadry Lotnictwa Taktycznego, dziś już emerytowany kapitan Witold Sokół.
Album „Air Show”, który z pewnością stanie się obowiązkową pozycją w bibliotece każdego miłośnika lotnictwa, przygotował Wojskowy Instytut Wydawniczy.
– Historia mojego lotnictwa jest tak długa jak mojego fotografowania. Wszystko zaczęło się w połowie lat 70. XX wieku w klimacie lektury „Dywizjonu 303” i huku dopalaczy latających nad moją miejscowością Su-7 – tak o początkach swojej pasji opowiadał Sławek Krajniewski, znany pod pseudonimem „Hesja”. Autor zdjęć do albumu może się pochwalić studiami na kierunku lotniczym w Wojskowej Akademii Technicznej i pracą w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie. Dziś łączy swoje dwie największe pasje: lotnictwo i fotografowanie. – W miejscu, gdzie się przecinają, zawsze powstają zdjęcia lotnicze. Jednak nie są to typowe fotografie spotterskie. Staram się tworzyć obrazy, przedstawiać jakąś historię, zgrywać na zdjęciu główny motyw i tło, tworzyć niepowtarzalny klimat, robić zdjęcia inne, może bardziej artystyczne. Wymaga to często innego spojrzenia, innych warunków, innego podejścia. W myśl zasady, że jeżeli chcesz osiągnąć coś wyjątkowego, to zrób coś wyjątkowego! – opisywał swoje dzieła.
Album wydany przez WIW opatrzył słowem wstępnym emerytowany kpt. pil. Witold Sokół, znany wśród pasjonatów lotnictwa jako „Toyo”. Ma bogatą karierę lotniczą, pilotował MiG-i-29 , a także m.in. F-15, MiG-29M2, Su-22M4 i Su-22UM3K. Współtworzył 1 Eskadrę Lotnictwa Taktycznego. Z latania pokazowego zrezygnował w 2006 roku. „Samoloty niezmiennie, mimo upływu lat, budzą emocje, a pokazy lotnicze gromadzą tłumy widzów. Już niespełna sześć lat po pierwszym locie braci Wright w 1903 roku zorganizowano w Kitty Hawk pokazy, które przez siedem dni obejrzało ponad 250 tysięcy ludzi. W sierpniu 1909 roku w Reims Air Meet we Francji wyczyny ponad 20 pilotów oglądało więcej niż pół miliona widzów. Nietrudno sobie wyobrazić, jak ubogie były ówczesne prezentacje aparatów latających, jak je wtedy nazywano. Mimo to przyciągały widzów niczym magnes. Wokół lotniska powstało wówczas pewnego rodzaju miasteczko, w którym były zakłady fryzjerskie, kosmetyczne, poczta oraz restauracja mogąca pomieścić 600 gości i zapewniająca widok na pole wzlotów” – tak kpt. pil. Witold Sokół zaczął przedmowę do „Air Show”, zatytułowaną „Fenomen lotnictwa”.
Skąd w ogóle wziął się pomysł, by wykonywać podniebne akrobacje? Ma to wiele wspólnego z... wojną. Witold Sokół tłumaczy to tak: „W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Po raz pierwszy użyto wówczas samolotów do walki. (…) Piloci opracowywali manewry mające zaskoczyć przeciwnika i zapewnić im sukces w walce powietrznej. Zwycięstwa przynosiły im splendor i sławę i to nie tylko wśród innych pilotów. Dzięki prasowym przekazom na ten temat stawali się powszechnie znani. Decydowało to o ich wyjątkowości. Gdy skończyła się wojna, pilotom często brakowało tego życia na krawędzi, po prostu adrenaliny. Na dodatek samoloty z czasów wojny stały w magazynach. Jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać wówczas różnego rodzaju latające cyrki. Piloci prezentowali przed publicznością to, czego nauczyli się na wojnie. Dodatkowo, aby zwiększyć atrakcyjność pokazu, włączali do niego elementy kaskaderskie”.
Dziś w całej Polsce niemal co tydzień odbywają się latem pikniki, zloty czy spotkania lotnicze, na których gromadzą się rzesze widzów.
BW
Komentarze